Jannik Sinner znalazł się w centrum kontrowersji po wykryciu śladów sterydu klostebolu w jego organizmie podczas turnieju rangi ATP 1000 w Miami. Włoch twierdził, że substancja dostała się do jego ciała przez maść używaną przez masażystę.
Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA) uznała, że Sinner nie ponosi winy, jednak Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) odwołała się od tej decyzji, żądając dyskwalifikacji od roku do dwóch lat.
- Nie kwestionujemy faktu, że mogło to być zanieczyszczenie, ale uważamy, że stosowanie nie było zgodne z przepisami - powiedział cytowany przez AFP dyrektor WADA - Olivier Niggli.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni o rozstaniu rodziców. "To było rozwiązanie sytuacji"
- W odwołaniu uznano, że nie było winy Sinnera, ale uważamy, że to sportowiec nadal ponosi odpowiedzialność za swój zespół - dodał.
Ten również skrytykował ITIA. Wszystko z uwagi na to, że pozytywne testy antydopingowe zarówno Sinnera, jak i Igi Świątek były ujawnione zdecydowanie za późno.
Sinner, który w tym roku wygrał Australian Open i US Open, przyznał, że sprawa wpływa na jego psychikę, ale cieszy się z zaufania otoczenia. Na jej rozwiązanie będzie musiał jeszcze poczekać.
Przypadku lidera światowego rankingu ATP i wiceliderki zestawienia WTA sprawiły, że WADA planuje wprowadzenie nowych przepisów antydopingowych od 2027 roku. Zmiany obejmą m.in. redefinicję pojęcia "produkt zanieczyszczony" oraz ustalenie minimalnych poziomów stężeń substancji zabronionych.