Dziennik Le Monde we wtorek łączy obie daty, porównując także osoby Patrice Domingueza i Jo-Wilfrieda Tsongi. Pierwszy 33 lata temu walczył o ćwierćfinał z Brianem Gottfriedem, potem pokonanym w finale przez Guillermo Vilasa. - Ale wspomnieniem o tym możemy ryzykować pogorszenie stanu depresji. Bo nikt rozsądny nie wyobrażał sobie, że Dominguez, przy całym szacunku dla niego, może któregoś dnia wygrać turniej Wielkiego Szlema.
Ostatnim Francuzem, który triumfował w Paryżu był w 1983 roku Yannick Noah. W 2000 roku najlepsza była Mary Pierce, a wcześniej w tym samym roku w Melbourne wygrała Amélie Mauresmo, która w 2006 roku dołączyła do kolekcji tytuł w Wimbledonie. - Tenis francuski zatoczył koło - pisze Le Monde. - Kasandra powie, że droga była do przewidzenia po porażkach naszych w pierwszych dniach, a także po bratobójstwie między Rezaï i Bartoli.
Najlepsze francuskie singlistki pokłóciły się w mediach. Nie da się ukryć, że Rezaï w ostatnich tygodniach była popularniejsza od wyżej notowanej rodaczki. Bartoli na pytanie na mniejsze zainteresowanie jej osobą odpowiedziała najpierw, że nic na to nie poradzi, a potem dodała, że jej dokonania nie są wystarczająco dobrze pokazywane w mediach. W środę z ust Rezaï padły słowa: - Marion jest bardzo trudną dziewczyną.
Obie odpadły w III rundzie Roland Garros. Rezaï przegrała z Pietrową, zawodniczką bez urody, która następnego dnia pokonała kolejną ulubienicę mediów, Venus Williams. Bartoli uległa Pe'er, "przyjaciółce", przeciw której nawierzchnia była "ciężka, mokra i śliska". Ostatni z Francuzów, Tsonga, finalista Aussie Open sprzed dwóch lat, przegrał z kontuzją (prawy mięsień biodrowo-lędźwiowy), poddając mecz IV rundy z Jużnym. Francuzów w I rundzie było 19, a Francuzek 12.