Sześć meczboli zmarnowanych przez błękitnooką moskwiankę w ubiegłorocznym meczu IV rundy z Flavią Pennettą? - Nigdy nie spoglądam za siebie. To było doświadczenie, które dziś używam jako swojej przewagi - mówi pogromczyni Karoliny Woźniackiej.
Zwonariowa stwierdziła, że klucz do zwycięstwa w piątek znalazła w tym samym, w czym w meczu ćwierćfinałowym z Kaią Kanepi: - Odpowiednim balansie między byciem spokojną a agresywną. W takich wietrznych warunkach trzeba czasami grać brzydko, a nie można oczekiwać swojego najlepszego tenisa.
Doświadczenie finału wimbledońskiego: - To coś, co zawsze będę pamiętała. Ale spoglądam przed siebie. Chciałam zagrać najlepiej jak potrafię dziś, będę starała się to zrobić w finale. To będzie dla mnie po prostu kolejny mecz, w którym zamierzam grać o każdy punkt i nie myśleć o niczym innym.
Wierzę, więc jestem: - Wierzę w siebie, wierzę że mogę pokonać każdego. Nic tak naprawdę się we mnie nie zmieniło. Wiem, że nie jestem w stanie bez przerwy grać swojego najlepszego tenisa, tak samo jak większość zawodników, ale to jest przecież to, do czego wszyscy dążymy. Wiem, że jeżeli gram dobrze, mogę zwyciężyć z każdym.
Clijsters: Przepis na wiatr
- To dla mnie wielka okazja, by bronić tego tytułu - powiedziała Clijsters po zwycięstwie nad Venus Williams. - Świetnie, że drugi rok z rzędu byłam w stanie pokonać na Open Venus, że byłam w stanie wygrać wyrównany mecz, że zagrałam najlepsze spotkanie podczas tych dwóch tygodni i że nie dałam się zaskoczyć rywalkom na początku turnieju.
Jak według Clijsters należy postępować z wiatrem na stadionie Arthura Ashe'a? - Gdy gra się z nim, trzeba użyć więcej rotacji, bo to daje wpływ na zachowanie rywalki. Gdy gra się przeciw podmuchom, trzeba przebijać płasko, nisko nad siatką. Belgijka była zadowolona z tego, jak zmuszała do biegania Venus.
Zwonariowa o meczu z Kim, którą pokonała w dwóch ostatnich starciach, w tym w Wimbledonie: - Znakomicie porusza się po korcie. Ma wiele doświadczenia. Grałyśmy ze sobą, ale to przeszłość. Zastanowię się, co wtedy pracowało u mnie najlepiej i postaram się wykorzystać to w finale. Tego, co wtedy w mojej grze nie działało, postaram się uniknąć.
Woźniacka: Pograłabym jeszcze
Venus: - Zdobywałam wielkie punkty, ale w tie breaku nie byłam w stanie zagrać tak jak chciałam, popełniałam za dużo błędów. Nie da się wiele zrobić, gdy ja chcę być agresywna i atakuję przy siatce, a wiatr pomaga rywalce. Oczywiście nie miałam tyle czasu na przygotowania co inne, zaczęłam od godzinnych treningów, w sumie tylko dziesięć dni. Gram w tym sezonie więcej turniejów: teraz w Pekinie, potem także Mistrzostwa WTA, choć nawet nie znam swojego rankingu, no i oczywiście Fed Cup. Czuję, że wrócę w przyszłym roku, że mogę zagrać świetnie nawet przy minimalnym przygotowaniu. Dokonałem w karierze wielu rzeczy, z których jestem dumna. Uważam, że moja kariera nie była tradycyjna w żaden sposób. Będę grała, dopóki będę potrafiła dobrze uderzać piłkę. Sukienki mi się nie skończyły: mam jeszcze dwie inne.
Woźniacka: - Robiłam błędy, których zwykle nie robię. To był dla mnie ciężki dzień w biurze i niestety musiał się zdarzyć dzisiaj. Zdecydowanie grałam znakomity tenis przed turniejem i w jego trakcie. Nawet w tym przegranym meczu miałam okresy bardzo dobre. Szczerze, to nie jestem zbyt zmęczona fizycznie, mogłabym wyjść na jeszcze jedno spotkanie. Muszę się czegoś z tego nauczyć. Jestem jednak dumna z tego, co tutaj osiągnęłam. Zwonariowa grała świetnie, jest w wielkiej formie, zasługuje na grę w finale.