Andy Roddick, 28 lat, wygrał US Open 2003 (foto PAP/EPA)
Dokładnie rok po kreczu przeciw Stanowi Wawrince poddał spotkanie z Guillermo Garcíą: - To był po prostu prawdziwie frustrujący rok - powiedział 28-latek z Nebraski. - Straciłem trzy miesiące pod koniec ubiegłego roku, jeden w tym roku. Takie małe rzeczy. Frustrujące rzeczy.
A-Rod czuje, że miał w zmierzającym ku finałowi sezonie tylko dwa lub trzy miesiące, kiedy mógł grać nie myśląc o problemie kontuzji. Ta dała o sobie znać w Szanghaju: - Nawet w I rundzie, choć Philipp [Kohlschreiber] skreczował, czułem, że uderzam piłkę znakomicie. Ciężko sobie coś zrobić, gdy gra się tylko seta z okładem - powiedział.
Diagnoza to naciągnięty mięsięń trójgłowy uda. - Przez ostatnie kilka dni podczas treningu czułem się wolny jak słoń, chciałem tylko chronić tą część nogi. Pierwszy raz poczułem, że coś jest nie tak w ubiegłym tygodniu przeciw Monfilsowi w Tokio. Nie byłem zbyt pewny siebie, ale się trzymało. Co teraz? Do Paryża [7 listopada] wrócę, ale mam nadzieję, że wcześniej.
Po pierwszych oznakach zaniepokojenia pogorszył uraz podczas treningu z Tipsareviciem. - W pewnym momencie czułem kłucie w nodze. Gdybym tego nie pogorszył, chyba byłbym w stanie wytrzymać teraz - przyznał. - Bo szczerze, z setem i przełamaniem w drugim, powinienen był ten mecz wygrać - dodał.
Triumfator US Open 2003 wraca do domu w Austin. Nie będzie trenował od tygodnia do dziesięciu dni. Ma nadzieję zagrać w Bazylei, od 1 listopada. Chce grać, bo walczy o Masters: - To, że wciąż liczę się w walce o Londyn, to jest dla mnie osiągnięcie. Z całą pewnością nie straciłem nadziei na kwalifikację.