Nalbandian po niezłym początku, na prowadzeniu 6:3, 5:3, natrafił na opór podobnie jak on próbującego wrócić do światowej czołówki rywala. El Rey dwukrotnie nie wykorzystał serwisu na mecz (5:4, potem 6:5), a podwójny błąd w tym fragmencie jakby symbolicznie rozpoczął jego odwrót i znakomitą grę Simona.
Mimo uzyskania przełamania na 3:2 w drugiej partii Nalbandian (ATP 31, kiedyś trzeci) nie złamał ducha w Simonie (ATP 48, kiedyś szósty), któremu udał się rewanż za ćwierćfinał w Waszyngtonie. Pokonać Nalbadiana pod dachem hali (pięć jego tytułów i wielkie mecze w Pucharze Davisa w takich warunkach) - to coś. Poprzednia wizyta Nalbandiana we Francji to także zawód - porażka w półfinale Pucharu Davisa.
Przed Simonem piątkowe starcie z nr 1 Francji, Tsongą (bilans 1-3), a potem być może z Gaëlem Monfilsem (ATP 15). Ćwierćfinalista US Open zainaugurował występ w hali Arena od zwycięstwa nad Stevem Darcisem (6:4, 6:4 w 1h06'). Teraz zadanie teoretycznie trudniejsze: John Isner, który spróbuje złamać granicę tysiąca asów w sezonie (ma ich 999). - On jest straszny - mówi Monfils.
Przed Francuzem debiut zaliczył Ivan Ljubičić (7:5, 6:4 z Amerykaninem Dentem, z którym wciąż ma ujemny bilans spotkań). Chorwacki weteran, nr 17 rankingu, zanotował 399. zwycięstwo w premierowym cyklu (łącznie z Pucharem Davisa), więc ćwierćfinał przeciw Jarkko Nieminenowi (w ostatnim meczu II rundy wyeliminował Richarda Gasquet) może stać się okazją do małego świętowania.