W siódmym starciu Monfils - Ljubičić po raz trzeci lepszy 24-letni paryżanin, ulubieniec fanów tenisa na całym świecie. To trzeci tytuł w jego karierze: w ubiegłym roku triumfował w Metz (także w hali), a pierwszy sukces odniósł w 2005 roku na ziemnych kortach Sopockiego Klubu Tenisowego.
Od wesołego, wyprawiającego na korcie niesamowite figury, skoki tudzież rzuty nastolatka sprzed pięciu lat za bardzo się teraz nie różni. Co nie zmienia faktu, że wygrywa średnio co czwarty finał (3/12). W tym roku nie powiodło mu się już w Stuttgarcie (zatrzymała go kontuzja kostki) i Tokio (na drodze stanął Rafa Nadal).
Pogromca jedynego wyżej od niego notowanego rodaka Jo-Wilfrieda Tsongi (nie wiadomo czy z powodu odnowionej kontuzji kolana będzie dostępny na finał Pucharu Davisa, 3-5 grudnia w Belgradzie) w półfinale, dostarczył "trójkolorowym" czwarty tytuł w czterech tegorocznych imprezach ATP World Tour na ich ziemi (Simon najlepszy w Metz, Llodra w Marsylii, Gasquet w Nicei, za tydzień turniej w Bercy). Można obstawiać, że Francuzi zamieniliby wszystkie te triumfy na jeden w Roland Garros!
Monfils spędził 14 tygodni w Top 10 rankingu, ale to Ljubičić był trzecią rakietą świata. Dla Chorwata (401 zwycięstw w karierze) to był 23. finał w premierowym cyklu, drugi w tym roku, po Indian Wells, gdzie świętował także ostatni triumf (w sumie dziesiąty).