Łukasz Iwanek: Przed Iśką najtrudniejsza walka w karierze

Sezon 2010 dla Agnieszki Radwańskiej był bardzo trudny. Wzlotów było niewiele, a zakończyć go Polka musiała przedwcześnie z powodu złamania przeciążeniowego lewej stopy.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwszy i jedyny finał świetnie wyszkolona technicznie krakowianka osiągnęła w sierpniu w San Diego. Poza tym zaliczyła trzy półfinały (Dubaj, Indian Wells, Stanford) i dwa ćwierćfinały (Miami, Tokio). Jej najlepszy wynik w Wielkim Szlemie to 1/8 finału Wimbledonu. Po raz pierwszy od czterech lat sezon kończy bez wielkoszlemowego ćwierćfinału.

Ostatni mecz w sezonie Radwańska zagrała na początku października w Pekinie i przegrała w I rundzie z Niemką polskiego pochodzenia Andżeliką Kerber. Potem zdała sobie sprawę, że dłużej tak tego ciągnąć nie może, zakończyła sezon, poddała się operacji i teraz przechodzi rekonwalescencję. Ma nadzieję, że wróci na Australian Open, ale sama dodaje, że "musiałby się zdarzyć cud".

Patrząc z perspektywy czasu wydaje się, że Radwańska popełniła błąd udając się na azjatyckie turnieje do Tokio i Pekinu mając pęknięty palec. Już wtedy powinna zakończyć ten sezon. Przywołując znane polskie powiedzenie "mądry Polak po szkodzie" nie możemy mieć do niej pretensji, że chciała podjąć walką, w końcu broniła mnóstwo punktów (w 2009 roku w Tokio półfinał, a w Pekinie finał). W tej walce była jednak z góry skazana na porażkę.

Teraz czeka ją być może najtrudniejsza walka w jej karierze: o powrót do zdrowia i odnalezienie się w nowych warunkach po żmudnej rehabilitacji. Akurat w tej dziedzinie może czerpać z doświadczenia młodszej siostry Urszuli, która też się kurowała przez wiele miesięcy. Kiedy zobaczymy Iśkę rywalizującą o punkty w WTA Tour? Wydaje się, że najbardziej realny jest marzec 2011 i turnieje w Stanach Zjednoczonych. Pośpiech jest jak najbardziej niewskazany. Teraz wypada jej życzyć powrotu do zdrowia.

Niektórzy zwiastują, że to już koniec kariery krakowianki, dzięki której tenis w Polsce odżył. Ale ci sami ludzie prorokowali, że Radwańska najpierw nigdy nie trafi do Top 20, a potem do Top 10 rankingu WTA. Ci sami ludzie zwiastują, że nigdy nie zagra w wielkoszlemowym półfinale, nie mówiąc już o wygraniu takiej imprezy, a wcześniej uważali, że ćwierćfinał to dla niej za wysokie progi. Widocznie przewidują przyszłość i czerpią z tego ogromne zyski. Albo są malkontentami nie mogącymi znieść, że jakaś tam Iśka z Krakowa coś znaczy w światowym tenisie, podczas gdy oni są życiowymi nieudacznikami i nie znaczą nic nawet na własnym podwórku. Powodzenia Agnieszko!

Źródło artykułu: