3 godziny i 13 minut boju na wysokim poziomie, czym Simon nawiązał do swoich wielkich zwycięstw nad wielkoszlemowym arcymistrzem sprzed trzech lat, z Toronto i Szanghaju. Francuz (ATP 34) wciąż może pochwalić się dodatnim bilansem spotkań z Federerem, a do tej pory w ich meczach zawsze rozgrywana jest maksymalna liczba setów.
Jeżeli Federer jest coraz lepszym tenisistą, to rozwój widać także w grze Simona. Dodatni bilans spotkań to handicap czy atut psychiczny? Simon (w sumie 55 wygrywających uderzeń i 40 błędów niewymuszonych) nie miał nic do powiedzenia w dwóch pierwszych partiach, ale potem sprawę rozstrzygnięcia - także z własnej winy - utrudnił sobie sam Federer (63 winnery, ale aż 53 piłki zepsute, z czego połowa przypadła na dwa przegrane sety).
To zwycięstwo jest siódmym w sezonie, a w ogóle dwunastym z rzędu Federera, niepokonanego od półfinału w Paryżu-Bercy (13 listopada), gdzie zanim uległ Monfilsowi, zmarnował pięć meczboli. Tyle ich potrzebował przeciw Simonowi! Z nadzieją liczyli na powtórkę francuscy fani, ale mimo likwidacji w pięknym stylu (smash, passing shot) kolejnych zagrożeń przy własnym podaniu, na asa serwisowego (ogółem 11 Szwajcara wobec 9 jego rywala) przy ostatniej meczówce nie było rady.
Przed Federerem kolejny punkt obrony pucharu w Melbourne Park: w piątek starcie z Xavierem Malisse (ATP 45). Nie ma sensu rozstrzygać czym jest dla Belga bilans spotkań ze Szwajcarem, bo chyba tylko czystą formalnością: w ośmiu meczach (ale ostatni w 2006 roku) Malisse wygrał raz, za pierwszym podejściem, w 1999 roku w Pucharze Davisa.