Powodem wyrażenia opinii przez Evert jest sprawa Karoliny Woźniackiej, która weszła w nowy sezon jako liderka rankingu WTA Tour i którą zostanie po tygodniowej przerwie ponownie w poniedziałek. - Ale dopóki nie wygra tytułu wielkoszlemowego, jest prawie niemożliwe, by uważać ją za czołową zawodniczkę - pisze Evert w swojej rubryce na łamach amerykańskiego magazynu "Tennis". - Nie zdziwię się jednak, gdy w końcu wygra turniej Wielkiego Szlema. Historia czeka.
Sytuację Woźniackiej porównuje Evert do... przypadku New England Patriots, drużyny footballu amerykańskiego, przegranej w Super Bowl w 2007 roku, mimo kompletu zwycięstw w poprzednich fazach rozgrywek. - Trudno uznać winę Woźniackiej - pisze Evert - bo ranking WTA nagradza regularność, a Dunka osiągnęła w tym perfekcję. Dawajmy więcej punktów za triumf w Wielkim Szlemie: większość wolałaby taki tytuł niż pozycję nr 1 w rankingu.
To nie koniec pomysłów Evert, która patrząc na przeładowany turniejami kalendarz najbardziej dziwi się kilku terminom Pucharu Federacji (I runda w lutym, kolejne mecze w kwietniu, finał w listopadzie): - Kiedy ja grałam, wystarczył tydzień - argumentuje.
Poza tym, Evert popiera postawę przyjętą przez siostry Williams, mocno ograniczające swoje starty. - One rządziły przez ponad dekadę. To naturalne, że zawodniczki mające za sobą tyle lat szukają szansy na przerwy, nawet kosztem spadków w rankingu, a wszystko po to, by przedłużyć kariery. To nic złego, że powoli kierują swoje życie na takie, którego zaznają po zakończeniu zmagań w profesjonalnym sporcie.