Federer-Đoković, starcie nr 23. 13 z tych potyczek, w tym dwie z trzech na kortach ziemnych, wygrał Roger, ale wszystkie trzy w tym roku poszły na konto niepokonanego od grudnia Serba. Klasyk w Paryżu, gdzie w tym roku obejdzie się bez "intruzów" w dolnej połówce drabinki. Na górze także może być po staremu: o półfinał zagrają w środę Rafael Nadal z Robinem Söderlingiem i Andy Murray z Flaco Chelą, który wobec problemów zdrowotnych Szkota może jednak pokusić się o życiowy sukces i sensację.
CZYTAJ: Wielki zawód Troickiego, niesamowite zwycięstwo Murraya
W czołowej czwórce nie będzie Francuza (jest za to Francuzka): jedynym, któremu udało się to po 1992 roku jest właśnie Monfils. Walcząc o finał przed trzema laty, zatrzymał go nie kto inny jak Federer. Rodowity paryżanin, jeszcze dzień wcześniej drżący o stan swojej kostki w epickim boju z Ferrerem, otrzymał mało szans od Szwajcara (oddany do zera gem na 2:1 na początku meczu), a i tych do końca nie wykorzystał. Goniąc wynik w każdym z trzech setów, udało mu się wyrównać tylko w partii trzeciej, ale gdy już doszło do tie breaka, popełnił bardzo proste błędy. Publiczność na Chatrier jęknęła z zawodu.
Ryzykował sporo. Widowiskowy tenis Monfilsa zjednuje mu fanów nie tylko nad Sekwaną, choć to głównie tam notuje najlepsze mecze w karierze. W listopadzie w hali w Bercy zniwelował pięć meczboli i odprawił Federera w finale: to jego jedyne zwycięstwo w siedmiu starciach ze szwajcarskim arcymistrzem wielkoszlemowym. Francuzi mogą coś powiedzieć o wielkości Federera, który stał się ich prześladowcą: w Wielkim Szlemie z trójkolorowych pokonał Rogera jedynie Arnaud Clément; poza nim bilans 0-21.
W tym w Roland Garros gra Federer - jak stwierdził Mats Wilander - "bardziej wyluzowany i naturalny". Popełniając dwa podwójne błędy serwisowe w trzecim gemie meczu uczynił tylko wyjątek od reguły. Powracając w otwierającym secie od 1:3, spowodował, że u Monfilsa zaczęły się przejawy nerwowości, potem nawet wściekłości. Ulubieniec tenisowego Paryża w drugim secie bił się po głowie rakietą, a po drugiej stracie podania (smecz w siatkę z odległości kilkudziesięciu cm i dwa kolejne podwójne błędy...) niebezpiecznie nie tylko dla siebie cisnął rakietą o kort. Chodzi nie tylko o kostkę, najważniejsza jest głowa.
Błedy wolejowe Monfilsa (w sumie 53 zepsute piłki w spotkaniu) dały Federerowi komfortowe otwarcie w drugim secie. Francuz efektowną ofensywą odrobił przełamanie, ale zaraz potem znów się pogubił. Zachwiał się także na początku trzeciej partii, gdy został "załatwiony" po krótszym odegraniu. W tym fragmencie potrafił wprawdzie doprowadził do wyrównania (2:2), ale po tym wszystkim pewnie i sam Federer dziwił się z łatwości, z jaką rywal oddawał mu punkty w tie breaku.