Dla Roddicka tegoroczny występ w Nowym Jorku jest dwunastym w karierze. Triumfował tu w 2003 roku, w 2006 roku grał w finale, pięciokrotnie dotarł do ćwierćfinału. Ten sezon dla Amerykanina nie jest dobry. Pomimo tego, że wygrał turniej w Memphis, był w finale w Brisbane oraz zaliczył półfinały w turniejach w: Londynie i Winston Salem, to niewiele dla tenisisty, który zwyciężał w 30 turniejach rangi ATP i był liderem rankingu. Ponad tydzień temu wypadł z pierwszej dwudziestki rankingu po raz pierwszy od dziesięciu lat. Nowojorska publiczność go uwielbia, więc tylko na Arthur Ashe Stadium mógł sobie sprawić taki prezent i zwyciężyć.
Michael Russell to niższy o 15 centymetrów od A-Roda zawodnik. Nie zdobył tytułu w turniejach z cyklu ATP, a w US Open startuje po raz siódmy, nigdy nie przeszedł pierwszej rundy. Amerykanina mieli okazję oglądać kibice podczas turnieju rangi ATP Challenger w Szczecinie w 2009 roku.
Roddick znakomicie rozpoczął mecz, wygrał trzy pierwsze gemy, w siódmym gemie obronił break pointa i w kolejnym przełamał Russella wykorzystując już pierwszego setbola. Choć set był krótki, kibice mieli okazję zobaczyć wiele imponujących wymian. Najładniejsza akcja w pierwszej partii miała miejsce w ostatnim gemie. Russell po długiej wymianie został zwabiony do siatki, przelobował rywala, Roddick doszedł do piłki, obiegł ją i mocnym forhendem po linii chciał minąć starszego kolegę. Siła uderzenia była za mocna, by ten mógł odpowiedzieć na to zagranie.
Początek drugiej partii to zupełnie niepotrzebne błędy Roddicka, które doprowadziły do utraty podania i groźby gry więcej niż trzech setów. Po przerwie wziął się do roboty, szybko straty odrobił. Russell stawiał twardsze warunki niż w pierwszym secie, ale kiedy serwował przy stanie 4:5, precyzja go opuściła. Roddick po długiej wymianie wywalczył drugiego seta. W trzeciej partii groźby się spełniły. Rozstawiony z numerem 21. stracił szybko podanie i mimo wszelkich starań nie miał ani jednej szansy na odrobienie strat, łącznie przy podaniu Russella wywalczył 5 punktów.
O ile strata jednego seta podczas meczu w turnieju Wielkiego Szlema nie jest niczym strasznym dla faworyta, to kiedy szykuje się utrata kolejnego, zaczyna się robić niebezpiecznie. Russell ponownie (jak w dwóch poprzednich setach) przełamał jako pierwszy w 5. gemie. Aż trzech szans potrzebował Roddick na odrobienie strat. Następnie, jak za starych, dobrych czasów na sucho wygrał swoje podanie, a trzy punkty zdobył samym serwisem. W kolejnym gemie nie wykorzystał break pointa. Dopiero przedostatni gem przed możliwym tie breakiem przyniósł dwa breaki, które równocześnie były meczbolami. Russell poszedł do siatki i mimo że piłka trudna nie była, wylądowała w siatce. Andy Roddick wygrał 6:2, 6:4, 4:6, 7:5.
Mecz trwał 177 minut. Ogólnie nie był to zły występ Roddicka, bo popełnił tylko 22 niewymuszone błędy przy 42 piłkach kończących. Dla porównania: Russell mylił się 40 razy i zaliczył 36 punktów wygranych bezpośrednio. Przy siatce Roddick punktował 19 razy z 37 wypadów do przodu. Zapisał także na swoje konto 13 asów i 4 podwójne błędy serwisowe.
Zwycięzca meczu w kolejnej rundzie zmierzy się ponownie ze swoim rodakiem. Tym razem z 18-letnim Jackiem Sockiem, który pokonał Marca Gicquela.