Rozstawiona z numerem 22. od kilku tygodni zachwycała świetnym serwisem i agresywną grą, która dostarczała jej wielu punktów. W Nowym Jorku grała tylko dwa spotkania, bo Venus Williams się wycofała, ale w tych meczach straciła zaledwie siedem gemów. Ubiegłoroczna finalistka, rozstawiona z numerem 2. Zwonariowa w drodze do IV rundy nie miała łatwej przeprawy, więc spodziewano się nawet porażki z Niemką.
Rosjanka szybko dwukrotnie przełamała rywalkę i wyszła na 3:0, Lisicka zdążyła popełnić już osiem niewymuszonych błędów. Niemce udało się zniwelować straty odwdzięczając się breakiem, ale Zwonariowa seta już nie oddała. W drugiej partii Niemka odżyła, zakończyła kilka akcji w swoim stylu. Publiczność zgromadzona na Arthur Ashe Stadium była zachwycona. Rosjanka rozzłościła się decyzjami sędziów, ale zachowała zimną krew, obroniła cztery break pointy, a w siódmym gemie przełamała rywalkę. To wystarczyło by znaleźć się w ćwierćfinale.
- Zagrałam dziś dobry mecz, wszystko mi wychodziło. Nie pozwoliłam Sabinie odnaleźć rytmu w pierwszym secie, w drugim grała lepiej, ale udało mi się utrzymać serwis, przełamać ją i zakończyć mecz - powiedziała Rosjanka po meczu, w kolejnej rundzie zmierzy się z Samanthą Stosur. - Ostatnie nasze spotkania z Sam były bardzo wyrównane, żeby ją pokonać będę musiała zagrać swój najlepszy tenis. Jestem podekscytowana kolejnym wyzwaniem! - dodała Zwonariowa.
Stosur po najdłuższym meczu kobiecym w historii US Open przeciwko Nadii Pietrowej (196 minut) miała nadzieję, że w IV rundzie szybciej upora się z Marią Kirilenko. Ambitna Rosjanka nie poddała się bez walki, w drugim secie w tie breaku zwyciężyła do 15, ale w trzecim górą była już Australijka. Stosur popełniła 31 niewymuszonych błędów przy 38 piłkach kończących. Rosjanka aż 51 razy udawała się do siatki, z czego 31 akcji zakończyło się zdobyciem punktu.