Dla Donalda Younga był to pierwszy finał w karierze i widać było, że przeciwnik góruje nad nim doświadczeniem w tego typu spotkaniach (Murray grał w finale po raz 28.). Kluczowym elementem w meczu był doskonale funkcjonujący return Szkota, który całkowicie zneutralizował pierwsze podanie Younga. W całym finale Amerykanin wygrał tylko 32 procent piłek po trafionym pierwszym serwisie. Na pewno nie bez wpływu na dyspozycję amerykańskiego tenisisty był też półfinałowy maraton z Gaëlem Monfilsem.
Murray zaczął pierwszego seta od błyskawicznego wyjścia na prowadzenie 4:0. W oczy rzucała się niemoc Younga, który czasami zagrywał świetne piłki, jednak nie był w stanie utrzymać takiego poziomu przez dłuższy okres czasu i nie wytrzymywał długich wymian, w których Murray był w zasadzie bezbłędny. Do końca seta zawodnicy wygrywali własne podania i zakończył się on wynikiem 6:2 dla szkockiego tenisisty.
Taki rozmiar przegranej wyraźnie podłamał Younga, który w II partii nie nawiązał walki i gładko przegrał 0:6. W całym meczu Amerykanin stracił własne podanie aż 5 razy, a sam nie miał ani jednego break-pointa - Bardzo dobrze zacząłem azjatyckie turnieje. Liczę, że uda mi się utrzymać taką dyspozycję aż do turnieju Masters w Szanghaju - powiedział po meczu zwycięzca. Szkot skomentował także swoje szanse na awans w rankingu: - To świetny start. Federer zawsze gra znakomicie podczas halowych turniejów w Europie, więc muszę dać z siebie wszystko w Azji. Taki mam cel i będę ciężko pracować, żeby go zrealizować - mówił Murray.
Dla Younga sam występ w finale był wielkim sukcesem: - Andy zagrał świetny mecz. Nie mogłem zrobić nic więcej, co zresztą pokazuje wynik. To był mój pierwszy występ w finale. Grałem wcześniej w turniejowym półfinale i w 4. rundzie turnieju wielkoszlemowego, ale to nie to samo. Fantastyczne uczucie, zwłaszcza, że pokonałem tu kilku tenisistów z najwyższej półki - powiedział Amerykanin. Dzięki dobremu występowi w Bangkoku, Young awansuje jutro na najwyższą w karierze, 43. pozycję rankingową.
W rozgrywkach deblistów najlepsi byli Oliver Marach w parze z Aisam-ul-Haq Qureshim. W finale pokonali 7:6(4), 7:6(5) Michaela Kohlmanna i Alexandra Waske.