Federer broni swojej ostatniej korony - uczestnicy Masters 2011

Wielki spektakl tenisowy z udziałem najlepszych na świecie: od niedzieli w londyńskiej hali O2 turniej Masters, oficjalnie Finały ATP World Tour. SportoweFakty.pl prezentują sylwetki zawodników, którzy zagrają o ostatni indywidualny tytuł w sezonie.


(wszystkie foto EPA)

Roger Federer, 30 lat, finalista Roland Garros


Zrezygnował z występów w Azji, bowiem dokuczały mu drobne urazy. Rewelacyjnie wykorzystał jednak trwającą prawie dwa miesiące przerwę. W bardzo dobrym stylu wygrał domowy turniej w Bazylei, a tydzień później po raz pierwszy w karierze wygrał Masters 1000 w Paryżu-Bercy. Federer uwielbia grać w hali, gdzie może w pełni korzystać z zalet doskonałego serwisu i czystych, agresywnych uderzeń, co w połączeniu ze świeżo uzyskanymi znakomitymi wynikami stawia go w roli faworyta imprezy w Londynie.

Po znakomitym końcu ubiegłego roku (wygrane w Sztokholmie, Bazylei oraz Londynie) i inauguracyjnej wygranej w Dausze wielu spodziewało się, że Australian Open padnie łupem Federera. Srogie rozczarowanie przyszło w półfinale, kiedy Roger w trzech setach przegrał z rewelacyjnym Đokoviciem. Potem udało mu się jeszcze osiągnąć finał w Dubaju, w którym ponownie górą był Serb.

Wiosna w wykonaniu tenisisty z Bazylei była całkowicie nieudana. Półfinały w Indian Wells i Miami, porażki w wczesnych fazach w Monte Carlo i Rzymie nie stawiały Szwajcara w gronie kandydatów do tytułu w Paryżu. Jednak Federer pokazał, że nie należy go przedwcześnie skreślać: w półfinale po fenomenalnym spotkaniu pokonał, jako pierwszy w sezonie, Đokovicia i po prawie półtora roku oczekiwania po raz kolejny zameldował się w wielkoszlemowym finale, w którym przyszło mu się zmierzyć z Nadalem. Helwet nie był w stanie powtórzyć występu z półfinału i uległ Hiszpanowi w czterech setach, po raz czwarty przegrywając paryski finał.

Występ na ukochanych trawnikach Wimbledonu to kolejne rozczarowanie, bowiem Federer pożegnał się z imprezą już na etapie ćwierćfinału, przegrywając z Tsongą (po raz pierwszy w karierze przegrał mecz mimo prowadzenia 2-0 w setach). US Open Series to także pasmo niepowodzeń i porażki we wczesnych fazach imprez w Montrealu i Cincinnati. Federer przypomniał o sobie podczas US Open, gdzie bez problemów doszedł do półfinału, w którym po niezwykle emocjonującym pojedynku uległ ostatecznie w pięciu setach Đokoviciovi, mimo dwóch okazji do zakończenia meczu przy własnym podaniu.

Rafael Nadal, 25 lata, mistrz Roland Garros oraz finalista Wimbledonu i US Open


Patrząc na same wyniki, rok można by uznać za bardzo udany. Trzy finały w Wielkim Szlemie (jeden wygrany), pięć finałów turniejów Masters 1000 (także jeden wygrany), triumf w Barcelonie, finał w Tokio, ale... sześć z tych finałów przegrał z Đokoviciem. O ile przegrane na wiosnę w USA można uznać za zrozumiałe (Hiszpan nigdy nie specjalizował się w grze na kortach twardych), o tyle po klęsce w Madrycie wszystko było już jasne: celem na ten sezon jest pokonanie Serba. Đoković odebrał Nadalowi tytuły w Rzymie, Wimbledonie i Nowym Jorku, wszystkie w podobnym stylu - rozbijając tenisistę z Majorki jego własną bronią. Potężnie rotowane forhendy Nadala kompletnie nie robiły wrażenia na rywalu i ich spotkania przypominały raczej walenie głową w mur niż epickie pojedynki. Na plus można zaliczyć w miarę pewne pokonywanie wszystkich innych zawodników, choć nie obyło się bez porażek ze słabszymi tenisistami, zwłaszcza na kortach twardych w drugiej połowie sezonu.

Hiszpan w Azji spisywał się przeciętnie, w dziwnych okolicznościach ulegając w tokijskim finale Murrayowi (nagle zaczął popełniać mnóstwo błędów i grać bardzo pasywnie) i po dość słabym spotkaniu przegrywając z Florianem Mayerem w Szanghaju. Jak w roku ubiegłym, Nadal zrezygnował ze startu w paryskiej hali - by odpocząć i solidnie przygotować się do Masters, których nigdy do tej pory nie wygrał (najlepszy wynik: finał w ubiegłym roku).

Relatywnie słaby serwis i styl opierający się na potężnym top-spinie powoduje, że gra Nadala źle sprawdza się w warunkach halowych. Jednak Hiszpan jak mało kto potrafi dopasować się do warunków gry (zwłaszcza, gdy dysponuje dłuższą przerwą przed turniejem), więc jeśli tylko będzie w pełni zdrowia, to automatycznie trzeba go zaliczyć do grona faworytów turnieju.

Andy Murray, 24 lata, finalista Australian Open


Osiągnięty na początku roku finał Australian Open sugerował, że być może Brytyjczycy wreszcie doczekają się pierwszego od 75 lat wielkoszlemowego mistrza, jednak nadzieje te okazały się być płonne. W każdym z trzech kolejnych półfinałów Murray znajdował pogromcę w osobie Nadala, kończąc kolejny rok bez najważniejszego trofeum. Po klęsce w finale w Australii Szkot lekko zgasł, nie wygrywając już na wiosnę ani jednego spotkania na nawierzchni twardej (porażki w pierwszych meczach w Rotterdamie, Indian Wells i Miami).

Murray "powrócił do żywych" na ziemnych kortach w Monte Carlo, osiągając półfinał, w którym urwał seta Nadalowi, a w Rzymie serwował na mecz przeciw niepodzielnie rządzącemu Đokoviciowi. Pierwszy wygrany turniej w sezonie przypadł na londyński Queen's Club, ku uciesze rodzimej widowni. Jak zwykle szkocki tenisista był groźny podczas US Open Series, notując kolejny wygrany turniej z serii Masters 1000, pokonując w finale imprezy w Cincinnati samego Đokovicia, dla którego była to zaledwie druga przegrana w sezonie. Szczyt formy przypadł jednak na rozgrywki w Azji, kiedy Murray zdobył tytuły kolejno w Bangkoku, Tokio i Szanghaju (drugi wygrany Masters 1000 w tym roku).

Mimo znakomitych wyników w Azji ciężko upatrywać w Murrayu faworyta. Ostatnia porażka z Berdychem w Paryżu dobitnie pokazała, że Szkot wciąż gra zbyt pasywnie w meczach z najpoważniejszymi rywalami (w Azji nie grali m. in. Federer i Đoković). Wciąż także szwankuje pierwsze podanie, którego celność jest najniższa wśród zawodników czołowej czwórki. Nie od dziś też wiadomo, że tenisista z Dunblane bardzo słabo radzi sobie z presją, która podczas turnieju w Londynie będzie szczególnie duża.


Novak Đoković, 24 lata, wygrał trzy tegoroczne turnieje Wielkiego Szlema


To był sezon Serba. Od dawna było wiadomo, że Đoković to nieprzeciętny talent i materiał na wielkiego mistrza, jednak ciągłe problemy zdrowotne i kondycyjne w najcięższych spotkaniach zdawały się skutecznie blokować mu drogę do największych triumfów. Wszystko zniknęło w tym roku, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Tegoroczne wyczyny tenisisty z Belgradu, do US Open włącznie, można porównywać tylko do najlepszych lat Federera. Od początku roku wygrał siedem kolejnych turniejów, za każdym razem w finale pokonując Nadala, odbierając mu tytuły na ceglanych kortach w Madrycie i w Rzymie. Następnie wygrany Wimbledon (Nadal pokonany po raz piąty) i Masters 1000 w Montrealu, finał w Cincinnati, na koniec wygrana w US Open po niesamowitym półfinale z Federerem (obronione piłki meczowe) i kolejnej batalii z Hiszpanem w finale.

Đoković w tym sezonie jest niezwykle szybki i agresywny, to on dyktuje warunki w grze, a nie oddaje inicjatywę. Znacznej poprawie uległ serwis i forhend, na których może polegać w takim samym stopniu jak na swoim wybornym bekhendzie.

Jednak po US Open przyszła odwilż. Serb wyraźnie odczuł trudy sezonu, doskwierać zaczęły mu plecy i bark, co zaowocowało najpierw kreczem w meczu Pucharu Davisa, a potem długą przerwą i rezygnacją z turniejów w Pekinie i Szanghaju. Po powrocie na korty Đoković nie zachwyca. Najpierw sensacyjna przegrana z Nishikorim w Bazylei, potem poddany bez gry mecz z Tsongą w Paryżu. Tenisista z Belgradu w spotkaniach popełnia dużo niewymuszonych błędów, wyraźnie daleki jest od dyspozycji, którą zachwycał przez większą część sezonu. Serb ma możliwości, by w hali wygrywać (co pokazał już w Masters 2008), zwłaszcza po poprawie serwisu i wzmocnieniu uderzeń. Jeśli jednak nie nastąpi nagła zwyżka formy, to o wygraną w Londynie może być bardzo ciężko.

Jo-Wilfried Tsonga, 26 lat, półfinalista Wimbledonu


Dał próbkę swoich możliwości w Rotterdamie, gdzie osiągnął pierwszy w sezonie finał, w którym musiał jednak uznać wyższość Robina Söderlinga. To był dobry znak, bo początek roku to dla Tsongi powrót po kontuzji i średnio udane starty na kortach twardych. Także jednak o wiosennych występach powinien jak najszybciej zapomnieć: w żadnym turnieju nie wygrał więcej niż dwóch spotkań.

Kolejna zwyżka formy pojawiła się podczas turnieju na trawiastych kortach Queen's Clubu, gdzie Francuz doszedł do finału, pokonując po drodze lidera rankingu, Rafaela Nadala. Największą sensację Tsonga sprawił na Wimbledonie, eliminując w ćwierćfinale Rogera Federera i po raz pierwszy osiągając półfinał innego turnieju wielkoszlemowego niż Australian Open.

Podczas US Open Series reprezentant Francji zanotował dwa dobre występy: półfinał turnieju Masters 1000 w Montrealu (ponownie pokonał Federera) i ćwierćfinał US Open (tym razem Szwajcar wyszedł z konfrontacji zwycięsko). Najlepsze wyniki przyszły jednak jesienią. Podczas halowego turnieju w Metz Tsonga wywalczył pierwszy tytuł w sezonie (i pierwszy od prawie dwóch lat), potem zaś był najlepszy w Wiedniu, a w ostatnim starcie sezonu zasadniczego osiągnął finał turnieju Masters 1000 w Paryżu, dzięki czemu wyrównał najwyższą w karierze szóstą pozycję rankingową.

Francuz jest zawodnikiem niezwykle groźnym na szybkich kortach. Dysponuje potężnym serwisem, który w hali może być kopalnią punktów oraz znakomitym forhendem i niezłym czuciem przy siatce. Nie boi się grać ofensywnie i preferuje bezkompromisową grę. Tsonga lubi grać na kortach halowych i nawet jeśli ciężko widzieć go w roli faworyta londyńskich zawodów, to na pewno może być kandydatem do wyjścia z grupy i napsuć sporo krwi najlepszym.

David Ferrer, 29 lat, półfinalista Australian Open


Hiszpan rozegrał bardzo dobry sezon, który rozpoczął od wygranej na twardych kortach w Auckland, a następnie osiągnął pierwszy w karierze półfinał Australian Open (porażka z Murrayem). Pod koniec lutego Ferrer udanie obronił tytuł w meksykańskim Acapulco, pokonując w finale Nicolása Almagro. Wiosenne występy w Ameryce były co prawda mniej udane, ale walencjanin ponownie zaatakował podczas europejskiego cyklu rozgrywek na kortach ziemnych: najpierw osiągnął w Monte Carlo drugi w karierze finał Masters 1000, w którym musiał jednak uznać wyższość Nadala, w kolejnych tygodniach dołożył finał w Barcelonie i półfinał w Madrycie. Tylko Roland Garros to delikatne rozczarowanie, bowiem zakończył swój udział już na IV rundzie, przegrywając z Gaëlem Monfilsem.

Podczas Wimbledonu Ferrer osiągnął także IV rundę, gdzie uległ Tsondze. Po turnieju w Londynie Hiszpan zaliczył finał w szwedzkim Båstad. W lipcu, podczas treningu, Ferrer doznał pęknięcia kości w nadgarstku, co pokrzyżowało jego letnie plany. Mimo to udało mu się osiągnąć ćwierćfinał US Open, potem finał w Szanghaju.

Mimo wysokiej pozycji rankingowej i bardzo dobrych wyników w tym sezonie nie można upatrywać w Ferrerze kandydata do wygranej w Londynie. Hiszpan jest zawodnikiem specjalizującym się w grze na wolnych nawierzchniach i nie dysponuje ani uderzeniem kończącym, ani bardzo dobrym serwisem, co nie daje mu większych szans w spotkaniach z czołówką.

Tomáš Berdych, ćwierćfinalista Australian Open


Czech w tym roku spisywał się dobrze, lecz pozostał pewien niedosyt, bowiem spora ilość ćwierćfinałów i półfinałów zaowocowała zaledwie jednym tytułem. Berdych osiągnął wiosną trzy ćwierćfinały turniejów Masters 1000 (Miami, Madryt, Rzym). Po Wimbledonie i rozstaniu ze swoją wieloletnią partnerką, Lucie Šafářovą, Czech dołożył kolejne dobre starty w dużych turniejach: ćwierćfinał w Montrealu oraz półfinały w Cincinnati i Paryżu. Do tego regularnie dochodził do dalekich faz w mniejszych imprezach, co pozwoliło na solidne zadomowienie się w czołowej ósemce rankingu. W sierpniu dokuczały mu problemy z barkiem, przez które był zmuszony poddać dwa spotkania. Najlepszym tegorocznym wynikiem Czecha w Wielkim Szlemie jest ćwierćfinał Australian Open. Berdych wystąpił w tym sezonie w zaledwie jednym finale (wygrana w Pekinie).

Berdych jest zawodnikiem nieobliczalnym. Dysponuje świetnym serwisem i piorunującym forhendem, który stanowi zagrożenie dla każdego rywala. Znany jest jednak ze słabej wytrzymałości psychicznej i tendencji do zawodzenia w najważniejszych momentach. Wygrana z Murrayem w Paryżu podnosi notowania Czecha, jednak ciężko widzieć go w półfinałach (choć przy nie najlepiej dysponowanych rywalach w grupie jest to możliwe).

Mardy Fish, 29 lat, ćwierćfinalista Wimbledonu

Amerykanin jest jedynym debiutantem w stawce. Wysoką pozycję w rankingu Fish zawdzięcza przede wszystkim bardzo dobrym występom w turniejach Masters 1000 na szybkich nawierzchniach (półfinały w Indian Wells i Cincinnati, finał w Montrealu). W drodze po zwycięstwo w prestiżowym US Open Series tenisista z Ediny wygrał jeszcze zawody w Atlancie i osiągnął finał w Los Angeles. Najlepszy start wielkoszlemowy zanotował w Wimbledonie, gdzie uzyskał ćwierćfinał (przegrana z Nadalem).

Ostatnie występy Amerykanina były jednak niepokojące. Porażka w pierwszym meczu w Szanghaju, krecze w Bazylei i Paryżu połączone z informacjami o odnawiającej się kontuzji lewej nogi nie napawają optymizmem. Co prawda Fish twierdził, że będzie w stanie zagrać w Londynie, lecz trudy sezonu i nie do końca wyleczone urazy nie ułatwią mu i tak już bardzo trudnego zadania.

Fish preferuje grę na szybkich nawierzchniach twardych, gdzie dużą przewagę wypracowuje sobie znakomitym serwisem. Pewnie operuje uderzeniami z obu stron, a także bardzo dobrze gra przy siatce, jednak w zaistniałych okolicznościach nikogo nie zdziwi, jeśli zakończy udział w turnieju z zerowym dorobkiem punktowym.

Komentarze (0)