AO: Zwycięstwo rodzi się w bólach, trzygodzinny maraton Radwańskiej z Mattek

Agnieszka Radwańska (WTA 8) przezwyciężyła kryzys i pokonała Bethanie Mattek-Sands (WTA 67) 6:7(10), 6:4, 6:2 po równo trzech godzinach walki. W II rundzie Polka zagra z argentyńską kwalifikantką Paulą Ormaecheą (WTA 189).

Nie sztuką jest wygrać mecz, gdy wszystko układa się jak należy. Polka w trudnych warunkach pogodowych przetrwała kryzys i nie dopuściła do powtórki sprzed trzech lat, gdy w I rundzie w rozgrywanym przy równie silnych podmuchach wiatru spotkaniu poległa w starciu z Kateryną Bondarenko. W II rundzie krakowianka zagra z Ormaecheą, która niespodziewanie pokonała Simonę Halep (WTA 50) 6:1, 3:6, 7:5.

Mattek przez długi czas grała jak zawodniczka ze ścisłej czołówki, ale Polka też pozwoliła jej na te szaleństwa będąc przez większość meczu bardzo pasywna. Kolejny dzień konia znacznie niżej notowanej tenisistki w meczu z Radwańską? Nie tym razem, krakowianka wybijana z uderzenia drop-szotami, lobami i wolejami oraz kąsana zabójczymi returnami (głównie z bekhendu) lepiej wytrzymała końcówkę, a Amerykanka coraz mocniej słabła w oczach. Od początku do końca atakująca Mattek miała aż 81 kończących uderzeń (Isia 29), ale też zrobiła 65 niewymuszonych błędów, podczas gdy Polka tylko 13. Chodząca do przodu 26 26-latka z Phoenix skończyła wolejem 51 z 72 piłek (krakowianka przy siatce znalazła się 43 razy i zdobyła 22 punkty). W trwającym równo trzy godziny spotkaniu Radwańska obroniła 13 z 14 break pointów, a sama wykorzystała siedem z 13 szans na przełamanie podania rywalki.

W gemie otwarcia I seta Mattek poczęstowała Radwańską lobem i bekhendem wzdłuż linii, ale pozostałe punkty padły łupem serwującej Polki. W drugim gemie niezwykle agresywna od początku Amerykanka popisała się trzema wolejami, a w czwartym zagrała trzy drop-szoty (wszystkie skuteczne z dużą dozą szczęścia dzięki kręcącemu wiatrowi) i uratowała się po obronie dwóch break pointów. W piątym gemie 26-latka z Phoenix poszła za ciosem, krosem bekhendowym uzyskała dwa break pointy i wolejem wykorzystała już pierwszego. Po utrzymaniu podania na sucho Amerykanka prowadziła 4:2. W siódmym gemie Isia obroniła trzy break pointy, ale szalejąca Mattek (returny, drop-szoty, woleje - panie chyba rolami się zamieniły, to krakowianka zazwyczaj gra takimi krótkimi piłkami) akcją drop-szot + wolej uzyskała czwartego i wykorzystała go returnem wymuszającym błąd. Polka rozpoczęła pogoń, w ósmym gemie odrobiła stratę jednego przełamania, a w dziewiątym, choć Amerykanka wciąż trafiała ryzykując returnem bekhendowym, zdołała utrzymać podanie.

W nerwowym 10. gemie Radwańska obroniła cztery piłki setowe i wykorzystując drugiego break pointa (z pomocą przyszła coraz więcej psująca rywalka pakując smecza w siatkę) z 2:5 wyrównała na 5:5. Po utrzymaniu podania krakowianka po raz drugi objęła prowadzenie w secie. Licznie zebrani na trybunach Polacy liczyli, że Isia weźmie przykład z Karoliny Woźniackiej (w Pucharze Hopmana Dunka wygrała z Amerykanką seta, choć przegrywała 1:5), lecz tak się nie stało. Horror w końcówce nie jednego bardziej emocjonalnego fana mógł wykończyć. W 12. gemie Mattek zagrała trzy drop-szoty z rzędu (przy dwóch poprawka z woleja, trzeci wygrany bezpośrednio), a w tie breaku wróciła z 1-5. W nerwowej końcówce Amerykanka obroniła trzy piłki setowe (drugą odwrotnym krosem forhendowym, trzecią bekhendem wzdłuż linii) i wygrywającym serwisem za siódmym setbolem zamknęła trwającą 75 minut partię.

Na otwarcie II seta Isia łatwo przełamała Mattek, po czym sama oddała podanie po grze na przewagi. Amerykanka cały czas robiła co chciała przy serwisie krakowianki returnem i wolejem. Po trzecim gemie tenisistka z Phoenix poprosiła o przerwę medyczną z powodu problemów z biodrem, ale po powrocie na kort ciągle grała jak nakręcona. W piątym gemie utrzymała podanie na sucho popisując się kolejnym drop-szotem (czy z forhendu czy z bekhendu nie robiło jej kompletnie żadnej różnicy). W siódmym gemie Mattek uruchamiając dwa wielkie serwisy wróciła z 15-30, po czym popełniła trzy banalnie proste błędy (przy break poincie wpakowała woleja w siatkę). Po utrzymaniu podania na sucho krakowianka prowadziła 5:3, a seta zakończyła w 10. gemie. Isia obroniła dwa break pointy przy 15-40 i kapitalnym minięciem bekhendowym po krosie uzyskała piłkę setową. Bekhend tym razem zawiódł Mattek i po ponad dwóch godzinach walki zawodniczki musiały przystąpić do III seta.

W maratońskim drugim gemie III seta (22 punkty, ponad 13 minut walki) Mattek zagrała trzy wspaniałe returny (szczególnie imponujący był forhendowy, bo po bardzo dobrym serwisie Radwańskiej, a tego dnia serwis Polki delikatnie mówiąc szwankował). Krakowianka obroniła cztery break pointy i swoją firmową akcją drop-szot + lob (tego dnia takimi kombinacjami doprowadzała ją do szewskiej pasji Amerykanka) uratowała podanie. W trzecim gemie drop-szot trzykrotnie zawiódł Mattek (dwa popsute, trzeci odegrany przez Isię po głębokim krosie) i Radwańska przełamała rywalkę. W czwartym gemie Amerykanka bekhendowym minięciem dwukrotnie skarciła krakowiankę za nonszalanckie ataki i wyrównała na 2:2, ale to było wszystko, na co było ją stać. Po ponownym przełamaniu rywalki z Phoenix i utrzymaniu podania na sucho (lob i dwa asy) Radwańska prowadziła 4:2 i do końca nie oddała już żadnego gema korzystając z mnożącej się liczby niewymuszonych błędów Amerykanki.

Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy (Plexicushion), pula nagród 26 mln dol. austr.
poniedziałek, 16 stycznia

I runda gry pojedynczej:

Agnieszka Radwańska (Polska, 8) - Bethanie Mattek-Sands (USA) 6:7(10), 6:4, 6:2

Źródło artykułu: