Zdobywając 20. w karierze tytuł w imprezie rangi Masters 1000 (wcześniej Masters Series), Federer został rekordzistą pod tym względem, zrównując się z Rafaelem Nadalem. To był już jego 104. finał w premierowym cyklu; wygrał po raz 74., po raz czwarty w tym roku (po Rotterdamie, Dubaju i Indian Wells).
Mistrzami niebieskiej mączki także polscy debliści
Federer (w całym meczu 44 kończące uderzenia przy 42 Czecha) serwował, by wygrać spotkanie przy 5:3 w decydującej partii, ale piłki meczowe wywalczył dopiero przy serwisie Berdycha. Rywale co chwilę popisywali się asami (13-10 dla Federera).
Niesamowity w punktowaniu bezradnego rywala był Berdych w otwierającym secie, w którym nie dał Szwajcarowi ani jednej szansy na przełamanie, sam wychodząc już na 5:2. - Nie zgodzę się z tym, że grałem wtedy swój najlepszy tenis - przyznał Czech. - Grałem po prostu na tyle dobrze, by tego seta wygrać - dodał.
Sytuacja zmieniła się w drugiej partii: Berdych stracił podanie na 0:3, a gdy już to odrobił (5:5), doszło do przedziwnego gema, w którym najpierw trzema asami obronił trzy setbole (od 0-40), by następnie popełnić dwa po kolei... podwójne błędy serwisowe i w ten sposób podarować Federerowi seta.
- Wygrało doświadczenie Rogera - skwitował mecz Berdych.