Tomasz Lorek: Andy Roddick - Wojownik z duszą freestyle'owca (cz. 2)

[tag=1390]Andy Roddick[/tag] zdecydował się niedawno na zakończenie kariery sportowej. O wielkim amerykańskim tenisiście pisze Tomasz Lorek (część 2).

W tym artykule dowiesz się o:

Część I --->>>

W ćwierćfinale Amerykanie pokonali Hiszpanów 4-1. Winston - Salem, Północna Karolina, hala wypełniona 14 tysiącami widzów. Lawrence Joel Coliseum. - Myśleliśmy, że nie dostaniemy gęsiej skórki wychodząc z tunelu na prezentację, ale wszyscy skapitulowaliśmy. Atmosfera była fantastyczna. Graliśmy w hali noszącej imię amerykańskiego bohatera, który podczas wojny w Wietnamie, choć sam był ranny, uratował życie tuzinowi rodaków - wyznaje A - Rod. Półfinał w Goeteborgu. Amerykanie walczyli z grypą. USTA robiła wszystko, aby rywale nie dowiedzieli się o niedyspozycji kwartetu, a Mats Wilander uspokajał szwedzką prasę, aby nie odwoływała się do historii. Hala w Goeteborgu była talizmanem dla Szwedów. - Każdy kto interesuje się tenisem, wie, że w Scandinavium trzykrotnie pokonaliśmy Amerykanów, ale to nie ma teraz żadnego znaczenia - mówił Mats. 7 - krotny zwycięzca Wielkiego Szlema w singlu miał rację. Andy Roddick pokonał Jonasa Bjorkmana i upadł na kort w geście radości. - Po to się trenuje, po to się pracuje, aby oddychać pełną piersią w takiej chwili jak ta. Jestem dumny, że tworzymy paczkę przyjaciół, która doskonale rozumie o co chodzi w życiu - wyznał w Goeteborgu Andy.

Przełom listopada i grudnia 2007 roku. Portland, stan Oregon. Finał Pucharu Davisa: USA - Rosja. Szamil Tarpiszczew, kapitan rosyjskiej reprezentacji przepraszał, że jego kamanda przybyła na oficjalną kolację ubrana jak na dyskotekę. - To nie znaczy, że nie odnosimy się z szacunkiem do gospodarzy. Po prostu uszyto nam ciuchy w jednym rozmiarze. Poczuliśmy się jak w czasach Związku Radzieckiego. Wszystko skrojone na jedną miarę, a jak zauważyliście Dima Tursunow ma inne gabaryty niż Kolia Dawidienko - tłumaczył Tarpiszczew starając się nie schodzić z wyżyn humoru. Amerykanie w czarnych marynarkach i szarych krawatach… Jednak w chwili triumfu, nawet Amerykanie, przywiązujący wagę do najdrobniejszych detali, dali się ponieść fantazji. Po wygranej braci Bryan w deblu, Amerykanie prowadzili 3 - 0 i już nikt nie mógł im odebrać 32 triumfu w Pucharze Davisa. Andy Roddick poczuł, jakby wykonał pełną pętlę. Położył się do łóżka o 5 nad ranem w niedzielę. Kiedy kalifornijscy bliźniacy ujrzeli Andy’ego przed południem, Bob zażartował do Mike’a: - Coś mi się wydaje, że jeden z nas musi przystąpić dziś do meczu w singlu. I pięknie, bo młodość ma swoje prawa. Podczas uroczystej dekoracji Andy pojawił się w… kapciach. Cała ekipa USA w sportowym obuwiu, a Andy w odjechanych brązowych kapciach. Włoch Francesco Ricci Bitti, prezydent ITF zakrył oczy, udawał, że oślepia go oświetlenie, ale w głębi duszy cieszył się, bo sam chętnie zaszalałby w stylu A - Roda… Krople deszczu zaczęły spadać na Memorial Coliseum… - Siedem lat w roli kapitana. Nie zawsze bywało różowo, ale ci chłopcy zasługują na najwyższe słowa uznania za determinację i odwagę w sięganiu po marzenia - mówił wzruszony Patrick McEnroe.

Zaczynali razem z Roddickiem. Andy skończył nieco później, bo Patrick McEnroe pożegnał się z reprezentacją we wrześniu 2010 roku wygrywając w Bogocie z Kolumbią, a A - Rod w lipcu 2011 roku. I to gdzie, w Austin, w stanie Teksas, w hali Frank Erwin Center… Amerykanie przegrali z Hiszpanią 1-3. - Nigdy nie zapomnę meczu w Madrycie na Plaza de Toros de las Ventas (półfinał Grupy Światowej, wrzesień 2008). Powiedziałem wtedy do Rafy, że to odlotowe grać w tenisa na arenie walk byków. Niewiele osób mogło przeżyć coś takiego. A i jeszcze jedno. Zapamiętam Plaza de Toros z jeszcze jednego powodu. Na tym obiekcie swoimi trikami popisywał się Travis Pastrana, guru freestyle motocrossu. Nie chcę zagłębiać się w temat, aby nie podróżować po obrzeżach ignorancji, ale ilekroć patrzę jak mój rodak, Nate Adams, frunie w powietrzu na motocyklu podczas Red Bull X - Fighters, zastanawiam się czy ci ludzie są geniuszami czy idiotami. Sam nie wiem, ale to porządni chłopcy. Tworzą muzykę, mają swój strumień świadomości tak jak Ronnie Renner, który zasiadając do filiżanki kawy pyta kelnera czy to rzeczywiście espresso czy może jednak paliwo do rakiet! - Andy to nie tylko miłośnik tenisa, koszykówki, kolarstwa, futbolu amerykańskiego, ale również freestyle motocrossu…

Fort Worth, miejsce, w którym Andy zauroczył się Pucharem Davisa. Roddick wie, że w 2009 roku w Fort Worth pierwszego podwójnego backflipa wykręcił Cameron Sinclair…

Patrick i Andy. Duch amerykańskiej kadry w Pucharze Davisa przyjął najpiękniejsze szaty podczas wyprawy do Paryża jesienią 2002 roku. Przed półfinałem Grupy Światowej: Francja - USA, Todd Martin, zrobił uroczy egzamin Andy’emu Roddickowi. Panowie usiedli sobie na kortach Roland Garros, a Todd jako starszy kolega rozpoczął od pytania: - Andy, jesteś w stanie wymienić czterech tenisowych muszkieterów rodem z Francji? - Lacoste, Perry, er… - zaczął wyliczankę Roddick. - Zaraz, zaraz, powiedziałeś, że Perry był jednym z francuskich muszkieterów? - wychwycił czujny Todd. „Nie, powiedziałem, że on pił wodę Perrier” - błyskotliwie odparł Andy… Tenis zubożeje w warstwie fascynującego humoru, skoro Roddick postanowił pożegnać się z kortem…

Andy Roddick
Andy Roddick

Wimbledon… Andy Roddick trzykrotnie dotarł do finału. W 2004 i 2005 roku nie miał większych szans na sukces w zderzeniu z geniuszem z Bazylei, ale w 2009 roku Andy był w takim sztosie, że mógł pokonać Federera. Wygrał pierwszego seta 7-5, a w II secie nastąpił tiebreak, którego Andy nie zapomni do końca życia. Prowadził 6-2, ale wtedy przebudził się Roger i wygrał go 8 - 6. Można zastanawiać się jak potoczyłby się mecz, gdyby wysoko grany backhand wolej Roddicka odczarował wimbledońską trawę. - Roger wydawał się kompletnie niewzruszony tym, że byłem o włos od prowadzenia 2-0 w setach. Zero frustracji - dziwił się po meczu Andy. Trzeci set znów zakończony tiebreakiem, Szwajcar wyszedł na prowadzenie 2-1 w setach, ale wojownik z Nebraski ani myślał się poddać. 6-3 dla Roddicka w IV partii. I niezwykły V set. 16 - 14 dla Rogera. Widzowie skandujący imię Amerykanina po meczu. - To był przepiękny gest ze strony publiczności. Doceniono nasz wysiłek. Niestety, przegrałem. Nie wiem, w którym momencie czułem, że wracam do gry, że mogę jeszcze odwrócić losy pojedynku. Nie mam zdolności parapsychologicznych. Jestem tenisistą - mówił załamany po porażce Roddick. To był fenomenalny turniej Andy’ego. Spośród siedmiu pojedynków, trzy zasłużyły na miano czarodziejskich. Pięciosetowy ćwierćfinał z Lleytonem Hewittem, cztery sety w półfinale z Andym Murrayem i finał z Rogerem Federerem.

Minął rok, emocje ostygły, a Andy przekonał się, że jego finał Wimbledonu’2009 trwający 256 minut to pestka w porównaniu z tym co zafundowali fanom białego sportu John Isner i Nicolas Mahut. Sędzia Mohamed Lahyani, który prowadził mecz przez 11 godzin i 5 minut, obejrzał 216 asów (113 Isnera i 103 Mahuta). Andy nie byłby sobą, gdyby nie uwolnił wodzy fantazji. W trakcie trwającego 3 dni meczu (22 - 24 czerwca 2010 roku), Andy zjawił się w okolicach kortu nr 18. Przywiózł gigantyczną pizzę dla swojego rodaka. John tylko pokręcił głową z politowaniem, uśmiechnął się, na co Andy zareagował jak przystało na genialnego prześmiewcę: "Coś nie tak, John? Miałem przywieźć pieczone ziemniaki?"

Żartowniś. Kiedy w 2009 roku Roddick zagrał z Fishem w debla podczas turnieju z cyklu Masters Series w Indian Wells, doszło do zabawnej sytuacji. Po wygranym meczu z parą: Max Mirnyi / Andy Ram, Mardy w geście radości wskoczył na plecy, na tzw. barana Andy’emu. - Nie odczuwasz bólu po tym jak Mardy wskoczył ci na plecy? - zapytał reporter. - Nie, Mardy dźwigał mnie i wynosił na wyżyny przez 3 sety, on ciągnął mecz, a ja niosłem go zaledwie przez 5 sekund. Wszystko w porządku - rzekł Andy. Do miana legendy urosła konferencja prasowa z 14 marca 2008 roku. Podczas turnieju Pacific Life Open w Indian Wells, Andy dworował sobie z pytań o "departament miłości". Na początku konferencji powietrze nakłuwały pytania o turniej w Dubaju, rozstanie z Connorsem, sentyment do kortów na kalifornijskiej pustyni, aż tu nagle pojawił się kwiatuszek w postaci miłosnych sekwencji. - Andy, cóż takiego, jeśli mogę zapytać, dzieje się w departamencie miłości? - spytał żeński głos. - Wokół ciebie jest tyle kociaków poruszających się w tenisowych spódniczkach. Wzdychają do ciebie, są ochy i achy, mrugają do ciebie oczkami. Dobrze się bawisz?. „Taak, wow! - zachwycał się Andy. - Wiesz, one okazują szacunek należny sportowcowi - kontynuuje reporterka. - Boże, powinnaś częściej wpadać na konferencje prasowe! Jezu, jest bosko - Roddick utrzymywał się na wysokiej fali. - Dziewczyny nie przychodzą tu bez powodu - rzekła uwodzicielsko reporterka. - Wreszcie znalazłem osobę, która jest bardziej hiperaktywna ode mnie. Niewiarygodne! Co jadłaś na śniadanie? - Andy świetnie się bawił. - Mama zrobiła mi śniadanie - pada odpowiedź. - A czy mama miała na sobie jedną z tych pięknych tenisowych spódniczek kiedy przyrządzała jajka na śniadanie? Już sam nie wiem czego dotyczyło twoje pytanie - Andy fruwał w przestworzach nakreślonych przez Johna Cleese’a. - Pytałam czy znajdujesz czas na miłość? - wspaniałym passing shotem popisała się reporterka. - Ja jestem stworzony, aby kochać. Kocham wszystkich. Zakochuję się w tobie podczas tej konwersacji - odpowiedział Roddick. - Jesteś cudowny. Dziękujemy, że przybyłeś do Indian Wells - powiedziała reporterka. - Jesteś odlotowa - rzekł Andy. - W imieniu młodych dziewczyn i swoim, chcę powiedzieć, że podziwiamy cię za twoje występy. Podobasz nam się - reporterka podążała w kierunku smecza. - Dziękuję. Nigdy nie zapomnę tej chwili - "rozczulił się" Andy. Po chwili nastąpiło zejście na ziemię. Do salki wkroczyła australijska deblistka, Rennae Stubbs i wtrąciła swoje trzy grosze. Zbliżała się godzina, w której zaplanowano konferencję ze Stubbsie, więc Rennae wrzuciła: - Próbuję zadbać o dogodne warunki do przeprowadzenia wywiadu. Możesz ściszyć głos i delikatnie streszczać się, Andy?. Roddick był w doskonałym humorze, więc odparł: "Ściszyć głos? Wow". Straganik, na którym rozdawano humor został zamknięty…

W 2003 roku Roddick wygrał turniej z cyklu Masters Series w Kanadzie. Był to wystarczający pretekst do zabawy. - Wiem, że Brad (Gilbert) będzie przerażony, ale słowo się rzekło. Zakład to zakład. Brad będzie musiał skoczyć ze spadochronem z samolotu. Ze mną… Ja skakałem już 4 razy. Już to widzę… Brad panicznie boi się kiedy spogląda w dół z balkonu na drugim piętrze. Będzie cudna zabawa. Być może Brad nawet pobrudzi swoje tekstylia… Będzie wesoło, choć nie potrafię przewidzieć co się wydarzy. Zadzwonię jutro na 1-800-skoki ze spadochronu i zapytam czy nie mają jakiegoś odlotowego miejsca na lądowanie w okolicach Cincy? - zaśmiewał się Andy.

Roddick. Mistrz świata juniorów w 2000 roku. Najmłodszy Amerykanin, który ukończył sezon jako nr 1 rankingu w 2003 roku. 21 lat i 3 miesiące. Mistrz US Open’2003, finalista US Open’2006. - Dwa miesiące temu mówiliście, że Roddick nie wygra już żadnego tenisowego meczu, a tu proszę, awansowałem do finału US Open - mówił w 2006 roku w Nowym Jorku Roddick. Czasami uwielbiał zadrwić z dziennikarzy, ale zawsze czynił to z klasą. Wbrew temu, że krążą o nim opinie, że to dowcipniś i bawidamek, w Andym mieszka gigantyczna wrażliwość. Ciepła i serdeczności jest w Roddicku więcej aniżeli lodu w Perito Moreno. W 2004 roku otrzymał wspaniałą nagrodę - Arthur Ashe Humanitarian Award. To przepiękne wyróżnienie, ale najważniejsze jest to, że w sercu Andy’ego obok miłości do sportu na stałe zamieszkuje wrażliwość.

Podczas US Open’2012 zapłakał i wzniósł wzrok do niebios wspominając swojego przyjaciela, Kena Meyersona, który pewnie ogląda tenis z niebiańskich wyżyn. - Kiedy grałem ostatnie gemy meczu z Delpo, rozmyślałem o tym jak mama Blanche zaprowadzała mnie na pierwsze treningi. Myślałem o dawnych meczach, a z drugiej strony musiałem odczytywać serwis jednego z najlepszych graczy na świecie i najbardziej miłych ludzi - Argentyńczyka Juana Martina Del Potro. Nie zapomnę ani jednej chwili spędzonej na korcie - mówił wzruszony Andy po ostatnim meczu w swojej karierze. Brooklyn zalała się łzami, Andy też nie wytrzymał. Cudowne chwile. Lionel Richie, Elton John, Jimmy Buffett, Dave Matthews Band już się uśmiechają. A wraz z nimi tysiące dzieciaczków, kochanych brzdąców, dla których Andy niebawem otworzy ośrodek we wschodnim Austin. A - Rod będzie rósł przyglądając się jak rozwijają się młodzi ludzie. Sam wie, że doświadczył niezwykłych rzeczy i miał szczęście, że grał w tenisa, spełniał marzenia, więc teraz chce dzielić się szczęściem z innymi…

Tomasz Lorek

Komentarze (0)