Po uzyskaniu awansu do Grupy I Strefy Euro-Afrykańskiej Pucharu Davisa reprezentacja Polski mogła pozwolić sobie na roszady personalne w spotkaniach ostatniego dnia. Zamiast pojedynków Łukasza Kubota z Uładzimirem Ignatikiem i Jerzego Janowicza z Dmitrijem Żyrmontem na korty w łódzkim Pałacu Sportu wybiegli Marcin Matkowski i Maciej Smoła. Ignatika zastąpił Aleksander Bury.
Dla "Matki" był to powrót do singla po długiej przerwie. - Zagrałem pierwszy raz od pięciu lat w singlu, to zupełnie inne spotkanie niż debel: inne poruszanie się, geometria kortu. Ale nie było tak tragicznie chociaż nie było też dobrze. Jednak czego można się było spodziewać po tak długiej przerwie.
Polacy już w sobotę zanotowali na swoim koncie trzy punkty, dlatego też ewentualne porażki ostatecznego wyniku nie mogły wypaczyć. W końcowym rozrachunku Polska pokonała Białoruś 3:2 (w protokole z meczu Jerzego Janowicza z Dmitrijem Żyrmontem wpisano walkower dla Białorusina, gdyż Maciej Smoła nie był uprawniony do gry), ale i tak najważniejszą informacją weekendu był awans tenisowej reprezentacji do Grupy I Stref Euro-Afrykańskiej. - Mamy dwóch zawodników w Top 100: do Łukasza dołączył Jerzy, a my z Mariuszem od jakiegoś czasu gramy na najwyższym poziomie. Ta reprezentacja nie ma słabych punktów, jeśli wszyscy jesteśmy zdrowi, bo w ostatnim czasie to właśnie było naszym problemem. Wydaje mi się, że w takim składzie jesteśmy w stanie wygrać z każdym - ocenił Marcin Matkowski.
Przed naszym deblem numer 1 teraz tydzień przerwy. Następnie Matkowski i Fyrstenberg ruszą do Kuala Lumpur. - Mamy nadzieję, że do końca roku zagramy jeszcze w 4-5 turniejach - powiedział "Matka".