(Około)Tenisowy przegląd sezonu: Ogień w Wiecznym Mieście

Wgniatający w fotel spektakl stworzyli na Foro Italico Rafael Nadal i Tomas Berdych. Mimo dwusetowego rozstrzygnięcia, był to jeden z najlepszych pojedynków minionego sezonu.

Tomáš Berdych to jeden z tych zawodników, którzy regularnie sprawiają kłopoty przedstawicielom "Wielkiej czwórki" współczesnego tenisa. Bezkompromisowy styl, oparty na mocnym serwisie i potężnych ciosach wymierzanych z głębi kortu, połączony z niezłą grą przy siatce, czyni z Czecha przeciwnika groźnego, lubiącego dominować i brać sprawy we własne ręce.

Lider czeskiej reprezentacji pokonał na turniejach wielkoszlemowych zarówno Rogera Federera, jak i Novaka Djokovicia oraz Andy'ego Murraya. Ze ścisłej światowej czołówki opiera mu się tylko Rafael Nadal, choć pojedynki Berdycha z Hiszpanem często są zacięte i w każdym z nich (na chwilę obecną już 15) Czech stawiał twarde warunki przynajmniej w jednym secie.

Do rzymskiej imprezy tenisiści przystępowali w zgoła odmiennych nastrojach. Czech przybył do Rzymu uskrzydlony finałem osiągniętym w Madrycie, Nadal chciał zaś jak najszybciej zapomnieć o błękitnej katastrofie w Caja Mágica. Turniej był szczególnie ważny dla Hiszpana, bowiem była to ostatnia szansa na podreperowanie nie najlepszego nastroju przed kulminacją na paryskich kortach Rolanda Garrosa.

Bilans bezpośrednich spotkań tenisistów jest nieco zwodniczy. Przed starciem na Foro Italico, Nadal wygrał z Berdychem dziesięć kolejnych pojedynków, choć kilka poprzednich konfrontacji było wyrównanych, na czele z ćwierćfinałem tegorocznego Australian Open (Hiszpan przegrał pierwszą partię, a w drugiej bronił setbola). Obaj zawodnicy osiągnęli ćwierćfinał turnieju bez przegrania seta, tylko zaostrzając apetyty kibiców, a nie od dziś wiadomo że Czech na kortach ziemnych grać potrafi, bowiem właśnie w Paryżu osiągnął pierwszy w karierze wielkoszlemowy półfinał.

Poziom a priori dobrze zapowiadającego się pojedynku przerósł jednak najśmielsze oczekiwania, a dawka spektakularnego tenisa zaserwowana przez obu zawodników mogła zadowolić najbardziej wymagających miłośników białego sportu.

Już w pierwszym punkcie pojedynku Nadal popisał się swoim koronnym uderzeniem: posłał w doślizgu piorunujące minięcie z forhendu, które nacierający Berdych tylko odprowadził wzrokiem. Hiszpan przystąpił do meczu nastawiony nadzwyczaj ofensywnie i Czech przekonał się o tym w gemie otwarcia. Seria wirujących pocisków z forhendu dała królowi kortów ziemnych cenne przełamanie, które utrzymał do końca partii. Ale w jakim stylu!

Nadal był na korcie dosłownie wszędzie. Uwijający się w defensywie jak w ukropie, nie do zabiegania jak za najlepszych lat, kiedy przetaczał się jak walec przez Rolanda Garrosa, z drugiej strony z nową jakością w ataku. Każda krótsza piłka Berdycha oznaczała w zasadzie koniec punktu. Wzięty w żelazne szczypce Czech mógł tylko rozpaczliwie próbować sięgać kolejnych, coraz głębszych forhendów Hiszpana, by ostatecznie skapitulować.

Były finalista Wimbledonu nie przyglądał się jednak bezczynnie poczynaniom swojego rywala. Szybko zrozumiał, że znacznie musi zwiększyć podejmowane ryzyko, jeśli marzy o nawiązaniu walki z genialnie dysponowanym przeciwnikiem. Czech bił mocno i płasko, próbując przerwać magiczny taniec Hiszpana, popisując się momentami wręcz niezwykłymi uderzeniami kończącymi.

W drugim secie Berdych postawił wszystko na jedną kartę, gdyż okoliczności nie pozwalały na chociażby cień kalkulacji. Mury hiszpańskiej twierdzy skruszył robiący dziury w ziemnym korcie forhend, a przełamanie na 4:2 dał subtelny slajs, całkowicie zaskakujący przygotowanego do obrony Majorkanina. Chwila czeskiego triumfu trwała jednak krótko, bowiem strata podania podziałała na Nadala jak płachta na byka. Ponownie obudził w sobie ceglaną bestię, która rozszarpuje rywali po drugiej stronie siatki.

Rafa najlepsze zostawił na najważniejsze momenty meczu: kosmiczne minięcia, regularność i agresję. Hiszpan panował na korcie, stopniowo osłabiając opór grającego jak natchniony rywala. Nadalowi wychodziło absolutnie wszystko i tylko dzięki nieustępliwości Berdycha pojedynek nie podążał ku szybkiemu końcowi, choć Czech musiał ostatecznie skapitulować.

Jak niezwykły był to pojedynek w wykonaniu Nadala pokazują także statystyki. 34 uderzenia kończące przy 10 niewymuszonych błędach to wyniki, jakich nie powstydziłby się doskonale dysponowany Roger Federer, a na korcie ziemnym robią one jeszcze większe wrażenie.

- Zagrałem jeden z moich najlepszych pojedynków na kortach ziemnych, do tego przeciwko trudnemu rywalowi. To był wielki mecz, na niezwykłym poziomie, w ścisłej czołówce tegorocznych spotkań, także dzięki doskonałej grze mojego rywala - mówił po meczu Nadal, zazwyczaj bardzo powściągliwy w opiniach o swoich występach.

- Cały mecz grałem pod presją. Miałem tylko kilka szans przy podaniu przeciwnika, więc musiałbym być niezwykle skoncentrowany. Dzięki pewności na korcie, zagrałem kilka fantastycznych piłek - cieszył się Hiszpan.

Jeśli pojedynkowi czegoś zabrakło, to tylko trzeciego seta, bowiem swoją postawą Berdych w pełni na niego zasłużył. Przepięknymi uderzeniami z tego spotkania można by obdzielić niejeden turniej, a Nadal z Berdychem skutecznie pokazali, że tenis na kortach ziemnych także może być niezwykle efektowny.

Komentarze (17)
avatar
FanRadwana
12.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To było fantastyczne spotkania! Aż chce się oglądać po raz kolejny! 
Armandoł
12.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nadal grał tylko przez pół roku, a i tak osiągnął więcej niż ten wyrobnik Ferrer przez całą swoją nędzną karierę. :D 
a idź mi
12.12.2012
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Sam pojedynek oczywiście bardzo dobry, ale obejrzałem go nieco pod innym kątem - bardziej jako uzmysłowienie sobie kilku spraw - czasem prozaicznych.
Rafa przez całą swoją dotychczasową karierę
Czytaj całość
avatar
vamos
12.12.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Obejrzałem skrót, co za tenis!
Dobrze, że został ten pojedynek przypomniany, go tenisowa quality była w nim niezwykła. 
avatar
vamos
12.12.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ale grali!!! Kosmos.