Początkowo turniejów w tym sezonie miało być więcej, ale kolejne plany weryfikowała rzeczywistość i łącznie w jedenastu turniejach mogliśmy obserwować zmagania profesjonalnych tenisistów. Dodatkowo w minionym sezonie aż trzykrotnie reprezentacja Pucharu Davisa walczyła w Polsce.
Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...
Rok temu panowie mogli grać w naszym kraju w trzech Challengerach i w dziewięciu turniejach rangi ITF. W tym sezonie odpadły cztery imprezy: duży Challenger w Sopocie oraz mniejsze turnieje w Katowicach, Krakowie i Olsztynie. W Trójmieście zapowiadano powrót do kalendarza ATP, ale na razie są to odległe plany, bo w 2012 roku na wybrzeżu nie działo się nic.
U pań zniknął turniej w Iławie, który razem z turniejem męskim w Olsztynie stanowił część Memoriału Marka Włodarczyka. Organizatorzy nie dostali pomocy finansowej od samorządu i choć Polski Związek Tenisowy oferował organizację Mistrzostw Polski w Olsztynie, wcześniej zgłosiła się Legnica. Turniej ma jednak wrócić w przyszłym sezonie.
Jedyna nowa impreza to Euro Holding Cup 2012 na kortach Legii w Warszawie, ale mała pula (10 tysięcy dolarów) nie przyciągnęła nawet wielu polskich tenisistek.
Zapisani w historii turniejów
Polacy tradycyjnie dobrze spisali się w krajowych występach. Z sześciu turniejów ITF, tylko w finale jednego z nich (w Bytomiu) nie zagrał reprezentant Polski, ale tylko jeden tytuł wywalczył nasz zawodnik (w Legnicy, kiedy w finale grało dwóch Polaków).
Po raz pierwszy w historii poznańskiego Challengera, triumfował polski tenisista - Jerzy Janowicz, dzięki czemu awansował do Top 100. Łodzianin najlepiej spisał się także w Szczecinie, ale odpadł tam już w fazie ćwierćfinałowej.
Dla polskich zawodniczek najlepszy był turniej w Toruniu, choć tytułu wywalczyć się nie udało. W finale singla przegrała Paula Kania, a w grze podwójnej blisko zwycięstwa były Katarzyna Piter i Barbara Sobaszkiewicz.
Zwycięzcy turniejów w 2012 roku
Turniej | Gra pojedyncza | Gra podwójna |
---|---|---|
ITF Sobota | Steven Diez | Bednarek/Kowalczyk |
ITF Koszalin | Patrik Rosenholm | Hormazabal/Panfil |
ITF Bytom | Adrian Sikora | Kowalczyk/Panfil |
Challenger Poznań | Jerzy Janowicz | Junaid/Stadler |
ITF Bydgoszcz | Dusan Lojda | Smirnow/Wasilewski |
ITF Poznań | Dusan Lojda | Gawron/Kapaś |
ITF Legnica | Michał Przysiężny | Gawron/Panfil |
Challenger Szczecin | Victor Hănescu | Begemann/Emmrich |
Zwyciężczynie turniejów w 2012 roku
Turniej | Gra pojedyncza | Gra podwójna |
---|---|---|
ITF Warszawa | Chantal Škamlová | Boeykens/Whoriskey |
ITF Toruń | Danka Kovinić | Kramperová/Kubičíková |
ITF Zawada | Karolína Plíšková | Plíšková/Plíšková |
Mniejsza ilość turniejów w porównaniu z rokiem ubiegłym najbardziej odbiła się na Grzegorzu Panfilu, który w poprzednim sezonie wywalczył sporą ilość punktów i niestety bronić ich musiał poza granicami kraju. Miłą i wartą odnotowania niespodziankę sprawili Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk, którzy po półrocznej przerwie zagrali ze sobą w Sobocie i od tego turnieju rozpoczęli swój wspólny marsz do czołowej setki rankingu.
A kibice na to...
W Poznaniu i Szczecinie organizatorzy nigdy nie muszą się martwić o publiczność. Zarówno korty Olimpii, jak i korty fundacji Promasters, przez tydzień zamieniają się w prawdziwą świątynię tenisa. Podczas meczów dnia przy sztucznym oświetleniu w Szczecinie, publiczność przeżywa mocno każdą piłkę, szczególnie kiedy grają Polacy. Być może w tym tkwi tajemnica lepszych wyników podczas tej imprezy.
Z turniejami ITF bywa różnie. Nie wszystkie obiekty są dostosowane do dużej ilości kibiców, a inne znajdują się w mało dogodnej lokalizacji i zawody nie są rozgrywane w zbyt sprzyjającym terminie. Takim przykładem jest turniej w Sobocie, którego mecze toczą się na przepięknym nowym obiekcie Centrum Tenisowego Sobota. Niestety impreza odbywała się w maju, a do tej niewielkiej pod-poznańskiej miejscowości, bardzo rzadko kursuje komunikacja publiczna. Na podobny termin można narzekać w Bytomiu, ale z racji tego, że turniej jest rozgrywany od lat, cieszy się niesłabnącą popularnością.
Tenisiści nie narzekają
Gdyby spytać jakiegokolwiek polskiego tenisistę o opinię o naszych rodzimych turniejach, nie usłyszelibyśmy złego słowa. Co więcej - zawodnicy nie chcą nawet dokonywać wyboru, gdzie lubią najbardziej grać. Nic w tym dziwnego, gdziekolwiek by nie grali, mogą się czuć jak w domu, a takiego wsparcia ze strony fanów za granicą nie uświadczą.
Podobnie w Polsce może się czuć Adrian Sikora, który w Bytomiu wywalczył swój premierowy tytuł. To bardzo dobry znajomy polskich tenisistów, ku niezadowoleniu finałowego rywala i jego trenerki, otrzymał gorący doping i to pomogło mu zwyciężyć. - Bardzo przyjemny turniej z dobrą organizacją, porównywalny do innych tej samej rangi w Europie. Oczywiście chciałbym tam jeszcze wrócić - chwalił bytomskie zawody Słowak.
Jeszcze lepiej sprawa wygląda w Challengerach, szczególnie w Poznaniu, gdzie w minionym sezonie obniżona została pula, bo ze sponsorowania wycofała się marka Porsche. Nie wpłynęło to jednak na poziom, a na starcie stawili się stali bywalcy zawodów. - Bardzo lubię grać w Poznaniu. Organizacja jest doskonała, a kibice, dyrektor i obsługa turnieju są zawsze dla mnie mili. Otrzymałem nawet nagrodę fair play w zeszłym roku. Mam nadzieję wrócić do Polski i wystąpić tu ponownie, a może także w Szczecinie - zapewnił Jonathan Dasnieres de Veigy, tegoroczny finalista. Francuz pięciokrotnie grał w polskich Challengerach. Podobne odczucia ma Alessandro Giannessi, który w naszym kraju grał dopiero dwa razy. - Bardzo lubię grać w Pekao Szczecin Open, na pewno nie był to mój ostatni występ tutaj - zapewnił Włoch.
Ciepłych słów pod adresem turnieju w stolicy Wielkopolski nie szczędził także Uładzimir Ignatik. - Jest to jeden z lepszych turniejów, w jakim grałem. Na bardzo wysokim poziomie było hospitality [Poznań Open miał pule 35 tys. dolarów i tzw. hospitality, czyli zakwaterowanie oraz wyżywienie dla zawodników - przyp. red.]. W Polsce czuję się, jakbym grał w domu, bo ludzie są tu bardzo przyjaźnie nastawieni - wyjaśnił Białorusin, który we wrześniu miał okazję grać w Łodzi podczas rozgrywek Pucharu Davisa.
- Bardzo podobał mi się kort centralny oraz atmosfera podczas naszych spotkań. Z perspektywy tenisistów wszystko było w porządku, począwszy od organizatorów do players-party. Jedyną negatywną rzeczą była odległość hotelu od kortów. No i jeszcze wysokie ceny w pralni dla zawodników - zażartował Adam Hubble, który w Poznaniu osiągnął finał gry podwójnej.
Dobre wyniki determinują także opinię na temat danego turnieju, ale jeśli aż tyle osób (od lat) wypowiada się pochlebnie o imprezach w Polsce, to coś musi w tym być. Podobnie jest z tenisistkami grającymi np. w Toruniu. - Był to jeden z najlepszych turniejów dla mnie w tym sezonie, bo po raz pierwszy zagrałam w półfinale zawodów z pulą nagród 25 tys. dolarów. Zapamiętam Toruń nie tylko z tego powodu, takiej atmosfery nie było w żadnym innym turnieju: idealna organizacja, kibice oraz dobra obsada. Jedynym minusem było to, że musiałam wrócić do domu - wyjaśniła zachwycona Zuzana Zlochová.
Światełko w tunelu
Nowy sezon jeszcze się nie zaczął, więc trudno snuć plany w sprawie przyszłego kształtu tenisowej mapy Polski. Niemal pewna jest organizacja turnieju WTA w Katowicach w terminie kwietniowym. Wiemy także, że od 1 do 3 lutego reprezentacja Pucharu Davisa zmierzy się ze Słowenią we wrocławskiej Hali Orbita. Pozostałe turnieje to rzecz płynna, jak pokazywały poprzednie lata. Stałym punktem od lat jest szczeciński Challenger, teoretycznie także ten w Poznaniu, o ile nie będzie problemów ze sponsorem.
Bez względu na rangę, tenis od lat elektryzuje kibiców i to się nie zmieni. Dlaczego kibice lubią oglądać nawet mecze pierwszych rund małych turniejów rangi ITF? Bo może za kilka lat okaże się, że tenisista męczący się w I rundzie z egzotycznym rywalem, podbije później czołówkę w dużym turnieju. Jerzy Janowicz zaczynał przecież swoją karierę od startu zawodach ITF w Koszalinie...