Półfinałowa konfrontacja w Monte Carlo okazała się być znacznie lepszym widowiskiem, niż wskazywały na to pierwsze trzy kwadranse pojedynku. Rafael Nadal zdawał się w pełni kontrolować przebieg wydarzeń na korcie, gdy Jo-Wilfried Tsonga zdołał w spektakularny stylu wrócić do meczu i był bliski odwrócenia jego losów.
Początek spotkania przebiegał w wolnym tempie. W Monako było dość chłodno, a przede wszystkim wietrznie, co utrudniało prowadzenie wymian, szczególnie Francuzowi, który lubi uderzać mocno i płasko. Jako pierwszy szansę na wywalczenie przełamania miał Tsonga, który przy stanie 2:1 wypracował sobie trzy okazje na breaka. Przy pierwszych dwóch znakomicie obronił się Nadal (w szczególności popisał się spektakularnym minięciem bekhendowym), ale trzecia szansa to wielki pech francuskiego tenisisty, który o centymetr przestrzelił forhend.
Niewykorzystane szanse natychmiast się na Francuzie zemściły. Niepewny własnych uderzeń, często trafiający nieczysto Tsonga oddał podanie w kolejnym gemie, wieńcząc go serią błędów forhendowych. Wypracowana przewaga wystarczyła Nadalowi do zwycięstwa w partii, który wywalczył jeszcze jedno przełamanie i wygrał seta 6:3. W całej odsłonie otwarcia były finalista Australian Open popełnił aż 17 niewymuszonych błędów.
Drugi set nie zapowiadał żadnych zmian, a Nadal błyskawicznie wysunął się na prowadzenie 4:1. Co więcej, Hiszpan popisał się kilkoma doskonałymi, uwielbianymi przez siebie akcjami, w których zaciskał pętlę na szyi rywala coraz głębszymi i dokładniejszymi forhendami. Gdy tenisista z Majorki przełamał podanie Tsongi na 5:1, wydawało się, że zakończenie pojedynku będzie formalnością. I wtedy ziemia w Monako się zatrzęsła.
Tsonga jakby zdał sobie sprawę, że nie ma kompletnie nic do stracenia i dał ponieść się swojej pełnej fantazji grze. Najpierw w świetnym stylu przełamał serwującego na mecz Nadala, by w kolejnym gemie wyjść ze stanu 0-40 (wszystkie trzy punkty to świetne akcje Hiszpana, w tym dwa zapierające dech w piersiach minięcia), popisując się niesamowitym pół-wolejem i cudownym dropszotem. Po chwili Francuz ponownie przełamał Nadala, wywierając presję potężnymi razami z forhendu, by następnie wyrównać na 5:5, posyłając w gemie dwa asy.
W kluczowym momencie pojedynku górę wzięły jednak żelazne nerwy Nadala. Hiszpan co prawda zmarnował czwartą piłkę meczową przy prowadzeniu 6:5, ale w tie breaku doskonałym minięciem wypracował mini breaka na 4-3 i wygrał już wszystkie punkty dogrywki, kończąc spotkanie.
Nadal wygrał w Monte Carlo już 46. mecz z rzędu i 18. kolejny pojedynek w tym sezonie. Hiszpan w niedzielę po raz dziewiąty powalczy o tytuł w Monako, będzie to także piąty finał Majorkanina w bieżącym roku. Finałowym rywalem Nadala Novakiem Djoković.
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!