Fyrstenberg i Matkowski: Przyjechaliśmy tu po więcej niż ćwierćfinał

- Nie przyjechaliśmy tutaj, żeby być w ćwierćfinale, na Szlemie półfinał jest planem minimum - stwierdził po wygranym meczu III rundy Rolanda Garrosa Marcin Matkowski.

Po zwycięstwie 6:4, 6:3 nad francuskim duetem Jonathan Dasnieres de Veigy / Florent Serra, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski nie kryli zadowolenia, choć wciąż nie zrealizowali swojego planu minimum.

- Dobry mecz, wygraliśmy, na pewno jesteśmy zadowoleni, ale nie wpadamy w euforię. Nic nowego nie zrobiliśmy, przyjechaliśmy tu po więcej niż ćwierćfinał, chcemy wygrać - powiedział Matkowski. - Jakby ktoś powiedział, że ćwierćfinał to sukces, to bym się z nim nie zgodził - dodał szczecinianin.

- W naszym wypadku jest tak, jak mówi Marcin. Mieliśmy tak słaby początek sezonu, że to bardzo dobry wynik i jedziemy dalej. Ale jakby nas ktoś zapytał przed turniejem, czy bierzemy w ciemno ćwierćfinał, to bym powiedział, że nie - wtórował partnerowi Fyrstenberg.

Matkowski podkreślił, że na wynik w Paryżu nie należy patrzeć przez pryzmat tegorocznych występów polskiego duetu na kortach ziemnych, a na każdy turniej wielkoszlemowy przyjeżdżają ze znacznie większymi ambicjami: - Na pewno nasze wyniki na kortach ziemnych nie były dobre, więc ćwierćfinał wydaje się być sukcesem. Ale tak naprawdę nie przyjechaliśmy tutaj, żeby być w ćwiartce, na Szlemie półfinał jest planem minimum. Jesteśmy od niego o krok, musimy go zrobić, ale trzeba będzie trochę poczekać.

Spotkanie ćwierćfinałowe Polacy rozegrają dopiero w środę i choć dłuższa przerwa potrafi wybić z rytmu, to Fyrstenberg nie narzeka: - Cieszę się z przerwy. Coś sobie naciągnąłem na plecach, czuję to przy serwisie, więc dwa dni odpoczynku będą idealne. Z reguły nie lubimy takich przerw, ale tym razem będzie idealnie.

- Najlepiej jest mieć dzień przerwy i potem mecz, można sobie spokojnie potrenować. Ale takie są warunki, jutro potrenuję sam, pójdę pooglądać mecz potencjalnych rywali. W środę będziemy grali w Paryżu, więc na pewno nie będziemy płakali, że musimy czekać dwa dni na mecz - dodał Matkowski.

Ćwierćfinałowymi rywalami najlepszego polskiego debla mogą być między innymi pogromcy Łukasza Kubota: Grigor Dimitrow i Frederik Nielsen.

- Nie mielibyśmy nic przeciwko, żeby zagrać z nimi jeszcze raz, wtedy [w półfinale w Miami] dość łatwo wygraliśmy - powiedział Matkowski, który faworytów do osiągnięcia ćwierćfinału upatruje jednak w innym duecie. - Wolałbym z nimi niż z Peyą i Soaresem, grają teraz bardzo dobrze. Wygrali Barcelonę, zrobili finał w Madrycie; przegraliśmy tam z nimi 4:6, 0:6, całkowicie nas zdominowali. Po trzech wygranych meczach też na pewno inaczej byśmy zagrali, ale jeżeli mam typować naszych następnych rywali, to właśnie ich - ocenił Polak.

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Komentarze (4)
avatar
qasta
3.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Allez, Fryty ! Peya-Soares to też ludzie, są do łyknięcia . A jeszcze rewanż im się należy ! 
avatar
Pottermaniack
2.06.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Odważne słowa, jaka wola walki. ;) Nic, tylko trzymać kciuki za wykonanie tego planu! ;) 
avatar
Fabulous_Killjoy
2.06.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Będę trzymać kciuki, chłopaki! Oby wam się wiodło i Paryż w tym roku okazał się szczęśliwy. 
avatar
RvR
2.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I to jest słuszna koncepcja! :)