Finałowe spotkanie w Eastbourne między rozstawionym z numerem drugim Gillesem Simonem a Feliciano Lópezem toczone było niezwykle trudnych warunkach. Dujący wiatr jest nieodłącznym elementem turnieju w brytyjskim kurorcie, jednak w sobotę doprowadzał momentami do komicznych wymian i wyrazów bezradności wymalowanych na twarzach obu zawodników.
Jak większość pojedynków z udziałem Francuza, mecz pełen był walki i zaciętych gemów. Simon jako pierwszy przełamał podanie rywala, przy stanie 2:2 w pierwszym secie, kiedy López nie radził sobie jeszcze z podmuchami wiatru i trzykrotnie w gemie zakończył wymianę uderzeniem ramą. Podobne obrazki licznie zgromadzeni kibice na korcie centralnym Devonshire Park oglądali przez cały czas trwania spotkania. Tenisiści momentami przyjmowali wręcz baletowe pozy, by odegrać bezwładnie skręcającą na wietrze piłkę.
Hiszpan, znany z pięknego stylu gry, był tenisistą atakującym w pojedynku. Ze strony bekhendowej prowadził wymiany głównie za pomocą slajsa, wyczekując odpowiedniego momentu by pobiec do siatki (w trzech setach pojawił się przy niej prawie sto razy). Okopany za linią końcową Simon starał się za to maksymalnie uprzykrzać życie przeciwnikowi, kąsając nieprzyjemnymi minięciami, samemu od czasu do czasu przejmując inicjatywę.
Prowadzenie Simona trwało krótko i już w kolejnym gemie López odrobił stratę. Francuz jeszcze przy stanie 4:5 obronił piłkę setową, ale w tie breaku dwa cudowne woleje dały Hiszpanowi prowadzenie 4-1, którego już nie zmarnował i wygrał dogrywkę do dwóch.
W drugiej odsłonie nie doszło do przełamań, choć obaj tenisiści mieli swoje szanse. Role wręcz symetrycznie się odwróciły - tym razem to López odparł setbola przy stanie 4:5 potężnym asem, ale w tie breaku musiał uznać wyższość przeciwnika. Przy stanie 4-4 Francuz zagrał chyba najbardziej kuriozalną piłkę meczu, kiedy nieczysto uderzony oburęczny bekhend zamienił się w... doskonałego dropszota. Kapitalny return dał Simonowi dwie piłki setowe i przy drugiej z nich López posłał forhend w siatkę.
Gdy zdawało się, że Simon - specjalista od tenisowych maratonów - przetrwał największe zagrożenie, ten całkowicie stracił rozpęd. Niezdolny do stawiania oporu ani razu nie utrzymał serwisu, a spotkanie zwieńczyła kolejna przypadkowa piłka, gdy forhendowe minięcie Lópeza zahaczyło o taśmę i całkowicie zmyliło czekającego przy siatce przeciwnika.
Hiszpański tenisista wywalczył w Eastbourne dopiero trzeci tytuł w karierze i pierwszy od ponad trzech lat (w 2004 roku triumfował w Wiedniu, sześć lat później w Johannesburgu), a dla Simona był do czwarty przegrany finał. López wzbogacił się o ponad 84 tysiące euro i 250 punktów do rankingu ATP i został trzecim Hiszpanem w Erze Open, który wygrał turniej na kortach trawiastych (po Rafaelu Nadalu i Davidzie Ferrerze).
Simon i López ponownie zmierzą się już w najbliższym tygodniu, bowiem los skojarzył ich w pierwszej rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu.
AEGON International, Eastbourne (Wielka Brytania)
ATP World Tour 250, kort trawiasty, pula nagród 468,46 tys. euro
sobota, 22 czerwca
finał gry pojedynczej:
Feliciano López (Hiszpania) - Gilles Simon (Francja, 2) 7:6(2), 6:7(5), 6:0
To rażąca niesprawiedliwość losu, że tacy grajkowie jak Simon i López muszą się zmierzyć już w pierwszej rundzie Wimbledonu