Grzegorz Panfil otrzymał od organizatorów dziką kartę i nie musiał przebijać się przez eliminacje. Trafił na Geralda Melzera, notowanego w trzeciej setce rankingu ATP, dla którego najlepszym tegorocznym wynikiem był półfinał Challengera w Panamie. Austriak jest o dziewięć lat młodszym bratem Jürgena, zdobywcy dwóch tytułów w turniejach wielkoszlemowych w grze podwójnej.
Polak dobrze rozpoczął mecz, dając pokaz siły, ale także prostych błędów. Ostatecznie wybronił się serwisem i po chwili na czysto przełamał Melzera, wychodząc na prowadzenie 2:0. Po długim gemie Austriak odrobił straty i zapisał gema serwisowego na swoje konto, wyrównując stan seta. Od tej pory na korcie dzielił i rządził Panfil: znakomicie serwował, popełniał mniej błędów i przede wszystkim notował więcej uderzeń kończących. Wygrał pierwszą partię do dwóch, a w drugiej błyskawicznie uzyskał przełamanie i wyciągając wnioski z premierowej odsłony, pilnował swoich gemów serwisowych.
Melzer próbował walczyć, ale zdarzało mu się zbyt wiele nieczystych uderzeń czy błędnych wyborów. Szczęście było także po stronie Polaka, kiedy pomagała mu taśma czy trafiał prosto w linie. Rywala bardzo to irytowało i ze złości oraz z bezsilności wygłaszał monologi, szukając wzrokiem pomocy u trenera. W szóstym gemie, przy prowadzeniu Panfila 5:0, udało mu się jeszcze obronić meczbole i zdobyć honorowego gema w secie, ale chwilę później zabrzanin zakończył mecz.
Panfil po meczu nie krył zadowolenia, szczególnie z dobrej formy serwisowej. - Podczas ostatniego pobytu u Jurka (Janowicza - przyp. red.) w Łodzi wprowadziliśmy w ten element trochę innowacji. Ten serwis nie jest jeszcze taki stabilny, ale myślę, że coś się ruszyło i chyba jest dobrze - przyznał tenisista, którego najszybszy serwis osiągnął prędkość 218 km/h. - Na pewno zagrałem dobre spotkanie, dlatego straciłem tylko trzy gemy. Dobrze serwowałem, dobrze returnowałem i przede wszystkim wyciągnąłem wnioski z poprzedniego meczu z leworęcznym tenisistą. Byłem przygotowany i praktycznie to wszystko udało mi się wykorzystać, czego brakło mi w ostatnim meczu - wyjaśnił Panfil.
Tenisista Górnika Bytom tydzień temu wystartował w eliminacjach do turnieju ATP w Stuttgarcie, gdzie w decydującej rundzie uległ Danielowi Munozowi. - Udało mi się wyjść ze stanu 1:4, w tie breaku poszło dość pechowo, a w II secie od razu mnie przełamał w takim gemie na styku. To wszystko się posypało. Gra była, ale to on zdobywał punkty - podsumował tamten mecz polski tenisista, który aktualnie notowany jest na 377. miejscu w rankingu ATP. - Od początku roku miałem taki plan, żeby grać Challengery, ale nie dało się, ranking był zbyt słaby, by móc łapać się do eliminacji, szczególnie zimą, kiedy te imprezy są znacznie silniejsze - zakończył.
We wtorek Panfil rozegra mecz deblowy w duecie z Andriejem Kapasiem, a mecz II rundy singla odbędzie się najwcześniej w środę. Rywalem polskiego zawodnika będzie Peter Gojowczyk, który poradził sobie z Danielem Smethurstem.
Poznań Open, Poznań (Polska)
ATP Challenger Tour, kort ziemny, pula nagród 30 tys. euro
poniedziałek, 15 lipca
I runda gry pojedynczej:
Grzegorz Panfil (Polska, WC) - Gerald Melzer (Austria) 6:2, 6:1
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
Z Poznania dla SportoweFakty.pl,
Dominika Pawlik
Poznań nie tylko Panfilem stoi !
Dużą sensację było dzisiaj wypadnięcie za burtę rozstawionego nr 2, Rufina. Słusznie wyrzuconego, bo niepozorny Bośniak < Czytaj całość