- To, co przeszedłem to najtrudniejsza rzecz, z jaką kiedykolwiek miałem do
czynienia w moim życiu. To nie jest coś, co jest bardzo łatwe do opisania - zaczyna swoją opowieść Mardy Fish. Amerykańskiego tenisistę, w niemal szczytowym momencie kariery, dopadło wielkie nieszczęście. Musiał na długi czas przerwać swoje występy, aby uporać się z arytmią serca. Chorobą, która uniemożliwiała mu nie tylko grę w tenisa, ale także normalne funkcjonowanie.
Pierwsze niepokojące symptomy, świadczące o tym, że z sercem Fisha dzieje się coś niedobrego, pojawiły się w lutym ubiegłego roku. Po wyczerpującym, pięciosetowym boju ze Stanislasem Wawrinką w Pucharze Davisa - Obudziłem się i poczułem się bardzo dziwnie. Moje serce biło bardzo szybko - wspomina - W następnych tygodniach również miałem podobne sytuacje, ale po kilku minutach wszystko wracało do normy.
Niezrażony kłopotami Amerykanin kontynuował starty na zawodowych kortach, lecz jego dyspozycja pozostawiała wiele do życzenia. Gdy wydawało się, że ze zdrowiem i formą Fisha wszystko jest w porządku, rozegrał się prawdziwy dramat. Po porażce w ćwierćfinale turnieju w Miami z Juanem Monaco, Mardy obudził się o 3:30 w nocy, a jego serce biło w przedziale 170-180 uderzeń na minutę, czyli trzykrotnie szybciej niż wynosi norma zawodowego sportowca będącego w stanie spoczynku - Byłem całkowicie spanikowany, myślałem, że umrę - przypomina te dramatyczne chwile amerykański tenisista. Atak, który trwał 30 minut, zmusił Fisha do podjęcia radykalnych kroków. Mardy postanowił obudzić swojego trenera od przygotowania fizycznego, Christiana LoCascio, który bez wahania wezwał pogotowie ratunkowe. Fish w środku został nocy został na noszach przeniesiony z pokoju hotelowego do ambulansu. Po serii badań lekarze postawili diagnozę - arytmia serca. Fish wziął jeszcze udział w turnieju w Houston, gdzie przegrał w I rundzie z Michaelem Russellem, ale palpitacje serca nie ustępowały - Po Houston zrozumiałem, że to naprawdę poważny problem, który nie przejdzie sam z dnia na dzień - przyznał. Amerykanin postanowił zawiesić swoje starty, aby poddać się leczeniu. 23 maja poddał się drobnemu zabiegowi medycznemu, po którym dolegliwości miały ustąpić – Lekarze uważają, że wszystko jest już w porządku i tamte przypadłości mam już za sobą – mówił z nadzieją. Powrót do tenisa planował na wielkoszlemowy Roland Garros, ale na start zdecydował się dopiero w Wimbledonie.
Lato 2012 roku było bardzo udane dla Fisha. Do IV rundy w The Championships dołożył znakomite rezultaty uzyskane na kortach twardych w Ameryce Północnej, w ramach cyklu US Open Series, na czele z półfinałem w Waszyngtonie i ćwierćfinałami w turniejach ATP Masters 1000 w Toronto i Cincinnati. Zdawać się mogło, że wszystko co najgorsze jest już za amerykańskim tenisistą, który znajdował się w znakomitej dyspozycji i liczył na dobry wynik w US Open. Niestety, nastąpił nawrót choroby. Po meczu III rundy z Gillesem Simonem, zakończonym o godzinie 1:00 w nocy, Amerykanin w szatni poczuł się źle, odwołał konferencje prasową, a oficer prasowy poinformował o "nieokreślonej pomocy medycznej", która została udzielona tenisiście. Nazajutrz Fish wycofał się z turnieju, oddając walkowerem mecz IV rundy Rogerowi Federerowi, tłumacząc, że tak poradził mu lekarz.
Fish musiał wziąć kolejny rozbrat z tenisową rakietą. Przedwcześnie zakończył sezon, rezygnując z turniejów w Azji oraz z występów w jesiennej części sezonu na kortach halowych w Europie. Do rozgrywek miał wrócić wraz z początkiem 2013 roku. Miał, ale nie wrócił. Pod koniec grudnia John Tobias, agent srebrnego medalisty Igrzysk Olimpijskich w Atenach, poinformował, że Fish nie wystąpi w Melbourne -
Dobrą wiadomością jest to, że stan zdrowia Mardy'ego cały czas się poprawia. Jednak jego powrót na kort opóźnia się i nastąpi, kiedy wróci do regularnych treningów - oświadczył. Kolejna data powrotu została wyznaczona na początek lutego i turniej w San Jose, lecz i w tym przypadku Amerykanin musiał zweryfikować swoje plany - Jestem bardzo rozczarowany, że nie będę mógł zagrać w tym roku w San Jose. Ta impreza od zawsze była dla mnie szczególna. Mam nadzieję, iż jeszcze będę miał okazję wrócić do hali Bay Area w przyszłości i w końcu wygrać ten turniej - poinformował 30 stycznia.
W Stanach Zjednoczonych o problemach Fisha było coraz głośno. 31-latek po zakończeniu kariery przez Andy'ego Roddicka został numerem jeden amerykańskiego tenisa, a tymczasem jego kariera zawisła na włosku. Wielu twierdziło, że Fish do zawodowej gry w tenisa już nie wróci, nie tyle z powodów zdrowotnych, co z obaw natury psychicznej. Podkreślano, że Fish nigdy nie był mentalną skała, a poprzednie nieudane próby powrotu mogły odcisnąć trwały ślad na jego psychice. Ale głosy sceptyków były jedynie kroplą w morzu. Z zewsząd ku osobie Fisha spływały życzenia pomyślności, przezwyciężenia problemów i powrotu na kort. Tenisista z Ediny dość długo milczał o swoich kłopotach, ograniczając się do lakonicznych komunikatów, co potęgowało jedynie domysły na temat jego stanu zdowia, ale w końcu przełamał się i opowiedział o wszystkim - Miałem wrażenie, jakby moje serce eksplodowało. To było naprawdę przerażające. W dzień czułem się znakomicie, ale za każdym razem, gdy kładłem się spać, serce zaczynało szaleć. Nie mogłem usnąć. Każdego wieczora zaczynałem się zastanawiać, czy to się stanie dzisiaj? Czy znowu spędzę straszną noc? - wyjawił w rozmowie z dziennikiem USA Today. - Nie mogłem spać, bałem się każdej nocy. Lekarze zapewniali mnie, że nie jest to problem zagrażający mojemu życiu, ale ja i tak ciągle panikowałem. Żyłem w ciągłym strachu - kontynuował.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Długo wyczekiwany powrót Fisha w końcu nastąpił. W marcu wziął udział w imprezie ATP Masters 1000 w Indian Wells, wygrał pierwszy mecz z Bobbym Reynoldsem, a w II rundzie przegrał po dwóch tie breakach z Jo-Wilfriedem Tsongą. Po występie w Kalifornii Fish znów zawiesił swoje starty. Dwa miesiące później wziął udział w Challengerze w mieście Savannah w stanie Georgia, przegrywając z klasyfikowanym na 103. miejscu w rankingu Rubenem Ramirezem i po raz kolejny zniknął z zawodowych rozgrywek. Mijały tygodnie, a Mardy wciąż nie czuł na siłach, aby wrócić na kort. Zrezygnował z podróży do Europy na wielkoszlemowe Roland Garros i Wimbledon. Gdy za oceanem szerzyły się kolejne domysły i spekulacje, wraz z początkiem lipca Fish ogłosił, że podejmuje kolejną próbę powrotu i weźmie udział w turnieju w Atlancie.
- Przekładałem to tak długo, bo musiałem się upewnić, czy psychicznie jestem na to gotowy - mówił na konferencji prasowej zapowiadającej turniej Citi Open w Waszyngtonie, w którym również ma zagrać, niejako potwierdzając opinie o blokadzie, jaka pojawiła się w jego głowie. Aby wyzbyć się kłopotów natury mentalnej, 31-latek nawiązał współpracę z Jimmem Loehrem, znanym w USA psychologiem sportowym, który w przeszłości doradzał m.in. Jimowi Courierowi - Niektóre dni były lepsze, niektóre gorsze. Pierwsze trzy miesiące po US Open były zdecydowanie najgorsze. Chyba 15 razy przechodziłem na emeryturę w mojej głowie. Nie mogłem wychodzić z domu, nie mogłem trenować, ale stopniowo zaczynałem czuć się coraz lepiej. Miałem różne dziwne myśli, na szczęście żona była dla mnie wielkim wsparciem. Ona była moim aniołem, nie wiem czy bez niej przebrnąłbym przez ten ciężki okres - opowiadał.
- Każdy ruch, który zrobiliśmy z moim sztabem, został dokładnie wykalkulowany. Mogłem wrócić na Wimbledon, ale byłby to zbyt szybki krok, oczywiście jestem tym faktem nieco zawiedziony, bo na kortach trawiastych zawsze czułem się znakomicie, ale nie chciałem się spieszyć. Stwierdziłem, że wrócę wtedy, gdy będę mógł trenować tak ciężko, jak to możliwe – wyjaśniał. Amerykanin nie jest także przesadnie zmartwiony faktem, iż w rankingu ATP spadł na 61. pozycję - Mam nadzieję szybko dołączyć do czołówki – mówi, a za przykład podaje Tommy'ego Haasa, który po serii ciężkich kontuzji w wieku 35 lat jest w stanie rywalizować z najlepszymi tenisistami świata oraz zajmować miejsce w Top 20 rankingu.
Mardy Fish podejmuje kolejną próbę powrotu do zawodowych rozgrywek. Jak zapewnia, problemy z sercem to już przeszłość, a on sam jest nastawiony pozytywnie. Powrót Fisha to znakomita wiadomość dla całego światka ATP. 31-latek pochodzący ze stanu Minnesota może nie jest tenisistą genialnym, ale swoją przebojowością, bezkompromisowością w poczynaniach na korcie oraz ujmującym charakterem zyskał sympatię i szacunek wielu kibiców białego sportu, a także swoich rywali. Nieodłącznym elementem meczów z udziałem Amerykanina jest tradycyjny okrzyk: "Let's go Mardy, let's go!", którym fani zagrzewają go do boju. Pierwszy test dyspozycji odmienionego Fisha nastąpi o godzinie 1:00 w nocy z wtorku na środę polskiego czasu, gdy Mardy w meczu I rundy turnieju w Atlancie zmierzy się z Michaelem Russelem. Pozostaje tylko trzymać kciuki za sympatycznego tenisistę z Ediny i życzyć, aby problemy, z którymi się zmagał, odeszły w niepamięć.