- Czułem się od początku pewny siebie. Mecze Pucharu Davisa są bardzo trudne i wymagające. Odpowiednio odrobiłem pracę domową. Byłem dobrze przygotowany, grałem sprytnie taktycznie - stwierdził Hewitt.
Na pytanie o łatwość tego starcia Australijczyk mówił, że był przygotowany na pięciosetową walkę, a także, że cieszy się z szybszego obrotu wydarzeń. - Jeżeli chodzi o klucz do sukcesu, to bardzo dobrze serwowałem: nie broniłem ani jednego breaka.
W nawiązaniu do dobrego wyniku na US Open, trwania jego dobrej passy, ale także nawierzchni ziemnej, na jakiej toczy się rywalizacja, Hewitt powiedział: - Już w Monachium trenowałem na kortach ziemnych. Oczywiście musiałem się przygotować do tej nawierzchni, jeżeli chodzi o poruszanie się, doślizgiwanie. Jak widać, świetnie uderzam piłki, czuję się tu komfortowo. Grając z Łukaszem, wiedziałem, że będzie atakował, ale ponieważ byłem na to przygotowany, miałem dobre wyczucie piłki.
Najsłynniejszy australijski tenisista wypowiedział się o taktyce na mecz i jej przygotowaniu. - Oglądałem spotkania Kubota, także wiedziałem, na co mam uważać. Każdy z naszego teamu miał swoje pomysły. Ja zawsze mam dużo szacunku do rywali. Bernard Tomić grał z nim kilkakrotnie, także i on sporo mi podpowiedział.
Na konferencji padło także pytanie o motywację Hewitta do powrotu do Grupy Światowej, gdzie nie ma Australii już od sześciu lat. - Jest to jeden z powodów, dla których dalej gram w tenisa. Bardzo chcielibyśmy wrócić do Grupy Światowej. Robimy wszystko, żeby to zrobić. Także bardziej niż cokolwiek, chciałbym wrócić z tą drużyną do najwyższej Grupy. Jak już się z niej wypadnie, to zazwyczaj długo się czeka na powrót.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że ekipie z Antypodów towarzyszy grupa wiernych kibiców "Fanatics". - Pamiętam ich początki - mówił Hewitt. - Zaczynali mniej więcej, jak ja w Pucharze Davisa. Nie wiem, jak to się dzieje, ale zawsze jak ja gram, oni są ze mną. Są bardzo entuzjastyczni, rozumieją tenis i wiedzą, że podczas rozgrywania gemów nie hałasuje się. Są obecni także na innych turniejach, np. Wimbledonie.
Kubot: - Chylę czoło przed dzisiejszym meczem. Dostałem lekcję od zawodnika dwie albo trzy klasy lepszego. Moim zadaniem było zatrzymać Hewitta jak najdłużej na korcie; niestety się nie udało. Jest mi przykro z tego powodu. Australia prowadzi 1:0, ale my dalej walczymy i wierzę, że zdobędziemy pierwsi trzy punkty. Bardzo przygotowywałem się do tego meczu, ale trzeba powiedzieć sobie szczerze, że zderzyłem się ze ścianą czy murem, którego nie mogłem rozbić. Wszyscy wiemy, jaką mam grę, że jest ona agresywna. Staram się często chodzić do siatki, gdy jest taka szansa. Lleyton to zawodnik, który bardzo dobrze gra z kontry. Nie udało mi się go przełamać ani razu, choć return jest jednym z moich najlepszych uderzeń. Szkoda, że nie wykorzystałem szans na przełamanie. Moim zadaniem było serwować na ciało, czy stronę forhendową. Lleyton dziś przede wszystkim bardzo dobrze returnował. Na pewno jest w gazie po dobrym wyniku na US Open. Jeszcze jesteśmy w grze, liczymy na trzy punkty. U mnie w słownictwie tenisowym nie ma słowa "gdyby". Wiedzieliśmy, co nas czeka. Aczkolwiek chcę powiedzieć szczerze, że jestem zawodnikiem, który ma wiele wariantów gry. Staram się grać agresywnie, czasami zagrać skrót. Dziś jednak biłem się ze ścianą. Mogę mieć pretensje do siebie o swój słaby serwis. Miałem mało punktów za darmo i właściwie o wszystko musiałem walczyć.