W ostatnim meczu w zawodowym cyklu przegrał z Luke'em Savillem, w październiku, podczas Challengera w Australii. Chciał spróbować raz jeszcze, poczuć smak kortu, ale właśnie tam zrozumiał, że to koniec. - Zobaczyłem, że już się tym nie cieszę - tłumaczy.
Najwyżej był na 146. miejscu w rankingu. Wygrał jeden Challenger i dwukrotnie wystąpił w głównej drabince turnieju wielkoszlemowego (także na korcie Lenglen w Paryżu).
- Taki jest tenis - opowiada w rozmowie z "L'Équipe". - Trenujesz jak pies, nie wiedząc, czy to ci się opłaci. Cykl tenisowy to jest wojna. Dostajesz ciosy, podnosisz się, dostajesz, podnosisz się... I jesteś zwykle sam, bo nie masz trenera ani dziewczyny, która by ci towarzyszyła. Jak by jednak nie było, kochałem tę moją karierę. Ale to moment, by zmierzyć się z faktami.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!