Lleyton Hewitt: Pokonać Rogera w finale znaczy więcej niż kiedykolwiek

Lleyton Hewitt w niedzielę cieszył się z 29. trofeum w głównym cyklu. 32-letni Australijczyk nie może się już doczekać występu w pierwszej imprezie wielkoszlemowej sezonu.

Były lider rankingu ATP, Lleyton Hewitt, po raz 18. z rzędu weźmie udział w Australian Open. - Na chwilę obecną to tylko liczba, bowiem wciąż staram się grać i rywalizować z najlepszymi facetami, ale oczywiście 18 jest czymś niezwykłym. Kiedy zaczynasz, jesteś szczęśliwy, że możesz grać raz czy dwa w głównej drabince jako nastolatek. Zagrać jednak tyle razy z rzędu, jest niesamowitym osiągnięciem i czymś, z czego będę całkiem dumny, kiedy w końcu zakończę swoją karierę - powiedział pochodzący z Adelajdy tenisista.

Rusty doskonale pamięta rok 1997, kiedy po udanym przejściu eliminacji, zapisał się w annałach światowego tenisa. - Byłem najmłodszym tenisistą w historii, który zakwalifikował się do Australian Open i to było coś, z czego byłem całkiem dumny. Zagrać w I rundzie z gościem, który wygrał Rolanda Garrosa, było również czymś wspaniałym - wyznał Hewitt, który w swoim pierwszym meczu w Aussie Open zmierzył się z Sergim Bruguerą, triumfatorem międzynarodowych mistrzostw Francji w latach 1993-1994.

Dla Hewitta niezapomnianym momentem w historii jego występów w Melbourne jest z pewnością rok 2005, kiedy to po pokonaniu Arnauda Clementa, Jamesa Blake'a, Juana Ignacio Cheli, Rafaela Nadala, Davida Nalbandiana oraz Andy'ego Roddicka zameldował się w swoim jedynym finale w Australian Open, w którym musiał uznać wyższość Marata Safina. - To prawdopodobnie największe wydarzenie. Cały tamten turniej przypominał jazdę na ogromnej fali. Dotarcie do finału Australian Open było oczywiście spełnieniem moich marzeń. Było czymś, na co zawsze bardzo ciężko pracowałem, a do tego miałem naprawdę trudną drabinkę w tamtym roku. Mieć za sobą wsparcie całego narodu, było czymś niezwykłym - stwierdził.

W niedzielę Australijczyk cieszył się ze swojego 29. trofeum w karierze, po tym jak w Brisbane pokonał w decydującym spotkaniu Rogera Federera. - Grać z Rogerem to coś wspaniałego. To klasowy zawodnik i miło było zmierzyć się z nim w finale, ponieważ wówczas najlepsi tenisiści wznoszą się na wyżyny i grają swój najlepszy tenis. Dlatego pokonać Rogera w finale znaczy więcej niż kiedykolwiek - powiedział Rusty.

Swojego 18. z rzędu występu w Australian Open Hewitt nie może się już doczekać. - Każdy mecz jest trudny, więc będąc nierozstawionym, trafiasz na zawodników rozstawionych w pierwszych dwóch rundach. Od ósmego lub dziewiątego roku życia było to moim marzeniem. Jestem po prostu zachwycony, że będę mógł tam być.

Swoimi doświadczeniami Hewitt chce się teraz dzielić ze swoimi młodszymi rodakami.
- To zawsze było dosyć pasjonujące, zwłaszcza w Pucharze Davisa. Im bardziej stajesz się starszy, to starasz się także pomóc młodym graczom i uświadomić ich, co znaczy grać dla Australii. Oczywiście, nie będę wiecznie grał, dlatego potrzebujemy tych facetów, by powstali i przejęli to na siebie. To próba zaszczepienia im tego, co znaczy grać dla kraju. Myślę, że na chwilę obecną, jest to coś, co staram się robić ponad wszystko - zakończył.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (3)
avatar
basher
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Hewitt w formie - dziś ograł Murraya w dwóch setach. 
avatar
buka91
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
AO 2005 to był zdecydowanie najlepszy turniej wielkoszlemowy jaki miałem okazję śledzić. No i jeszcze wygrał Safin, mój ulubieniec. 
avatar
RvR
9.01.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Come on! Ale Chela i tak powinien wtedy wygrać! :)