Sobotni pojedynek rozstawionego z numerem trzecim Johna Isnera z Yen-Hsun Lu trwał 101 minut, a zakończył się zwycięstwem Amerykanina 7:6(4), 7:6(7). Tak jak można było się spodziewać, obaj panowie starali się uważnie pilnować własnego podania, dlatego w całym meczu nie było ani jednego przełamania. Tajwańczyk miał tylko jednego break pointa, z kolei reprezentant USA zmarnował ich aż 10.
- Wiedziałem, że będzie to trudny mecz, gdyż byłem przekonany, iż on będzie dobrze grał. Było oczywiście niesamowicie równo, a dzisiejszy występ był moim najlepszym w całym tygodniu. Byłem zadowolony z tego, jak grałem. Niezależnie od liczby zmarnowanych break pointów, byłem niezwykle szczęśliwy ze wszystkiego. Sądzę, że uderzałem piłkę najlepiej w całym tygodniu, a to jest bardzo dobry znak na przyszłość - powiedział po meczu Isner.
30-letni Lu wystąpił w swoim pierwszym finale w głównym cyklu, po tym jak w półfinale wyeliminował starającego się o piąte mistrzostwo w Auckland Davida Ferrera. Tajwańczyk bez większych problemów wskazał największą broń w arsenale Amerykanina. - Serwował po prostu niesamowicie. Był taki okres czasu, kiedy nie byłem w stanie odczytać jego podania. Nawet gdy udało mi się odgadnąć kierunek serwisu, to w dalszym ciągu nie byłem w stanie przebić piłki na drugą stronę. Zacząłem dobrze, miałem break pointa, ale on jest numerem 14. na świecie, a jego podanie jest jego główną bronią. Mam nadzieję, że będę w stanie kontynuować moją grę w następnym tygodniu - wyznał.
Lu jedynego break pointa w całym spotkaniu zmarnował już w drugim gemie meczu. Isner posłał łącznie na drugą stronę kortu 23 asy, a losy każdego z setów rozstrzygał na swoją korzyść w tie breakach. - Tie breaki faworyzowały trochę mnie, ze względu na to, że mogłem liczyć na łatwe punkty przy własnym serwisie. Kiedy dochodzi do takiej rozgrywki, zazwyczaj wzrasta u mnie poziom adrenaliny i większą wagę przywiązuję do mojego podania. W takiej sytuacji zwykle serwuję najlepiej jak potrafię, a to wywiera sporą presję na moim przeciwniku - stwierdził Big John.
28-latek z Greensboro zakończył cały pojedynek, po tym jak wykorzystał trzeciego meczbola. - Wolałbym, aby w końcówce nie było tak zacięcie, wyrosło mi przez to sporo siwych włosów! Ale jestem szczęśliwy. Powiedzieć, że się tego nie spodziewałem przyjeżdżając tutaj, byłoby wielkim niedomówieniem. Czasami tak to wszystko działa. Przyjeżdżasz z niewielkimi oczekiwaniami, znika presja, a rzeczy układają się dobrze. Tak właśnie było w tym tygodniu - zakończył reprezentant USA.
W 2010 roku, po zwycięstwie nad Arnaudem Clementem, Isner wywalczył w Auckland swoje pierwsze trofeum w karierze. Od soboty ma ich już na swoim koncie łącznie osiem. Nowa Zelandia to jedyny kraj poza terytorium USA, w którym Amerykanin triumfował. Za zwycięstwo w Auckland Isner otrzyma czek na sumę 82500 dolarów oraz 250 punktów rankingowych. Lu natomiast będzie musiał się zadowolić kwotą 43450 dolarów, a do klasyfikacji ATP dopisze sobie 150 punktów.
W sobotnim finale gry podwójnej triumfowali Julian Knowle i Marcelo Melo, którzy zwyciężyli 4:6, 6:3, 10-5, drugą parę zeszłego sezonu, Alexandra Peyę i Bruno Soaresa. Austriak i Brazylijczyk wygrali razem zawody głównego cyklu po raz pierwszy w karierze. Knowle sięgnął po 17. trofeum w karierze, z kolei dla Melo było to 13. turniejowe zwycięstwo.
Heineken Open, Auckland (Nowa Zelandia)
ATP World Tour 250, kort twardy, pula nagród 455,1 tys. dolarów
sobota, 11 stycznia
finał gry pojedynczej:
John Isner (USA, 3) - Yen-Hsun Lu (Tajwan) 7:6(4), 7:6(7)
finał gry podwójnej:
Julian Knowle (Austria, 2) / Marcelo Melo (Brazylia, 2) - Alexander Peya (Austria, 1) / Bruno Soares (Brazylia, 1) 4:6, 6:3, 10-5
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!