Novak Djoković nie ma zamiaru zwolnić Borisa Beckera

Novak Djoković zakończył swój start w Australian Open już na ćwierćfinale. Mimo to Serb zapewnia, że nie ma zamiaru kończyć niedawno rozpoczętej współpracy z Borisem Beckerem.

Gdy Novak Djoković przegrał ze Stanislasem Wawrinką i odpadł z Australian Open, przez niemieckie media przetoczyła się lawina prześmiewczych komentarzy dotyczących jego nowego trenera, Borisa Beckera. "Podopieczny Beckera wraca do domu" pisały z ironią portale internetowe zza naszej zachodniej granicy. Beckera nie oszczędził także niezwykle popularny w Niemczech komik Stefan Raab w swoim programie TV Total.

Pomimo niepowodzenia w Melbourne, Djoković jednak zapewnia, że nie ma zamiaru kończyć współpracy z Beckerem. - To był nasz pierwszy oficjalny turniej. Jestem usatysfakcjonowany pracą, jaką już wykonaliśmy. Oczywiście, niedobrze się stało, że zakończyliśmy Australian Open na ćwierćfinale, ale to dopiero początek sezonu i zobaczymy, co będzie dalej - powiedział wicelider rankingu ATP.

Serb wiele ciepłych słów poświęcił swojemu pogromcy. - Wawrinka jest w świetnej formie. W ostatnich 15 miesiącach uzyskał wspaniałe wyniki. On dobrze wie, jak grać na wielkiej scenie, doskonale to po nim widać. Należą mu się wielkie gratulacje. - przyznał belgradczyk.

W ten weekend reprezentację Serbii czeka ciężka potyczka w Pucharze Davisa ze Szwajcarią. Djoković zamiast gry dla barw narodowych, wybrał odpoczynek. Decyzję lidera swojej drużyny uszanował kapitan serbskiej kadry, Bogdan Obradović. - Djoković potrzebuje odpoczynku, bo jest wyczerpany fizycznie i psychicznie. Rozumiemy i szanujemy jego decyzję. Wiemy, że musi być odpowiednio przygotowany na resztę sezonu, nie chcemy, żeby stała mu się krzywda. Novak już milion razy pokazał, jak ważna jest dla niego gra dla ojczyzny - oświadczył Obradović, który oprócz Djokovicia nie będzie mógł skorzystać również z Janko Tipsarevicia i Viktora Troickiego.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]


Komentarze (3)
avatar
Tom_J
28.01.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Cholera, ja też dałem się nabrać na te niemieckie "gadzinówki". A mogłem po prostu zadzwonić do Borysa i go spytać ;) 
Alk
28.01.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czyli nasi zachodni sąsiedzi muszą pochować champagne'y do lodówek.. Becker dalej na topie.