W niedzielę Jerzy Janowicz rozegrał kolejne pięciosetowe spotkanie w Pucharze Davisa przeciwko Chorwacji. Ponownie, po czterogodzinnych zmaganiach na kortach warszawskiego Torwaru, łodzianin został pokonany. - Zabrakło wygrania trzeciego seta. Rywal grał bardzo dobrze - krótko skwitował Polak. Docenił za to doping i wsparcie ze strony publiczności, która w niedzielę była wyjątkowo głośna. - Atmosfera była świetna i mam nadzieję, że zawsze będziemy mieć takie wsparcie - podkreślił Janowicz.
- Jak się gra pięć setów, to są lepsze i gorsze chwile, jest falowanie. W tie breaku było 1:5, a udało się i wyciągnął seta. Pierwsze kłopoty zaczęły się przy 5:4, Jurek dobrze serwował, ale dostawał dobre returny. Brakowało troszeczkę szczęścia: jak piłki zostawały na taśmie Marin często trafiał w linie. Strasznie ciasny mecz i trochę pechowo przegrany - ocenił Radosław Szymanik.
- Przegraliśmy spotkanie bardzo blisko. Widać po Jurku jak to przeżywa, nie chcielibyście znaleźć się w tym momencie w szatni - zaznaczył kapitan polskiej reprezentacji.
Szymanik uchylił też rąbka tajemnicy co do tego, jak z perspektywy zawodników i sztabu wygląda tydzień zgrupowania na Davis Cup. - Te trzy dni meczowe to nie jest tak, że siedzimy i się śmiejemy, owszem, czasem trzeba rozładować emocje. Spotykasz się z kolegami, dzielisz się kortem, perspektywa się zmienia, bo trzeba się ustawiać pod innego zawodnika. Atmosfera jest świetna, emocje są olbrzymie i po każdym tak ciasno przegranym spotkaniu jest się zmęczonym nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Trzeba odpocząć i za tydzień zacząć od nowa. Dla nich Davis Cup to jest kilka tygodni w roku, ale bardzo obciążających, to też dodatkowa odpowiedzialność. Jurek w ciągu tych trzech dni zagrał dwa pięciosetowe spotkania - wyjaśnił.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!