Równolegle o godz. 12:30 czasu polskiego aż czworo polskich tenisistów rozpoczęło walkę o awans do II rundy Wimbledonu. Kibice szczelnie wypełnili malutkie trybuny przy korcie numer 17, by oglądać w akcji Jerzego Janowicza i Somdeva Devvarmana. Panowie mieli okazję mierzyć się podczas ubiegłorocznego Australian Open, Polak zdołał odwrócić wtedy losy meczu ze stanu 0-2.
[ad=rectangle]
Hindus rozpoczął spotkanie od wygrania swojego gema serwisowego w dobrym stylu. Popisał się dwoma asami, które nie były mocne, ale bardzo precyzyjne. Łodzianin odpłacił się tym samym, szybko przełamując rywala. Błyskawicznie oddał wypracowaną przewagę, popełniając dwa podwójne błędy serwisowe i wyrzucając forhend poza kort. Właśnie to uderzenie było największą bolączką Janowicza, który zdecydowanie lepiej operował tym razem bekhendem. Hindus grał mądrze, popełniając niewiele błędów i dzięki temu cały czas utrzymywał podanie. Polak nie wykorzystał break pointa w dziewiątym gemie, minimalnie wyrzucając forhend. Ta sytuacja zemściła się, Devvarman na czysto przełamał polskiego tenisistę, wygrywając pierwszą partię.
Hindus kontynuując dobrą grę, pewnie wygrał gem otwarcia, a chwilę później miał okazję na błyskawiczne przełamanie zniechęconego Janowicza. Polak jednak wybronił się i grał nieco ostrożniej, pilnując się, by nie popełniać łatwych błędów. Przeczekał okres bardzo dobrej gry Hindusa, a sam poprawił swój serwis. To zaprocentowało, w siódmym gemie łodzianin popisał się kapitalnym returnem, a przeciwnik podjął złą decyzję, udając się do siatki. Ofiarnie rzucił się w stronę piłki, ale nie był w stanie jej obronić. Polak pewnie doprowadził seta do końca i wyrównał stan meczu.
Janowicz złapał odpowiedni rytm, od stanu 2:3 w II secie, wygrał siedem kolejnych gemów. Devvarman nie wyrządzał już takiej krzywdy swoim serwisem, ale kluczowa była regularność Polaka. Popełniał niewymuszone błędy, ale nie tak często jak w premierowej odsłonie. Utrzymał przewagę do końca i znalazł się w bardziej komfortowej sytuacji.
Wydawało się, że łodzianin ma wszystko pod kontrolą. Dobrze rozpoczął trzecią odsłonę, szybko uzyskując przełamanie. Hindus od stanu 0:2 wygrał trzy kolejne gemy, udało mu się odrobić straty, dzięki małej pomocy przeciwnika. Devvarman złapał wiatr w żagle i był na dobrej drodze do uzyskania breaka. Janowicz obronił trzy szanse, wznosząc się na wyżyny swoich umiejętności. Rywal jednak na tym nie poprzestał, w kolejnym gemie znów wypracował sobie okazję i łodzianin już się nie wybronił, co więcej - pomógł rywalowi. Hindus w ostatniej chwili doprowadził do decydującej piątej partii.
Od początku widoczne było, że Janowicz wyciągnął wnioski z przegranej poprzedniej partii. Devvarman poczuł, że ma szansę na zwycięstwo, ale tym razem łodzianin mu nie pomagał. Po długim czwartym gemie i wielu widowiskowych akcjach z obu stron, Polak w końcu przełamał przeciwnika. Waleczny Hindus tej straty już nie był w stanie odrobić. Łodzianin zakończył mecz wygrywającym bekhendem, który był jego najsilniejszą bronią w tym spotkaniu.
Kolejnym rywalem polskiego tenisisty będzie Lleyton Hewitt, który w czterech setach uporał się z Michałem Przysiężnym.
Wimbledon, Londyn (Wielka Brytania)
Wielki Szlem, kort trawiasty, pula nagród w singlu mężczyzn 9,600 mln funtów
wtorek, 24 czerwca
I runda gry pojedynczej:
Jerzy Janowicz (Polska, 15) - Somdev Devvarman (Indie) 4:6, 6:3, 6:3, 3:6, 6:3
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/b]