Agnieszka Radwańska - Czy niemożliwe jest możliwe?

Piotr Wróbel
Piotr Wróbel
Wrodzony minimalizm

Musi budzić podziw sposób, w jaki Radwańska przeszła z rozgrywek juniorskich do seniorskich. Jako 17-latka wygrała pierwszy turniej w karierze, a niespełna rok później zadebiutowała w Top 10 mając na koncie dwa ćwierćfinały Szlema. Jednak atuty w grze z nastolatkami mogą być wadami, gdy po drugiej stronie kortu stoi doświadczona, obyta w profesjonalnym tourze, tenisistka. Takim problemem stała się gra "na małe pola", w której Radwańska często jest nie do pobicia. Zazwyczaj za bardzo eksponuje swoje dobre czucie, zwłaszcza zagrywając woleja. To uderzenie musi być częściej kończące, nie dające przeciwniczce złudzeń, że akcja jeszcze trwa. Podobnie ma się sprawa ze smeczem, który jest bardzo niepewnym elementem arsenału krakowianki. Nieraz nie zwraca ona uwagi na pozycję rywalki, smeczuje bez większej mocy lub chociaż rotacji. Daje tym samym przeciwniczkom szanse na minięcie, a to podcina skrzydła nomen omen finalistce Wimbledonu.

Znacznie poprawiony musi być forhend Radwańskiej. Grany chwytem pół-zachodnim (semi-western) jest dobrze kontrolowany, w wymianach zazwyczaj nie kończy na aucie lub w siatce. Jednak brakuje mu mocy. Polka musi mieć argumenty, którymi może prowadzić wymianę. I tak jest lepiej, gdyż swego czasu tylko odwrotny kros z prawej strony dawał przewagę sytuacyjną. Obecnie jest to solidna broń. Dobrze plasowany, z przyzwoitą prędkością, zagrywany w korcie zamienia się często w efektownego winnera. Udoskonalenia wymaga jeszcze forhend po linii. Nie raz już Polka przecinała krosową wymianę zagraniem po prostej, jednak brakuje jej pewności siebie, odwagi, żeby zaryzykować mocnym uderzeniem przez wysoką siatkę.

- Za nisko wyrzuca piłkę, na przykurczonej ręce, ale za żadne skarby nie chce robić tego inaczej. Jak grochem o ścianę - tak najsłabszy punkt tenisa córki opisał Robert Radwański. Od momentu, gdy wypowiedział te słowa (konferencja po przegranym ćwierćfinale Wimbledonu 2009) dużo się zmieniło, jednak słynna "dwójka" nadal jest kopalnią punktów dla rywalek. Właściwie jedynym ważnym spotkaniem, gdzie ten element gry nie zawodził, był finał Miami - tam Polka oddała w prezencie słownie dwa(!) baloniki, które wykorzystała Szarapowa. Później jednak nie było tak dobrze. Był to główny czynnik porażki w finale Stanford, sama Cibulková, z ironicznym uśmiechem na ustach, przyznała podczas konferencji pomeczowej: - Drugi serwis Agnieszki jest naprawdę wolny. W 1/4 finału Australian Open 2014 Polka wywierała piorunujące wrażenie w każdym elemencie gry, jedynym wyłomem był drugi serwis. To właśnie przez niego przegrała drugiego seta z Azarenką i zwycięstwo nie było tak imponujące. Ten element gry Radwańskiej wymaga wzmocnienia fizycznego. Im dłużej Agnieszka przebywa na korcie, tym ten element jest słabszy. Jeśli będzie potrafiła wzmocnić ten aspekt gry, to Szlem do byłej wiceliderki rankingu się przybliży.

Niewytępione maniery

Podczas spotkania II rundy US Open z Peng na jednym z serwisów społecznościowych pojawiła się po pierwszym secie statystyka spotkań, które wygrała Polka po przegraniu otwierającego seta. Jak wiadomo, na Flushing Meadows jeszcze się ona pogorszyła i osiągnęła niechlubne 15 przegranych w 2014 roku, przy tylko jednym zwycięstwie (w Melbourne z Pawluczenkową). Jest to stała tendencja spadkowa. W swoim najlepszym "mentalnie" okresie, po Roland Garros 2011, do końca ówczesnego sezonu takich meczów przegrała siedem, a wygrała aż pięć. W całym sezonie 2012 było tyle samo wygranych co przez poprzednie pół, lecz aż 18 porażek. Ubiegły rok to drobna poprawa tej statystyki (6 udanych i 16 nieudanych), lecz trzeba wziąć poprawkę na fakt, iż krakowianka nader szczodrze rozdawała słabszym rywalkom partie otwarcia. Dawna wiceliderka rankingu nie potrafi się przełamać w trakcie pojedynku, nie umie wyzwolić w sobie wystarczającej motywacji, żeby odrobić stratę i jeszcze przycisnąć.

Mówi się, że droga do wielkoszlemowego tytułu musi zawierać jeden gorszy mecz, w którym nie idzie, wychodzi się z trudnego położenia. Oczywiście, są wyjątki (ostatnie US Open Sereny Williams to świetny przykład), ale częściej w pierwszych rundach późniejsze mistrzynie rozgrywają trzysetowe batalie, grając słaby tenis, a i wymienienie trzech triumfatorek, które broniły piłek meczowych w drodze po najwyższą tenisową nagrodę nie jest trudnym wyzwaniem. Dopiero, gdy Agnieszka Radwańska przypomni sobie jak wygrywać w regularnym cyklu mecze, w których idzie jak "po grudzie", to można myśleć o realnych sukcesach tam, gdzie spoczywa na Polce największa presja.

Z tą niechlubną statystyką ściśle związane jest defensywne nastawienie do gry. Okopanie się za linią końcową, mdłe przebijanie pasywnych, nieraz liftowanych piłek i czekanie na błędy. Żelazna defensywa w kobiecych rozgrywkach daje tytuły, nawet te wysokiej rangi, czego przykładem jest w karierze Radwańskiej turniej w Miami. Tam oczywiście dorzuciła jeszcze wspomniany już wcześniej świetny (jak na personalne standardy) drugi serwis, prawidłową taktykę oraz wykorzystała ekstremalnie sprzyjającą drabinkę do samego finału. W Szlemach niestety pasywność nie popłaca. Wcześniej czy później defensorka trafia na ofensywną baselinerkę, która zbyt pewnie i celnie atakuje. Tylko ryzyko i co najmniej pomysłowe kontrowanie mocnych zagrań daje szanse na wygranie siedmiu meczów z rzędu w wielkoszlemowym turnieju singlowym.

Sokoli wzrok

System pozwalający sprawdzanie śladu lądującej piłki, to na korcie jeden z większych sprzymierzeńców Radwańskiej. Większość weryfikacji kończy się dla niej sukcesem. Jest to powiązane z jej świetnym okiem, a to z kolei z fenomenalną antycypacją. Właśnie dzięki niej potrafi się tak dobrze bronić. Nie jest tak, że Polka jak Woźniacka umie biegać kilka metrów za linią końcową i świetną kondycją wyczyniać cuda w obronie. Jej tajemnicą defensywy jest "odczytywanie" ustawienia przeciwniczki, dlatego krakowianka tak łatwo radzi sobie z nisko klasyfikowanymi rywalkami, które nie potrafią zmieniać w ostatnim momencie kierunku zagrania. Przykładowo, zawodniczka z "górnej półki", Andrea Petković, gra dość przewidywalny i czytelny tenis. Jak wygląda jej rywalizacja z Radwańską? Sześć meczów, sześć porażek. Niemka nie potrafiła pokonać zmęczonej przeciwniczki mającej w nogach dziewięć konfrontacji w niecałe dwa tygodnie, nie potrafiła wykorzystać kontuzji stopy czy nadgarstka. Nawet tenis życia popularnej Petko nie wystarczył w finale Pekinu. Przewidywanie kierunku zagrań przeciwniczek w tak zaawansowanym stopniu jest dużym atutem, choć nie do końca docenianym ze względu na jego pośrednie efekty. Antycypacja pomaga wyjść z trudnej sytuacji, ale konieczne jest do tego wykorzystanie dobrej sytuacji na korcie zagraniem piłki kończącej. Tego brakuje.

Wydaje mi się, że nie można mieć jednowymiarowych poglądów co do odporności psychicznej chorążego olimpijskiej reprezentacji z Londynu. Radwańska potrafi udźwignąć presję, wygrać po obronie piłek meczowych (vide spotkanie z Kuzniecową w Madrycie). Jeśli jest ona pewna swojej gry, czuje dobrą dyspozycję, to nie ma z tyłu głowy myślenia o poprzednich niedociągnięciach. Istotne jest, by takie nastawienie dominowało zawsze, nie tylko gdy jest lekko, gra się bez presji, ale też gdy nic nie wychodzi.

Podopieczna trenera Wiktorowskiego to jedna z najlepiej przygotowanych taktycznie i realizujących postanowienia z trenerem tenisistek touru. Oczywiście strategia w dużej części bazuje na zagraniach, które stanowią jej oręż (tych coraz więcej). Przede wszystkim latami szkolony pierwszy serwis - nie ma nawet sensu krytyka prędkości tego podania. Świetnie plasowane, miksowane pod względem kierunku i rotacji, dochodzące do 175 km/h. Radwańska potrafi serwować asy zarówno przy piłkach setowych, jak i przy bronieniu break pointów. Pięć asów na mecz nie jest większym problemem, zdarzały się nawet w karierze Polki gemy, gdzie serwowała po trzy (finał Tokio 2012).

Jednym z najładniejszych i najbardziej efektywnych zagrań krakowianki z linii końcowej jest bekhend po linii. Potrafi ona nim świetnie kontrować, mijać przy siatce i kończyć wymiany, w których dyktowała warunki. Dużym plusem tego uderzenia jest fakt, iż wymaga ono mniej energii - bardzo często Radwańska korzysta z siły rywalki. W tym sezonie do mocnego lewego skrzydła dodana została solidna prawa strona. Kros forhendowy (zwłaszcza grany przed linią końcową) zamienia się w piłkę kończącą, albo daje przewagę sytuacyjną. Następne zagranie do drugiego boku lub uderzenie z powietrza zamyka akcję.

Ważnym atutem Polki jest też szybkość na korcie. Świetnie porusza się do przodu, nie ma rasowej singlistki, która tak pewnie dobiegałaby do siatki i wracała na tył kortu. Dzięki temu może zagrać tweenera, choć to generalnie nieistotne zagranie, które jest efektowne, nie efektywne. Na linii końcowej, biegając od lewej do prawej, też jest bardzo dobra. Brakuje jej sporo do Wiktorii Azarenki w najlepszym wydaniu, ale rywalka musi dysponować dużą siłą ognia, by grając z 25-latką z Krakowa wypracować sobie dużą przewagę sytuacyjną w drugim czy trzecim uderzeniu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×