Od 2004 roku przez osiem kolejnych sezonów Roger Federer zawsze meldował się w półfinale US Open, wygrywając ten turniej w sezonach 2004-08. Jednak od 2012 roku 1/2 finału w Nowym Jorku była dla Szwajcara nieosiągalna - przed dwoma laty przegrał w ćwierćfinale z Tomasem Berdychem, a w zeszłym roku w IV rundzie z Tommym Robredo.
[ad=rectangle]
Długo wydawało się, że i w tym roku Federer nie dojdzie do fazy półfinałowej na kortach Flushing Meadows. Jednak w ćwierćfinale z Gaelem Monfilsem Maestro wykazał się niezwykłym hartem ducha, wrócił ze stanu 0-2 w setach, w czwartej partii obronił dwie piłki meczowe i pokonał Francuza 4:6, 3:6, 6:4, 7:5, 6:2. Dla Szwajcara to dziewiąty mecz w karierze, w którym zwyciężył, mimo przegrania dwóch premierowych setów. Poprzednio miało to miejsce w Wimbledonie 2012, gdy wygrał 4:6, 6:7(3), 6:2, 7:6(6), 6:1 z Julienem Benneteau. W US Open taka sztuka udała mu się drugi raz w karierze.
Początek meczu nie wskazywał, że Federer będzie miał aż tak gigantyczne problemy. Monfils zaczął spotkanie tak, jakby był sparaliżowany stawką, popełniał sporo prostych błędów, ale obronione break pointy w drugim gemie dodały mu pewności siebie. Gdy Francuz poradził sobie z nerwami, ruszył do ataku, w piątym gemie uzyskał przełamanie i ostatecznie wygrał premierową odsłonę 6:4. Dla Szwajcara był to czwarty mecz w sesji nocnej w tegorocznym US Open i dopiero pierwszy przegrany set.
Drugą odsłonę bazylejczyk rozpoczął najgorzej, jak tylko mógł. W pierwszym gemie popełnił podwójny błąd serwisowy dający piłkę na przełamanie Monfilsowi, przy której zagrał fatalny skrót w półkortu. Francuz z takiego prezentu nie mógł nie skorzystać.
Serca fanów 28-letniego paryżanina zabiły mocniej w kolejnym gemie, gdy Monfils po jednym z forhendów Federera źle postawił stopę i z grymasem bólu padł na kort. Na szczęście bez przeszkód mógł kontynuować grę, a w międzyczasie poprosił o challenge i okazało się, że piłka po zagraniu Szwajcara wyleciała poza kort. Zamiast break pointa, była więc piłka na gema, którą rozstawiony z numerem 20. Monfils pewnie wykorzystał.
Nastroje w obozie szwajcarskiego tenisisty nie były dobre, a stały się minorowe po dziewiątym gemie drugiego seta, w którym Federer oddał podanie, trafiając z bekhendu w siatkę przy piłce na przełamanie, co było równoznaczne z przegraniem tej partii przez pięciokrotnego mistrza US Open.
Federer rozsadzała ambicja. Podrażniony Szwajcar trzeciego seta rozpoczął od przełamania, ale nie potrafił utrzymać wysokiego poziomu na dłuższy czas i po chwili Monfils odrobił stratę breaka. Widząc, że w wymianach z głębi kortu Francuz jest znakomicie dysponowany, Maestro postanowił częściej atakować przy siatce. A że potrafi robić to jak mało kto, w piątym gemie wywalczył breaka i tym razem nie oddał przewagi, wygrywając tę partię 6:4. Dla oznaczonego "20" reprezentanta Trójkolorowych był to pierwszy przegrany set w US Open 2014.
Początek czwartej odsłony był kalką trzeciej. Rozstawiony z numerem drugim Federer znów szybko przełamał serwis rywala, ale Francuz błyskawicznie odpowiedział przełamaniem powrotnym. Widzowie na trybunach kortu Arthur Ashe Stadium na czele z Lindsey Vonn, Thierrym Henrym czy Gwen Stefani gorąco dopingowali Szwajcara, ale Monfils zdawał sobie sprawę, iż ma wielką szansę na zwycięstwo i za wszelką cenę chciał ją wykorzystać.
W dziesiątym gemie czwartego seta Monfils mógł już czuć smak triumfu - miał dwie piłki meczowe. Jednakże Federer pokazał, że nie bez powodu jest nazywany arcymistrzem tenisa. Pierwszego meczbola obronił akcją przy siatce, a przy drugim popisał się forhendem, zagranym z chirurgiczną precyzją w sam narożnik bekhendowy przeciwnika.
Szwajcar utrzymał serwis, co podcięło skrzydła Monfilsowi. W 11. gemie Francuz oddał podanie, popełniając dwa pod rząd podwójne błędy serwisowe, a następnie będący na fali bazylejczyk zamknął seta wynikiem 7:5.
W piątej partii Federer szedł w kierunku zwycięstwa jak po swoje. Załamanego Monfilsa stać było tylko na zdobycie dwóch gemów. Szwajcar łatwo zdobywał kolejne punkty i po 196 minutach mógł wydać z siebie głośny okrzyk radości, bowiem wygrał 23. w karierze pięciosetowy pojedynek (pierwszy w tym sezonie) i po raz 36. awansował do półfinału imprezy wielkoszlemowej.
- Publiczność była niesamowita, bardzo mi pomogła i myślę, że rozegraliśmy naprawdę piękny mecz, który mógł podobać się kibicom. Gaël grał naprawdę niesamowicie. Przy piłkach meczowych nie czułem się dobrze. Pomyślałem sobie wówczas, że to może być mój koniec w tym turnieju, ale zagrałem dwie świetne akcje, doprowadziłem do piątego seta, w którym byłem lepszy. W piątej partii znakomicie serwowałem. Wiedziałem, że Gaël zapewne rozpamiętuje niewykorzystane szanse, więc musiałem go zaatakować. Myślę, że obaj daliśmy z siebie wszystko - mówił 33-latek z Bazylei.
Federer po raz dziewiąty awansował do półfinału US Open i w sobotę zagra z debiutującym w tej fazie nowojorskiej imprezy Marinem Ciliciem, który w ćwierćfinale wyeliminował Tomasa Berdycha. - Marin gra wspaniale. Poprawił swoją grę dzięki współpracy z Goranem Ivaniševiciem, z którym ja jeszcze miałem okazję rywalizować. Miesiąc temu zagraliśmy ze sobą trudny mecz w Toronto, w którym potrzebowałem dziewięciu meczboli, by wygrać - ocenił Szwajcar, który z Chorwatem ma bilans 5-0, w tym 11-2 w setach.
US Open, Nowy Jork (USA)
Wielki Szlem, kort twardy (Decoturf), pula nagród w singlu mężczyzn 14,792 mln dolarów
czwartek, 4 września
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Roger Federer (Szwajcaria, 2) - Gaël Monfils (Francja, 20) 4:6, 3:6, 6:4, 7:5, 6:2
[b]Program i wyniki turnieju mężczyzn
[/b]
Taki Czytaj całość