Kei Nishikori: Nie byłem nawet pewny, czy powinienem wystąpić w Nowym Jorku

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News /  /
East News / /
zdjęcie autora artykułu

Kei Nishikori w czterech setach okazał się lepszy od Novaka Djokovicia i po raz pierwszy w karierze wystąpi w wielkoszlemowym finale. Japończyk ocenił swój sobotni występ oraz rolę Michaela Changa.

- Nie jestem aż tak bardzo zaskoczony, ponieważ zawsze staram się być przygotowany na grę z najlepszymi zawodnikami świata. W tym roku prezentuję naprawdę dobry tenis. Byłem w finale turnieju ATP Masters 1000 [w Madrycie] i odnosiłem już zwycięstwa nad graczami ze ścisłej czołówki. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogę wyjść na kort trochę nerwowy, ponieważ po raz pierwszy dotarłem tutaj do półfinału, ale pomogła mi duża pewność siebie. Grałem bardzo agresywnie i nie czekałem na piłkę. Zaprezentowałem swój tenis i wszystko funkcjonowało znakomicie - powiedział po meczu Kei Nishikori. [ad=rectangle] Japończyk pokonał w sobotnim półfinale lidera rankingu ATP, Novaka Djokovicia 6:4, 1:6, 7:6(4), 6:3, zostając pierwszym Azjatą w finale gry pojedynczej imprezy wielkoszlemowej. - Po porażce w drugiej partii nie było łatwo, ponieważ on grał wówczas zdecydowanie lepiej niż ja. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli niczego nie zmienię, to nie mam szans na zwycięstwo. Odczuwałem wtedy lekkie zmęczenie, ale z czasem starałem się grać agresywnie oraz zmieniłem taktykę. W tie breaku byłem lekko zawiedziony, że łatwo oddałem serwis przy stanie 5-3, ale to była bardzo zacięta rozgrywka. Po wygraniu trzeciego seta starałem się skupić na tym, by zapisać na swoje konto także czwartą partię, gdyż nie wierzyłem, bym mógł jeszcze biegać w przypadku, gdyby doszło do piątej odsłony. Jestem więc bardzo szczęśliwy, że zakończyłem cały mecz w czterech setach - wyznał 24-letni reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni.

Na pomeczowej konferencji nie mogło zabraknąć także pytań o Michaela Changa, który jest jednym z trenerów Nishikoriego. - Od zakończenia zeszłego sezonu sporo mi pomógł, także pod względem mentalnym. On i Dante [Bottini] wykonali ze mną dużą pracę i teraz czuję, że gram bardziej agresywnie i pewnie. Jako trener jest dosyć wymagający, ale dzięki temu wszystko funkcjonuje jak należy - stwierdził Japończyk.

Jakie były oczekiwania 11. obecnie tenisisty globu przed nowojorskim turniejem, do którego przystąpił po zabiegu usunięcia cysty na stopie? - Niemal żadne [śmiech]. Zaledwie kilka dni przed turniejem zacząłem odbijać piłkę. Nie byłem nawet pewny, czy powinienem wystąpić w Nowym Jorku, więc niczego się nie spodziewałem. Po rozegraniu dwóch pierwszych meczów nie czułem bólu w stopie, do tego grałem swój tenis. Starałem się po prostu myśleć o każdym kolejnym pojedynku i teraz jestem w finale.

Nishikori zawsze marzył o pojedynkach z Rogerem Federerem, który jest jego idolem. W poniedziałek jednak przyjdzie mu się zmierzyć z Marinem Ciliciem, sobotnim pogromcą utytułowanego Szwajcara. - Mierzyłem się z nim kilka razy, ale to zupełnie inna historia. On gra bardzo agresywny i szybki tenis. Wiem, że jest coraz silniejszy, dlatego to nie będzie łatwy finał - zakończył Japończyk.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)