Forma jest coraz lepsza - rozmowa z Urszulą Radwańską, polską tenisistką

Niecałe dwa lata temu Urszula Radwańska była 29. w rankingu, ale obecnie spadła do trzeciej setki. W końcu udało jej się wygrać z urazami, zmieniła trenera i teraz chce wrócić na należne jej miejsce.

Marcin Stańczuk
Marcin Stańczuk

Marcin Stańczuk: Chciałbym zacząć od tego, co interesuje wiele osób. Jak twoje zdrowie?

Urszula Radwańska: Obecnie czuję się bardzo dobrze. Nie mam żadnej kontuzji, bo jak wiadomo, z tym było mi trudno w tym roku. Początek straciłam z powodu listopadowej operacji barku, więc musiałam odpuścić Australię. Później pechowo miałam różne zapalenia i kontuzje. Troszeczkę nieszczęśliwie było w tym roku, bo co chwilę coś się działo, że nie mogłam trenować w pełni, tak jakbym chciała. W tym momencie jednak nic mnie nie boli, jestem zdrowa i mam nadzieję, że ranking i forma wrócą jak najszybciej.

Porównując ciebie do Wiktorii Azarenki, która również nie może zaliczyć tego sezonu do udanych, można zauważyć znaczącą różnicę. Wracająca po urazach Białorusinka nabrała na wadze, a u ciebie jest odwrotnie.

- Przyczyniło się do tego to, że w tej chwili mam różne alergie pokarmowe, więc też chodzi tu o problemy zdrowotne i przez to straciłam na wadze. Ale teraz jest wszystko w porządku i mam nadzieję, że uda się dobudować tę wagę i formę, które miałam przed rokiem, przed operacją barku, kiedy grałam bardzo dobrze.
A patrząc w przeszłość nie wydaje ci się, że powrót w Midland był trochę przedwczesny?

- Teraz ciężko jest gdybać. Wiedziałam, że po operacji barku nie mogę grać przez trzy miesiące, przez które odpoczywałam. Potem miesiąc trenowałam, chcąc jak najszybciej wrócić. Gdybym zrobiła przygotowanie przez jeden miesiąc, to może byłoby lepiej, ale ciężko jest powiedzieć. Jak siedzę w domu i patrzę jak inne zawodniczki grają i zdobywają punkty, a ja niby trenuję, ale punktów nie zdobywam i spada mi ranking. Wiadomo, że każdy sportowiec chce jak najszybciej wrócić i są to decyzje czasem złe, ale w swoim przypadku nie mogę tak powiedzieć, bo byłam wtedy zdrowa, a więc ciężko jest to teraz stwierdzić.

W zeszłym roku zaczęłaś trenować z Martinem Fassatim. Trafił on na dość pechowy okres. Czy zakończenie tej współpracy wynikało z braków czy raczej nie chciałaś go "blokować"?

- Martin to bardzo dobry trener, tylko wiadomo, że każdy zawodnik jest inny i może innej zawodniczce on będzie pasował. Nasze charaktery nie pasowały do siebie i na dodatek, tak jak powiedziałeś, trafił on na zły okres, bo co chwilę była jakaś kontuzja, więc nie mogliśmy trenować na 100 proc. Wszystko to złożyło się tak, że stwierdziłam, że nie ma to sensu. Poza tym czułam, że potrzebuję zmiany. Czułam, iż stałam w miejscu i potrzebowałam nowego spojrzenia, tak więc postanowiliśmy zakończyć naszą współpracę.

To był ten coaching w trudnym okresie. Potem zaliczyłaś krótki epizod z Dawidem Celtem na czas przejściowy, a teraz jest przy tobie Andrew Fitzpatrick z Anglii. Chciałbym zapytać, czy jest to perspektywa dłuższej współpracy, a także czy nie myślałaś, żeby zaangażować na dłużej Dawida?

- Brałam pod uwagę pomoc Dawida, ale on pomaga także Agnieszce. W tym momencie, gdyby zaczął jeździć ze mną, to Agnieszka nie miałaby z kim trenować, a on jest jej sparingpartnerem. Wiadomo też, że nie chcę jej zabierać sparingpartnera. Ale brałam to pod uwagę, tylko że w tej chwili jest to niemożliwe.

A skąd pomysł z Andrew?

- W sumie znaliśmy się z wcześniejszych turniejów i wiedziałam, że trenował ze Sloane Stephens. Wiedziałam, że zakończył z nią współpracę i jest wolny, więc po prostu tak wyszło.

Skończył się US Open. W tym roku twoje wspomnienia raczej nie są zbyt wesołe, ale czy coś zapadło ci w pamięć czy raczej we wcześniejsze edycje uciekasz wspomnieniami?

- [śmiech] Nie udało mi się, więc chciałabym o nim jak najszybciej zapomnieć. Zresztą Polacy w ogóle nie mieli tam specjalnych osiągnięć w tym roku. Myślę, że ogólnie dla nas średnio udane było to US Open.

Ale będąc tam na korcie czułaś już, że prezentowany tenis jest ok?

- Szczerze mówiąc na US Open nie było jeszcze formy. Zaraz po nim byłam zgłoszona do turniejów w Azji, ale postanowiłam być dwa tygodnie w Polsce, żeby się przygotować i dopiero do Taszkentu polecieć. Widzę teraz, że to był dobry pomysł, bo brakowało mi takich pełnych dwóch tygodni treningu. Wcześniej miałam te kontuzje, przez co nie mogłam być przygotowana, ale teraz czuję, że wszystko wraca do normy. Forma w chwili obecnej jest coraz lepsza i można powiedzieć, że już prawie jest taka jak rok wcześniej.

Czy już do końca sezonu chcesz przerobić całą Azję i być w Tourze, czy raczej na spokojnie?

- Postanowiłam, że po Taszkencie wolę grać mniejsze turnieje, bo spadły mi punkty i zrezygnuję z Azji. W zamian polecę do Stanów Zjednoczonych i Meksyku, żeby zdobyć więcej punktów, a przede wszystkim pograć więcej meczów.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×