Walka o występ w Mistrzostwach WTA nabiera tempa. W Tokio do zgarnięcia jest 470 punktów, które bardzo przydałyby się rozstawionym w Toray Pan Pacific Open paniom. Już po rozlosowaniu drabinki wiadomo było, że ósma tenisistka rankingu rocznego, Ana Ivanović, będzie miała utrudnione zadanie. Pierwszy krok w kierunku do tytułu uczyniła pokonując w dwóch setach Wiktorię Azarenkę. Było to pierwsze zwycięstwo Serbki nad utytułowaną rywalką od ponad czterech lat.
[ad=rectangle]
Pewny gem dziesiątej tenisistki świata rozpoczął najciekawszą batalię trzeciego dnia turnieju. Braki, zwłaszcza wynikające z długich przerw, w grze jej przeciwniczki szybko zostały obnażone i Serbka prowadziła 3:0. Wtedy nastąpił zryw 25-latki, która utrzymała serwis, a następnie przełamała. Szósty gem rozpoczął się słabo dla Białorusinki, od podwójnego błędu. Później jednak dobre podanie i świetny bekhend po linii przybliżyły Azarenkę do wyrównania. Nastąpiła wtedy niecodzienna sytuacja, bowiem podająca zawodniczka dołożyła sześć autowych serwisów, co dało przełamanie. Opanowana turniejowa "trójka" spokojnie obserwowała frustrację rywalki i podwyższyła prowadzenie "na sucho", dorzucając asa na deser. Ratując się przed porażką w pierwszej partii dwukrotna mistrzyni Australian Open postawiła na granie długich wymian. Taktyka ta przyniosła zamierzane efekty i presja przeniosła się na Serbkę. Starsza z tenisistek z chirurgiczną precyzją posłała wtedy dwa wygrywające forhendy i dwa wygrywające podania. Po 47 minutach Ivanović prowadziła 6:3. Mecz nie był widowiskiem najwyższych lotów. Zwyciężczyni skończyła bezpośrednio 10 piłek, a zepsuła 11. Jej rywalka zanotowała zaś siedem winnerów i 13 niewymuszonych błędów, z czego siedem podwójnych.
Pierwszy gem kolejnej partii rozpoczął się i zakończył fenomenalnym forhendem Serbki. Pogromczyni Date-Krumm z poprzedniej rundy nie potrafiła spokojnie prowadzić gry, gdy tylko musiała atakować to wyrzucała piłkę na aut. Tymczasem rozluźniona tenisistka, która ma realne szanse na występ w Singapurze, zagrywała ładne piłki kończące nawet z bekhendu, co nie jest zbyt częstym elementem jej repertuaru. Wolna i zniechęcona Azarenka po raz drugi straciła serwis, a na koniec sprezentowała przeciwniczce ósmy podwójny błąd serwisowy. Ćwierćfinalistka tegorocznego US Open miała ochotę na powtórkę z poprzedniej partii i odrobienie strat, tym razem Serbka na oddanie przewagi sobie tak szybko nie pozwoliła i obroniła pierwszego break pointa dobrym minięciem bekhendowym, dopiero przy drugim doszło do breaka. Brak regularności jednak utrudniał grę Białorusince, musiała bronić się przed przełamaniem. Uratowała się w iście mistrzowskim stylu, pięknym wolejem forhendowym i pierwszym asem w drugiej odsłonie pojedynku.
Podbudowana tenisistka z Mińska znacznie podwyższyła swój poziom. Jej rywalka przystała na takie warunki, dzięki czemu szósty gem był najlepszym w spotkaniu. Można było podziwiać świetny return bekhendowy popularnej Wiki, jej grę z powietrza, zaś Serbka dorzuciła świetny forhend po linii. Białorusince marzyło się pierwsze prowadzenie w meczu, jednak na dobrą grę z głębi rywalki nie miała odpowiedzi. Przy break poincie fatalny błąd serwującej tenisistki dał czwartego gema w secie wyżej klasyfikowanej tenisistki. Podwyższyła ona prowadzenie na 5:3 i odpuściła serwis przeciwniczki. Bez żadnego oporu Azarenka utrzymała na 4:5. Plan Ivanović powiódł się, choć z lekkimi komplikacjami. Najpierw piłkę meczową obroniła świetną grą przy siatce mieszkanka Monte Carlo, później miała nawet dwie szanse na 5:5, które zabrała turniejowa "trójka". Za drugą okazją, po godzinie i 39 minutach gry spotkanie zakończyło się. Był to tym samym pierwszy triumf nad Azarenką dla Serbki od czterech lat, po serii czterech porażek. W całym meczu zwyciężczyni zagrała 21 piłek kończących (przy 18 rywalki) i miała 16 błędów własnych, o sześć mniej od Białorusinki.
Lucie Safarova będzie kolejną przeszkodą na drodze oznaczonej numerem trzecim zawodniczki. Przeszkodą o tyle trudniejszą, o ile Czeszka gra najlepszy od 2007 roku sezon. Pokonała ona, nie bez kłopotów, 17-letnią Belindę Bencić 3:6, 6:4, 6:2. Kluczem do zwycięstwa było doświadczenie i korzyści jakie dawała lewa ręka. Gdy tylko wyrzucający serwis rozpoczął bombardowanie bekhendu Szwajcarki to było mowy o przełamaniu "ósemki" zawodów. Definitywnie brakuje obycia w tourze i spokoju ćwierćfinalistce ostatniej lewy tegorocznego Szlema. Gdyby nie to, mogłaby wystąpić w ćwierćfinale. W serbsko-czeskiej batalii faworytką będzie Šafářová. Wygrała ona ostatnie pięć spotkań z Ivanović, a ostatnie miało miejsce na tegorocznym Roland Garros.
W 1/4 finału znajdzie się również Andżelika Kerber, która wyeliminowała w dwóch setach Elinę Switolinę. W konfrontacji przeważały błędy, choć nie można pominąć sporej ilości efektownych wymian, które kończyły się świetnymi kontrami. Ukraina w drugim secie zmarnowała okazję na wygranie partii, bowiem prowadziła 3:1 i serwowała. W kolejnym etapie Niemka zmierzy się z Dominiką Cibulkovą, która pokonała Coco Vandeweghe. To będzie istotne spotkanie w kontekście walki o udział w Turnieju Mistrzyń. Kerber w rankingu rocznym jest 10., a jedną lokatę niej plasuje się Słowaczka.
Toray Pan Pacific Open, Tokio (Japonia)
WTA Premier, kort twardy, pula nagród 1 mln dolarów
środa, 17 września
II runda gry pojedynczej:
Andżelika Kerber (Niemcy, 1) - Elina Switolina (Ukraina) 6:4, 6:4
Ana Ivanović (Serbia, 3) - Wiktoria Azarenka (Białoruś) 6:3, 6:4
Dominika Cibulková (Słowacja, 6) - Coco Vandeweghe (USA) 7:6(5), 7:5
Lucie Šafářová (Słowacja, 7) - Belinda Bencić (Szwajcaria, WC) 3:6, 6:4, 6:2