Po triumfie w Wiedniu, Andy Murray sięgnął po tytuł w turnieju rozgrywanym w Walencji, dzięki czemu znacznie zwiększył swoje szanse na awans do londyńskich Finałów ATP World Tour. Brytyjczyk awansował na piąte miejsce w rankingu ATP Race, spychając o jedną pozycję w dół Japończyka Keia Nishikoriego. 27-latek z Dunblane w przyszłym tygodniu będzie chciał zapewnić sobie miejsce w Masters podczas zawodów rozgrywanych w paryskiej hali Bercy.
[ad=rectangle]
Niedzielne spotkanie Murraya z Tommym Robredo było ich siódmym w karierze i zarazem piątym z rzędu wygranym przez pierwszą obecnie rakietę Wielkiej Brytanii. O zwycięstwo wcale łatwo nie było, bowiem ponownie przyszło mu bronić pięć piłek meczowych, podobnie jak finale wrześniowego turnieju w Shenzhen. Na korcie nie brakowało niesamowitych wymian, a zebrana przy korcie centralnym publiczność nagradzała obu tenisistów gromkimi brawami.
32-letni Robredo, który w sobotę cieszył się z 500. zwycięstwa w głównym cyklu, zdominował końcówkę premierowej odsłony i dzięki dwóm przełamaniom zwyciężył 6:3. Drugą partię świetnie rozpoczął jego rywal, który w siódmym gemie mógł przesądzić o losach seta, lecz nie wykorzystał trzech z rzędu break pointów, po czym sam oddał serwis.
Losy drugiej części spotkania rozstrzygnęły się zatem w tie breaku, w którym po błędzie Szkota Robredo prowadził 4-2. Panowie nie unikali długich wymian, niektóre z nich wieńczyli znakomitymi winnerami, zaś niektóre kończyły się pomyłkami rywala. Robredo miał meczbola przy swoim podaniu, ale w wyniku błędu nie był w stanie go wykorzystać. Po zmianie stron Murray asem obronił drugą piłkę meczową, a następnie wygrał jeszcze dwa następne punkty i wyrównał stan rywalizacji w całym pojedynku.
Trzeci set był niezwykle zacięty od początku aż do samego końca. Robredo przełamał serwis Murraya na 4:3, lecz po chwili dał sobie odebrać podanie. W 10. gemie Brytyjczyk wypracował okazję na zwieńczenie meczu, jednak tenisista gospodarzy oddalił zagrożenie i doszło do tie breaka. W rozgrywce tej przed dłuższy czas żadnemu z zawodników nie udało się wypracować dwupunktowego prowadzenia. Murray w dramatycznych okolicznościach odparł trzy kolejne meczbole, zanim w końcu zwieńczył całe spotkanie pewnym winnerem.
Do znamiennych scen doszło po zakończeniu spotkania. Opierający się o siatkę Hiszpan z uśmiechem na ustach pokazał swojemu rywalowi dwa środkowe palce, ale uczynił to oczywiście w geście uznania dla klasy Szkota. Obaj serdecznie sobie podziękowali i z poczuciem ogromnej ulgi mogli wyczekiwać ceremonii dekoracji. To było dla nich bardzo wyczerpujące starcie, co było widać w ostatnich wymianach, po których z trudem byli w stanie się poruszać.
Murray po raz drugi w karierze wygrał turniej rozgrywany w Walencji, bowiem w 2009 roku pokonał tutaj w finale Michaiła Jużnego. Brytyjczyk sięgnął po trzecie mistrzostwo w obecnym sezonie (bilans finałów w karierze: 31-14) i przede wszystkim zdobył 500 punktów do światowej klasyfikacji, znacznie zwiększając swoje szanse na grę w Masters. Robredo, który w swoim 22. finale nie zdołał wywalczyć 13. mistrzostwa, otrzyma z kolei 300 punktów, dzięki czemu powróci do Top 20.
W grze podwójnej turnieju Valencia Open 500 zwyciężyli Jean-Julien Rojer i Horia Tecau. Rozstawiona z numerem czwartym holendersko-rumuńska para pokonała w niedzielnym finale Kevina Andersona z RPA i Francuza Jeremy'ego Chardy'ego 6:4, 6:2. Rojer i Tecău sięgnęli po ósme trofeum w obecnym sezonie i w poniedziałkowym notowaniu rankingu ATP Doubles Race znajdą się na piątym miejscu, zapewniając sobie w zasadzie bilet do londyńskiego Masters.
Valencia Open 500, Walencja (Hiszpania)
ATP World Tour 500, kort twardy w hali, pula nagród 1,615 mln euro
niedziela, 26 października
finał gry pojedynczej:
Andy Murray (Wielka Brytania, 3/WC) - Tommy Robredo (Hiszpania) 3:6, 7:6(7), 7:6(8)
finał gry podwójnej:
Jean-Julien Rojer (Holandia, 4) / Horia Tecău (Rumunia, 4) - Kevin Anderson (RPA) / Jérémy Chardy (Francja) 6:4, 6:2
Fenomenalny mecz.
Niesamowite napięcie do ostatniej piłki.
Takie mecze chce się oglądać w nieskończoność.
Ależ Tommy nadal jest świetny techniczni Czytaj całość
Co za wspaniały mecz! Andy jesteś wielki!
Murray wygrał co trzeba, teraz czas wrócić do zbierania batów.