Ana Ivanović była jeszcze nastolatką, gdy w Roland Garros 2007 osiągnęła swój pierwszy wielkoszlemowy finał. W kolejnym sezonie grała w finale Australian Open oraz wywalczyła tytuł w Indian Wells, a następnie święciła triumf na paryskiej mączce. 9 czerwca 2008 roku została liderką rankingu, ale później szło jej jak po grudzie. W Wimbledonie i US Open wygrała łącznie trzy mecze. Sezon zwieńczyła tytułem w Linzu, ale przez kolejne lata nawet się nie zbliżyła do poziomu z Paryża. Była to suma kontuzji oraz zmian trenerów i zawirowań w życiu osobistym.
Nie zagrała na igrzyskach olimpijskich w Pekinie z powodu kontuzji łokcia, z którą nie mogła się uporać aż do jesieni 2008. Kolejne dwa sezony były dla niej niezwykle trudne. Pod koniec lipca 2010 roku spadła w rankingu na 63. miejsce, ale dzięki świetnej końcówce (półfinał w Cincinnati, tytuły w Linzu i Bali) wróciła do Top 20.
[ad=rectangle]
W 2011 roku ponownie triumfowała na wyspie Bali, ale kolejne dwa sezony zakończyła bez jakiejkolwiek zdobyczy. Wreszcie przyszedł 2014 rok, w którym w wielkim stylu Serbka wróciła do ścisłej czołówki rankingu. Po raz pierwszy w karierze w jednym sezonie zdobyła cztery tytuły (na sześć finałów). Wygrała również najwięcej meczów spośród wszystkich zawodniczek (58). Awansowała na piąte miejsce w rankingu i po raz pierwszy od 2008 roku zagrała w Mistrzostwach WTA (odniosła dwa zwycięstwa, ale nie awansowała do półfinału).
Sezon 2014 rozpoczęła od triumfu w Auckland oraz pierwszego ćwierćfinału Australian Open od 2008 roku. Później wywalczyła tytuły w Monterrey, Birmingham i Tokio oraz zanotowała finały w Stuttgarcie i Cincinnati.
Po sezonie Ivanović wystąpiła w International Premier Tennis League. Serbka była czołową postacią pierwszej edycji azjatyckiej ligi. W Manili, Singapurze, Nowym Delhi i Dubaju rozegrała łącznie 12 setów i wygrała osiem z nim, z czego jednego z Marią Szarapową. Jej drużyna Micromax Indian Aces sięgnęła po tytuł.
W rozmowie z "The Sport Review" Ivanović opowiedziała o nadziejach na nowy sezon. - Mój główny cel na przyszły rok to zdecydowanie odnieść więcej sukcesów w wielkoszlemowych turniejach. Fakt, że zakończyłam sezon na piątym miejscu, mimo braku dobrych wyników w największych imprezach, wielkoszlemowych, to dla mnie bardzo duża zachęta. Udało mi się pokonać czołowe tenisistki świata: Serenę, Szarapową, Halep i to jedna z najbardziej obiecujących stron. Następnym krokiem musi być bardziej konsekwentna gra w wielkoszlemowych turniejach - zapowiedziała Serbka.
- Naprawdę wierzę, że mogę to zrobić, a to mogłoby mi dać kolejny wielkoszlemowy tytuł. Czuję, że moja gra jest przystosowana do wszystkich nawierzchni. W tym sezonie zdobyłam tytuły na korcie twardym i trawie oraz zagrałam w finale w Stuttgarcie na mączce. Roland Garros zawsze jest dla mnie wyjątkowym turniejem - dorastałam na kortach ziemnych i tam wygrałam. Uważam jednak, że mam szanse we wszystkich czterech wielkoszlemowych imprezach - mówiła z optymizmem była liderka rankingu.
W grze Serbki wróciła pewność siebie, której jej brakowało w poprzednich sezonach. - Czuję, że teraz jestem bardziej wszechstronną tenisistką [niż wtedy, gdy wygrałam Roland Garros w 2008]. Mój tenis jest bardziej urozmaicony, częściej chodzę do siatki. Naprawdę czuję, że moja gra może mnie zaprowadzić na szczyt. Byłam już numerem jeden i chcę dać sobie najlepszą szansę, aby tam wrócić. Dlatego bardzo ciężko pracuję, aby tak się stało. Oczywiście moje marzenie to wygrać kolejny wielkoszlemowy turniej.
Ivanović zwróciła uwagę także na trudności, jakie napotkała w poprzednich latach. - Myślę, że tenis kobiet zmienił się na przestrzeni lat. Sądzę, że poziom jaki teraz mamy jest dużo wyższy w porównaniu z 2008 rokiem. To była naprawdę trudna droga, jaką przebyłam w ostatnich kilku latach, więc teraz bardziej doceniam zwycięstwa.