Z linii końcowej: Heather Watson - kariera w cieniu koleżanki

Heather Watson, niegdyś juniorska mistrzyni Wielkiego Szlema i trzecia w rankingu zawodniczek do lat 18, jest na najlepszej drodze do umocnienia swojej pozycji w seniorskim tenisie.

22-letnia Heather Watson rozpoczęła nowy sezon zamykając pierwszą "50", blisko swojej najlepszej pozycji w historii (dwa lata temu była 39.). Pierwszy wynik pozwolił jej na wyrównanie tego miejsca w rankingu - w Hobart nie tracąc nawet seta odniosła drugie zwycięstwo w karierze. Pod koniec 2012 roku, w finale zawodów w Osace, pokonała Kai-Chen Chang, zostając pierwszą Brytyjką z singlowym tytułem WTA od 1988 roku.
[ad=rectangle]
Na dalszy rozwój kariery po triumfie w Japonii Watson nie pozwoliło zdrowie. W marcu 2013 wykryto u niej mononukleozę, która nie dość, że wykluczyła ją z występów na światowych kortach w następnych trzech miesiącach, to rzutowała także na jej rezultaty w kolejnych turniejach. Wygrała zaledwie pięć z 18 spotkań, jakie rozegrała od powrotu w Birmingham, osuwając się w rankingu.

- To wtedy zdałam sobie sprawę, że kariery zawodniczek są bardzo krótkie - powiedziała Watson w rozmowie z The Guardian po powrocie do pierwszej "100". - Tenisistki zaczęły odnosić najlepsze wyniki dość późno, co przy średniej ich wieku, kiedy kończą swoje występy około 31-32 roku życia, motywuje mnie do tego, by osiągnąć jak najwięcej, dopóki jestem młoda, sprawna i zdrowa. Nie chcę zmarnować czasu - dodała.

Pod koniec tamtego sezonu rozpoczęła współpracę z byłym argentyńskim zawodnikiem, Diego Veronellim, który wraz z nią przestudiował każdy aspekt jej gry i dostosował trening do jej możliwości. Razem dokonali przemiany Brytyjki z zawodniczki typowo defensywnej, niekiedy stawiającej na kontrę w tenisistkę atakującą i dużo bardziej różnorodną. To pozwoliło jej na szybki awans spoza pierwszej "150" klasyfikacji singlistek w okolice 50. miejsca w przeciągu roku.

I wówczas wiadomości o jej wynikach zaczęły pojawiać się w brytyjskich mediach jako te główne związane z tenisem, jedna z największych stacji sportowych na Wyspach, BT Sport przeprowadziła nawet relację z jej finału w stolicy Tasmanii, pomimo tego, że nie transmituje zmagań zawodniczek w turniejach International. Przedtem Watson pozostawała w cieniu dużo bardziej rozpoznawalnej koleżanki z kadry, Laury Robson. To właśnie ta młodsza zdawała się być pupilką i wielką nadzieją brytyjskiego kobiecego tenisa, głodnego sukcesów. To ona zwyciężyła w juniorskim Wimbledonie jako 14-latka, powtarzając wynik Annabel Croft z 1984 roku. To urodzona w Melbourne Robson zdobyła z Andym Murrayem srebrny medal na igrzyskach w Londynie i to ona jako pierwsza doszła do IV rundy turnieju wielkoszlemowego (US Open 2012), co dało jej tytuł "debiutantki roku" w tamtym sezonie.

Jak się później okazało, ambicje napompowane przez kibiców do granic możliwości zgubiły młodziutką Brytyjkę. Pomimo że pod koniec 2013 roku doznała poważnej kontuzji lewego nadgarstka, zdecydowała się na grę w kolejnym sezonie. Dwa pojedynki (z czego jeden zakończony jej kreczem) pogorszyły stan ręki i zamiast kilkutygodniowej przerwy potrzebna była interwencja chirurgiczna. 20-latka wypadła z gry na 12 miesięcy, zniknęła z list rankingowych i na luty tego roku planuje swój powrót - na razie w mniejszych turniejach rangi ITF, z pulą nagród 10 i 25 tysięcy dolarów.

Robson miała jeszcze jedną wadę - była nieregularna. Jej bardzo agresywna gra z głębi kortu połączona z dobrym serwisem jednego dnia uniemożliwiała jej pokonanie Ayumi Mority, by drugiego pozwolić jej pokonać Agnieszkę Radwańską. A to właśnie Polka jest idolką Watson - Uważam, że jest świetna. Gra bardzo inteligentnie, różnorodnie, mało schematycznie. Oczywiście te mocniej bijące również mi imponują. Mam nadzieję, że uda mi się połączyć te dwa style gry - przyznała w jednym wywiadów dla The Guardian zawodniczka z Guernsey.

Jak widać po pierwszym wyniku w nowym sezonie, Brytyjka swój plan wykonuje w 100 proc. Zmotywowana triumfem w Hobart, w I rundzie rozpoczynającego się w poniedziałek Australian Open zmierzy się z Cwetaną Pironkową. - Znam jej styl gry bardzo dobrze. Zawsze świetnie sobie radzi w Australii i będzie trudną rywalką. Jednak to turniej Wielkiego Szlema, tutaj każdy jest trudnym przeciwnikiem - zapowiedziała Watson w rozmowie z The Independent.

Komentarze (2)
AkL
21.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liczyłem, że wygra z Pironkową. Na Laurę też czekam.