Piąta korona Djokovicia, klątwa Murraya i Szlem Miłości - podsumowanie Australian Open mężczyzn

East News
East News

Novak Djoković odzyskał koronę i po raz piąty w karierze zwyciężył w Australian Open. Pobite zostały rekordy frekwencji i prędkości serwisu, a swoje zastosowanie znalazły stare tenisowe prawdy.

Postać turnieju: Novak Djoković 

Wybór oczywisty i nie podlegający dyskusji. Serb odzyskał utracone przed rokiem na rzecz Stana Wawrinki panowanie w Melbourne Park. W drodze po tytuł pokonał m.in. właśnie Szwajcara, a w finałowej batalii przetrwał kryzys i wygrał z Andym Murrayem. Tym samym zdobył ósmy tytuł wielkoszlemowy, zrównując się z legendami - Jimmym Connorsem, Andre Agassim i Ivanem Lendlem. A jeszcze z pewnością nie powiedział ostatniego słowa.

Przegrany turnieju: Roger Federer

Szwajcar przed rozpoczęciem Australian Open zdobył tytuł w Brisbane i zapowiadał, że przygotował znakomitą formę. Jednak rzeczywistość okazał się inna i po raz pierwszy od 2001 roku zakończył swoje zmagania w Melbourne na III rundzie, sensacyjnie przegrywając z Andreasem Seppim, z którym w dziesięciu poprzednich pojedynkach stracił tylko dwa sety.

Mecz turnieju: Thanasi Kokkinakis - Ernests Gulbis 5:7, 6:0, 1:6, 7:6(2), 8:6

Niestety, w tegorocznym Australian Open pojedynków, które zapadłyby w pamięci na lata, nie było. Większość spotkań toczyło się wedle przewidywalnego scenariusza, a nawet gdy dochodziło do sensacyjnych rozstrzygnięć, w pierwszej kolejności były one "zasługą" słabej postawy faworyta. Na mecz turnieju wybraliśmy 247-minutowe starcie I rundy pomiędzy Thanasim Kokkinakisem a Ernestem Gulbisem, w którym Australijczyk zwyciężył 5:7, 6:0, 1:6, 7:6(2), 8:6, w piątej partii broniąc czterech piłek meczowych.

Oczarowanie turnieju: Tomas Berdych 

Wprawdzie Czech jest postacią doskonale znaną i nie wyskoczył jak diabeł z pudełka, należy podkreślić, że na Australian Open 2015 przygotował doskonałą formę. Pewnie odprawiał kolejnych rywali w początkowych rundach, w ćwierćfinale wykorzystał słabość Rafaela Nadala i wielu widziało w nim faworyta półfinałowego pojedynku z Murrayem. Szkota nie pokonał, ale jego gra w Melbourne musiała wzbudzać uznanie.

Punkt turnieju: Stan Wawrinka 

Szwajcar ma wiele atutów, ale gra przy siatce z pewnością do nich nie należy. Tymczasem w półfinale z Djokoviciem popisał się zagraniem, którego nie powstydziliby się najwięksi arcymistrzowie woleja w historii tenisa.

Szczęściarz turnieju: Feliciano Lopez 

Hiszpan dotarł aż do 1/8 finału, a właściwie mogło go nie być w turnieju już po I rundzie. W pierwszym pojedynku obronił cztery meczbole i pokonał 3:6, 6:2, 4:6, 6:2, 10:8 Denisa Kudlę, a w 1/32 finału przegrywał już 4:6, 4:6, 0:4 z Adrianem Mannarino, ale Francuz nie wytrzymał fizycznie trudów walki w melberneńskim upale, nie wykorzystał piłki meczowej i skreczował przy stanie 0:4 w czwartym secie, a po zakończeniu meczu trafił do szpitala. Hiszpan był bliski powtórzenia tego wyczynu w IV rundzie przeciw Milosowi Raoniciowi, gdy obronił meczbola w czwartym secie, ale przegrał po pięciu partiach.

Rekordzista turnieju: Marius Copil 

Podczas meczu II rundy z Wawrinką Rumun na stałe zapisał się historii Australian Open. Posłał serwis z prędkością 242 km/h, co jest rekordową szybkością w dziejach imprezy w Melbourne.

Dżentelmen turnieju: Tim Smyczek 

Amerykaninowi należą się słowa uznania nie tylko za wspaniałą walkę z Rafaelem Nadalem w II rundzie. Wykazał się także wielkim gestem fair play. W czasie ostatniego gema tego spotkania niesforny kibic krzyknął, gdy Hiszpan składał się do serwisu. Jednak Smyczek wyraził zgodę, aby Majorkanin podawał jeszcze raz. - Mogę powiedzieć, że zachował się wspaniale. To było bardzo zaskakujące. Nie spodziewałem się tego. Niewielu tenisistów byłoby stać na takie zachowanie. To coś niesamowitego. Muszę mu pogratulować - powiedział Nadal. Szkoda tylko, że we współczesnym tenisie o takie zachowania coraz trudniej.

"Trójka" Jerzego Janowicza

Łodzianin był jedynym reprezentantem Polski w grze singlowych mężczyzn. Był to jego trzeci start w głównej drabince Australian Open i po raz trzeci doszedł do III rundy. Wygrał z Hirokim Moriyą i Gaelem Monfilsem, ale nie sprostał Feliciano Lópezowi.

Finałowa klątwa Andy'ego Murraya

Andy Murray po raz czwarty w karierze zagrał w finale Australian Open i po raz czwarty przegrał mecz o tytuł. W 2010 roku uległ Federerowi, a w tym sezonie, podobnie jak w 2011 i 2013, Djokoviciowi. Nic więc dziwnego, że niektórzy jego fani zaczęli o klątwie, jaka wisi nad Szkotem, gdy wychodzi na Rod Laver Arena, by grać o puchar Normana Brooksa.

Szlem Miłości

Australian Open często nazywany jest Happy Slam (Szlem Radości), po tegorocznej edycji można go też określić mianem Szlema Miłości. Podczas trwania turnieju Tomáš Berdych zaręczył się ze swoją sympatią Ester Satorovą, a w czasie meczu III rundy Novaka Djokovicia z Fernando Verdasco jeden z widzów zasiadających na trybunach Rod Laver Arena poprosił o rękę swoją partnerkę. Cóż, w Melbourne miłość wisi w powietrzu.

Sokole oko Denisa Kudli

Słynny John McEnroe powiedział niegdyś, że tenisista na korcie zawsze widzi najlepiej. Jednak odkąd wprowadzoną technologię Hawk-Eye, statystyki dobitnie pokazują, że zawodnicy przegrywają rywalizację z komputerem. Lecz Denis Kudla mógł potwierdzić słowa McEnroe'a. Zakończył Australian Open ze 100 proc. skutecznością challenge'ów. Prosił o sprawdzenie śladu piłki pięciokrotnie i zawsze miał rację.

Milimetry jednak decydują...

"W tenisie o zwycięstwie decydują milimetry". To wyświechtane powiedzenie znalazło się swoje zastosowanie podczas Australian Open 2015. To właśnie milimetr uratował Thanasiego Kokkinakisa od porażki z Ernestem Gulbisem, gdy w 13. gemie piątego seta przy break poincie dla Łotysza piłka po zagraniu Australijczyka zawadziła o linię. Identyczna sytuacja miała miejsce także przy piłce na przełamanie w piątym secie w meczu II rundy pomiędzy Malkiem Jazirim a Edouardem Rogerem-Vasselinem. I jak tu nie wierzyć w stare prawdy...

Praca ballboya nie jest łatwa

Chyba każdy nastolatek interesujący się tenisem chciałby wcielić się w rolę dziecka do podawania piłek podczas turniej wielkoszlemowego. Jednak nie jest to tak łatwa funkcja, jakby się mogło wydawać. Prócz znoszenia kaprysów gwiazd tenisa, można też solidnie oberwać. Coś o tym mogą opowiedzieć dwaj chłopcy. Jeden, który został trafiony w głowę przez Jerzego Janowicza podczas rozgrzewki przed meczem z Hirokim Moriyą, i drugi o imieniu Sam, którego Feliciano López ustrzelił w wyjątkowo czułe miejsce.

Konferencja prasowa turnieju: Fabio Fognini i Simone Bolelli

Włosi sensacyjnie wygrali turniej gry podwójnej, a na konferencji prasowej po finale dali nie mniejsze show niż na korcie. Zaczęło się od standardowo: - Dokonaliśmy czegoś niesamowitego i być może dopiero jutro dotrze do nas świadomość tego, co zrobiliśmy - stwierdził Bolelli. - To z pewnością jest coś zupełnie innego niż zwycięstwo w zwykłym turnieju. Nawet jeśli to tylko debel, a singiel jest dla nas najważniejszy, to musimy pojąć, że wygraliśmy zawody wielkoszlemowe - dodał Fognini, który rozkręcił się wówczas, gdy dziennikarzy zapytali Włochów, jak zmierzają celebrować sukces. - On jest żonaty - powiedział ze śmiechem, po czym dodał - Z pewnością to jakoś uczcimy, być może na jakiejś imprezie.[b]

Liczba turnieju: 703,899[/b]

Według obliczeń organizatorów, właśnie tylu kibiców odwiedziło Melbourne Park podczas 14 dni turnieju. To rekord w historii Australian Open. Poprzedni został ustanowiony w 2012 roku, gdy kompleks w Melbourne odwiedziło 686,006 fanów białego sportu.

Cytat turnieju: Tomáš Berdych

"Nikt nie pokonuje Tomáša Berdycha 18 razy z rzędu". Po przerwaniu serii 17 kolejnych porażek z Nadalem Czech z uśmiechem na ustach sparafrazował słynną wypowiedź Vitasa Gerulaitisa.

Źródło artykułu: