Jerzy Janowicz z João Sousą dotychczas grał dwukrotnie i nigdy nie przegrał. Tę statystykę poprawił jeszcze w Montpellier, gdy w półfinale pokonał Portugalczyka 7:6(9), 3:6, 6:1. Trwająca godzinę i 52 minut konfrontacja nie była batalią najwyższych lotów, ale obaj tenisiści mieli dobre momenty, zwłaszcza Polak. Dla łodzianina to pierwszy finał w sezonie i trzeci w karierze.
[ad=rectangle]
[color=#000000]Janowicz rozpoczął z wysokiego "c", pokazując jak dobrze sprawuje się w tym turnieju jego serwis i forhend. Jednak jego półfinałowy rywal wyrównał jeszcze szybciej, w czterech punktach. Zgodnie z przewidywaniami, gra toczyła się pod dyktando podającego, choć to Polak bardziej urozmaicał grę i już po kilku minutach posłał świetnego dropszota forhendowego. W czwartym gemie doszło do przełamania serwisu Portugalczyka, głównie za sprawą dobrej i spokojnej postawy popularnego Jerzyka.
Wraz z kolejnymi minutami batalii o finał w Montpellier Sousa coraz lepiej radził sobie w wymianach. Natychmiast po utracie własnego podania był bardziej regularny zza linii końcowej, a gdy Janowicz nie wprowadzał piłki do gry z niebywałą szybkością, to miał możliwość ataku. Największa broń łodzianina ujawniła się przy break poincie, również as przy równowadze przyczynił się do wyjścia na prowadzenie 4:1. Z obu stron zaczęły pojawiać się niewymuszone błędy, rozstawiony z numerem siódmym tenisista też psuł z głębi kortu. Szczęśliwie dla niego Polak nie wykorzystał okazji. Janowicz bez presji za to serwował, nie dał żadnych szans rywalowi w lacoste'owskim gemie, wygrywając go do 15.
Sousa zmniejszył dystans gemowy i był zdany na dyspozycję Janowicza. Ten, podając po zwycięstwo w secie, znacznie obniżył loty, nie zanotował ani jednego asa, wyrzucał piłki poza kort i "popisał" się skrótem (choć to uderzenie przyniosło mu punkt). Spokojnie rozgrywana partia zaczęła wymykać mu się z rąk. Portugalczyk zaś zwietrzył szansę i wyrównał na 5:5.
Kolejne dwa gemy padły łupem serwujących. W tie-breaku główną rolę odgrywał serwis, Na zmianę stron panowie schodzi bez mini przełamań. Przy 5-4 Polak zaryzykował, omal nie wygrał wymiany, ale zepsuł forhend. Z tej samej strony pomylił się Portugalczyk i dał 24-latkowi pierwszego setbola. Ten nie trafił pierwszym podaniem, nie udało mu się też zakończyć na swoją korzyść świetniej wymiany i na tablicy wyników widniał remis 6-6.
Dopiero przy tym wyniku Janowicz trafił znakomicie serwisem, ale Sousa ani myślał odpuścić. Następny mini break powędrował na konto Janowicza, któremu forhend rywala podarował punkt. Set zakończył się po 57 minutach, gdy dobre podanie łodzianina okazało się wystarczające, by wykorzystać czwartą piłkę setową. Warto odnotować, że wcześniej obronił on setbola.
Drugą odsłonę udanie rozpoczął reprezentant z Półwyspu Iberyjskiego. Najpierw wygrał swój serwis, później przełamał Janowicza do 30 dobrą akcją zakończoną wolejem. Rozkojarzony po zwycięstwie w pierwszej partii nasz tenisista pozwolił przeciwnikowi na podwyższenie prowadzenia, jak też prawie na podwójnego breaka (było 0-30). Sytuacja w secie była podobna do tej z pierwszego, tyle że to Portugalczyk prowadził. Niestety dla fanów tegorocznego mistrza Pucharu Hopmana nie prezentował on tak dobrej dyspozycji serwisowej jak w poprzednim secie. Podwójny błąd zakończył szóstego gema, który trafił na konto Sousy.
Polak jednak nie poddał się i wykorzystał rozkojarzenie przeciwnika. Dzięki temu zmniejszył straty, przegrywając wciąż ze stratą przełamania. Pojawił się jednak promień nadziei, bo turniejowa "piątka" podniosła poziom swojej gry, a dodatkowo Sousa sprawiał wrażenie, jakby tego seta już wygrał. Janowicz jednak zepsuł forhend przy 15-30, co było główną przyczyną porażki w tej partii 3:6 i po 86 minutach wynik meczu był remisowy.
Chwila przerwy i dyskusja z sędzią pomogły wyżej notowanemu w rankingu Janowiczowi. Znów dobrze sprawował się forhend, serwis nie przeszkadzał. Polak był w bojowym nastroju, a po błędzie rywala wyszedł na dwugemowe prowadzenie. Dzięki dobrej grze z linii końcowej mógł on jeszcze zwiększyć przewagę, pomogła mu w tym świetna wymiana, w której po 20 uderzeniach Polak trafił forhendem w linię.
Seria znakomitych uderzeń z prawej strony dała Janowiczowi jeszcze większą przewagę. Za drugą okazją zdobył kolejnego breaka i zbliżył się do trzeciego finału w karierze. To go widocznie rozluźniło, atomowe serwisy dały mu dwie szanse na 5:0. Przy siatce ich nie wykorzystał, ale 13. as załatwił sprawę. Łodzianin pozwolił rywalowi zdobyć honorowego gema, a świetny serwis zapewnił mu trzeci finał w karierze.
Poprzednio Janowicz grał o tytuł w hali Bercy w 2013 (przegrał z Davidem Ferrerem w dwóch setach), a rok temu miał dwie piłki meczowe, żeby zostać mistrzem zawodów w Winston-Salem w finale przeciw Lukasowi Rosolowi. Francuski grunt sprzyja liderowi najlepszemu polskiemu tenisiście, choć w niedzielnym finale publiczność nie będzie po jego stronie. Zagra bowiem ze zwycięzcą konfrontacji Gael Monfils - Richard Gasquet.[/color]
Open Sud de France, Montpellier (Francja)
ATP World Tour 250, kort twardy w hali, pula nagród 439,4 tys. euro
sobota, 7 lutego
półfinał gry pojedynczej:
Jerzy Janowicz (Polska, 5) - João Sousa (Portugalia, 7) 7:6(9), 3:6, 6:1
Wlasnie dojezdzam do Krakowa :) Nawet jak troche zasypalo to nic ;) Pozdrow ode mnie Wisle i Malysza :D
P.S. A na dworcu juz czeka Klejnocik :)
Mam nadzieję, że dalej pójdzie mu dobrze i pokona gorączkę.
Nawet nie wiem co napisać bo trudno jest pisać o szczęściu :))