Puchar Federacji: Bouchard chce pomóc sobie i drużynie. "Porażki to nie koniec świata"

W najbliższy weekend w Montrealu Kanada z Eugenie Bouchard w składzie zagra z Rumunią baraż o Grupę Światową Pucharu Federacji.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek

W lutym Eugenie Bouchard nie wsparła swojej drużyny w rozegranym w Quebec City meczu z Czechami. Wahała się czy wystąpić w barażu z Rumunią, ale w końcu ogłosiła, że jest do dyspozycji kapitana. Wpływ na jej ostateczną decyzję miało oczywiście to, że to spotkanie odbędzie się w rodzinnym mieście wschodzącej gwiazdy kanadyjskiego tenisa. W Montrealu spróbuje odnaleźć zagubioną formę.

Siódma rakieta globu na treningach wciąż pojawia się z obandażowaną prawą kostką, ale twierdzi, że czuje się dobrze. Po Australian Open, w którym doszła do ćwierćfinału, Bouchard w czterech turniejach wygrała zaledwie dwa mecze. - Muszę być cierpliwa i nie nakładać na swoje barki zbyt dużej presji. Nie mogę wygrać każdego meczu i muszę wyciągać lekcję z każdej porażki. Mój cel to nauczyć się kontrolować emocje. To jest naturalny postęp w trakcie trwania kariery - powiedziała.
Ostatnio 21-latka z Montrealu w bardzo słabym stylu przegrała z Lauren Davis w Charleston. - Po tej porażce postanowiliśmy zaplanować cele krótkoterminowe na okres dwóch czy trzech tygodni, tak bym była gotowa na turnieje w Europie - stwierdziła Bouchard. - W tym roku są wobec mnie wyższe oczekiwania. Wszyscy patrzą na moje wyniki. Jak wygrywam swoje mecze, jest to normalne, a gdy przegrywam, jest to katastrofa! Muszę się skupić na moich celach. To co się ze mną teraz dzieje, moje porażki, to nie koniec świata. To normalne, że są wzloty i upadki - kontynuowała finalistka Wimbledonu 2014. Kanadyjka wypowiedziała się także o swoim trenerze Samie Sumyku. - To dla mnie wielka zmiana i muszę się dostosować. Odkąd skończyłam 12 lat miałam tego samego trenera. Sumyk jest bardziej bezpośredni. Podobają mi się pomysły, jakie wnosi do mojej gry. Możemy poprawić wszystkie aspekty - mówiła z optymizmem Bouchard.

- Nie często mam szansę grać w Montrealu, więc to zawsze jest coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że w ten weekend kibice będą się bawić tak samo dobrze, jak ja - stwierdziła Bouchard. Kanadyjka podkreśliła, że bardzo lubi grać w Pucharze Federacji, ale czasem musi z jakiegoś meczu zrezygnować. - Zawsze jestem dumna, gdy gram dla mojego kraju - powiedziała. - Wiedziałam, że każdy kolejny mecz w narodowej drużynie to część kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. Z powodu napiętego kalendarza gier trudno jednak brać udział we wszystkich spotkaniach Pucharu Federacji.

Bouchard już spełniła wymóg ITF. By móc zagrać na igrzyskach każda tenisistka musi być do dyspozycji kapitana swojej drużyny przynajmniej trzy razy w trakcie olimpiady. Jeśli chodzi o zmagania w fazie kontynentalnej (czyli turnieje z fazami grupowymi) reprezentantka swojego kraju musi zostać powołana przez kapitana własnej drużyny przynajmniej dwa razy w czteroletnim olimpijskim cyklu (dla tenisistek, które wystąpiły w Pucharze Federacji 20 razy lub więcej), w tym przynajmniej raz w okresie 2015/2016 (dotyczy wszystkich zawodniczek). Bouchard w 2013 roku zagrała w turnieju Grupy I Amerykańskiej oraz w barażu o Grupę Światową II z Serbią. W ubiegłym sezonie Kanadyjka w meczach z Serbią i Słowacją zdobyła po dwa punkty. Bilans jej wszystkich gier w Pucharze Federacji to 11-2.

Bez swojej największej gwiazdy Kanada byłaby skazana na pożarcie, bo poza Bouchard nie ma żadnej innej tenisistki w Top 100 rankingu. Poza nią w składzie znalazły się Gabriela Dabrowski (WTA 181), która aktualnie jest 43. deblistką świata, Sharon Fichman (WTA 205) i Francoise Abanda (WTA 260). W drużynie Rumunii nie ma Simony Halep, ale zagrają za to Irina-Camelia Begu (WTA 33) i Alexandra Dulgheru (WTA 69). Ta pierwsza miała bardzo dobre otwarcie sezonu. Doszła do IV rundy Australian Open, eliminując Andżelikę Kerber. Zatrzymała ją dopiero Bouchard, ale Rumunka urwała jej seta. Ostatnio Begu doszła do ćwierćfinału w Charleston.

Begu była bohaterką meczu z Hiszpanią, rozegranego w lutym w Gałaczu. Dzięki zwycięstwu nad Silvią Soler-Espinosą wyrównała na 2-2, a następnie w deblu w parze z Monicą Niculescu wywalczyła decydujący punkt. - W Gałaczu kibice bardzo nam pomogli. Dzięki nim wygraliśmy ten mecz deblowy. Mam nadzieję, że tutaj również będzie dużo ludzi nas wspierających. Ich pomoc jest bardzo ważna - można przeczytać wypowiedź Begu na profilu rumuńskiej drużyny na Facebooku.

Dulgheru to mistrzyni turnieju w Warszawie z 2009 i 2010 roku. Po kłopotach zdrowotnych, które ją prześladowały w drugiej połowie sezonu 2011 oraz w latach 2012 i 2013, powoli do siebie dochodzi. W ubiegłym miesiącu doszła do finału w Kula Lumpur oraz przeszła kwalifikacje w Miami. - Bardzo fajnie jest grać dla reprezentacji. To sport indywidualny, w którym dbamy o własne interesy, a tutaj jest coś innego, musimy wziąć pod uwagę dobro całej drużyny. Z pomocą przychodzi duch zespołu, za którym tęsknimy w ciągu roku - stwierdziła 25-latka z Bukaresztu, która w najbliższy weekend w Montrealu wystąpi jako druga rakieta Rumunii. Oprócz Begu i Dulgheru w reprezentacji są Andreea Mitu (WTA 104) i Raluca Olaru (WTA 840). Ta ostatnia obecnie znajduje się na 62. miejscu w rankingu deblowym.

W dniach 18-19 kwietnia w Aréna Maurice Richard w Montrealu odbędzie się drugi w historii mecz pomiędzy Kanadą a Rumunią. W 1983 roku górą była ekipa z Europy. Stawką tego spotkania będzie miejsce w Grupie Światowej na sezon 2016. Rumunia w ośmioosobowej elicie ma szansę zagrać po raz pierwszy. Po raz ostatni w Grupie Światowej wystąpiła w 1992 roku (wtedy były to 32 drużyny). Kanada w tym sezonie w gronie ośmiu najlepszych drużyn świata zagrała po raz pierwszy. W lutym przegrała 0-4 z Czechami.

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Która drużyna wygra mecz barażowy o Grupę Światową Pucharu Federacji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×