Mutua Madrid Open jest szczególnym turniejem dla Dinary Safiny. To tutaj była liderka rankingu WTA w 2011 roku rozegrała swój ostatni mecz (w II rundzie przegrała z Julią Görges), trzy lata później oficjalnie zakończyła karierę, a w tegorocznej edycji jest częścią sztabu organizacyjnego.
[ad=rectangle]
- Kiedy wypoczywałam w domu w Walencji, mój manager zadzwonił do mnie z propozycją pomocy w organizacji zawodów. Od razu powiedziałam: oczywiście, dlaczego miałabym nie spróbować? - opowiedziała Rosjanka. - Długo nie było mnie w tourze i byłam podekscytowana tym, że będę mogła znów wszystkich zobaczyć, stąd taka szybka decyzja. Moim zadaniem tutaj jest pośredniczenie między dyrekcją zawodów, a tenisistkami - dodała.
Jednocześnie trzykrotna finalistka turniejów wielkoszlemowych nie czuje się dziwnie po tej drugiej stronie, bliżej kulis. - Jestem szczęśliwa, że mogę im pomóc. Moja kariera to zakończony rozdział. Rozdział zakończony dość nagle. Po moim ostatnim meczu tutaj poszłam do lekarza, zamknęłam drzwi i rozpłakałam się. Wiedziałam, że to koniec, plecy bolały jak nigdy - wyznała Safina.
- Dużo łatwiej jest podjąć taką decyzję na chłodno, można się do niej po prostu przygotować. U mnie to przyszło nagle, nie byłam gotowa. Lata mijają, a ja wciąż nie mogę znaleźć dla siebie miejsca. Czasem chcę zająć się sprawami organizacyjnymi, a na drugi dzień widzę siebie wśród młodych tenisistek. Tylko nie wiem, czy to by im bardziej nie zaszkodziło niż pomogło - przyznała 29-letnia Rosjanka.
Safina zauważa też zmiany, jakie zaszły w kobiecym tenisie od czasu kiedy powiedziała "stop": - Trudno powiedzieć, czy jest lepiej czy gorzej. Jest po prostu inaczej. Wcześniej walka toczyła się głównie wewnątrz pierwszej "10", a zawodniczki z niej zawsze dochodziły daleko. Teraz czasem nie wiesz, czy taka tenisistka zdoła przebrnąć rundę. Za moich czasów, przeskok pomiędzy 15. a 10. miejscem był ogromny. A teraz? Różnica poziomów jest na linii Serena-Maria-Wiktoria a reszta, to widać nawet na treningach.
- Ja zawsze musiałam ciężko pracować. Każdy wiedział i widział, że jestem dużo mniej utalentowana od brata i aby zniwelować tę stratę byłam gotowa na wiele poświęceń. Przeprowadziłam się do Walencji, odwiedziłam specjalistę od żywienia, zmieniłam kompletnie moją dietę. Czy młode zawodniczki zrobiłyby tak znaczący krok? Nie wiem, może nieliczne. Inne akceptują porażki i nic sobie z nich nie robią. Dla mnie były zawsze bodźcem to jeszcze cięższej pracy - przyznała była liderka rankingu WTA.