Michelle Larcher de Brito dała się poznać szerszemu gronu oglądających w połowie 2013 roku, kiedy to sensacyjnie pokonała Marię Szarapową na kortach Wimbledonu i awansowała do III rundy. Wówczas mogła spełnić pokładane w niej od kilku lat nadzieje, ale zamiast notowania lepszych rezultatów i poprawy rankingowej, najczęściej mogliśmy ją oglądać w turniejach rangi ITF.
[ad=rectangle]
Po dwóch latach urodzona w Lizbonie tenisistka znów dopisała do swojej kartoteki triumf nad zawodniczką z Top 10. W środę pokonała notowaną na siódmym miejscu Anę Ivanović. Najbardziej nerwowym momentem całego meczu okazał się tie break trzeciego seta, w którym Larcher de Brito zmarnowała dwie piłki meczowe z rzędu przy stanie 6-4 i triumfowała dopiero 8-6.
- Odczuwam teraz coś niesamowitego - powiedziała Larcher de Brito, która o prawo gry w turnieju głównym walczyła w eliminacjach. - Końcówka tie breaka była naprawdę stresująca. Przejście kwalifikacji i pokonanie dobrych zawodniczek dodało mi pewności siebie.
Ivanović nie obroni mistrzowskiego tytułu, który wywalczyła w ubiegłym sezonie właśnie na kortach w Birmingham. Larcher de Brito przyznała, że może jej rywalka odczuwała na swoich barkach ten ciężar.
- Powracanie na turniej, aby obronić tytuł, zawsze wiąże się z jakimiś nerwami, więc może moja rywalka trochę to odczuła. Ja natomiast wyszłam na kort i nie miałam nic do stracenia, starałam się trafiać swoje uderzenia. Uwielbiam trawę, ponieważ pasuje do mojego tenisa. Przypuszczam, że właśnie ta nawierzchnia jest moją ulubioną - dodała Portugalka, która w III rundzie spotka się z Danielą Hantuchovą.
Do Maszki i Isi dołączyła Ajde :D