Break point: Gem, set i krecz

Siedem z 64 poniedziałkowych meczów I rundy US Open zakończyło się przedwcześnie. Na kłopoty ze zdrowiem narzekało jednak o wiele więcej tenisistów. Turniejowi fizjoterapeuci mieli pełne ręce roboty. Czy w tenisie powstaje nowy niebezpieczny trend?

W tenisowym świecie nie ma większej sceny niż Arthur Ashe Stadium. Każdy marzy, by choć raz wystąpić na największym korcie świata, zwłaszcza w sesji nocnej. W poniedziałek ten zaszczyt przypadł Witalii Diaczenko. Na mecz Rosjanki z Sereną Williams uważnie patrzyli wszyscy sympatycy białego sportu. Diaczenko była bowiem pierwszą przeszkodą na drodze Amerykanki do zdobycia Klasycznego Wielkiego Szlema. Sama 25-latka z Soczi zapewne marzyła o zagraniu spektaklu. Tymczasem mieliśmy dramat.
[ad=rectangle]
Od początku meczu Diaczenko miała problemy z poruszaniem się po korcie. Była spóźniona do prawie wszystkich uderzeń, nie mogła wykonywać wyskoku do serwisu oraz źle ustawiała się do piłek. Na korcie wytrwała 28 minut. W tym czasie zdobyła pięć z 37 rozegranych punktów.

W trakcie meczu na Twitterze rozgorzała żarliwa dyskusja. Komentująca to spotkanie Chris Evert dziwiła się, dlaczego Diaczenko wyszła na kort. Niektórzy kibice pisali o najdziwniejszym spotkaniu tenisa, jakie kiedykolwiek widzieli. Rosjanka swoją niedyspozycję tłumaczyła kontuzją ścięgna Achillesa, która odnowiła się jej podczas rozgrzewki. Z tym urazem zmaga się od jakiegoś czasu, mimo to wystąpiła na Flushing Meadows.

Diaczenko nie była jedyna. Pierwszy dzień US Open 2015 już został obwołany dniem kreczów. Przedwcześnie zakończonych zostało aż siedem spotkań, w tym sześć w turnieju męskim

Wszystko zaczęło się od Yena-Hsuna Lu. Tajwańczyk przyjechał do Nowego Jorku z niewyleczoną kontuzją pleców. Rozegrał dwa i pół seta z Michaiłem Kukuszkinem, po czym zrezygnował z gry. Następnie skreczowali Radek Stepanek (ból mięśni szyi), Pablo Andujar i Florian Mayer (kłopoty żołądkowe) który ledwo co opuścił kort o własnych siłach. Meczu nie dokończył również Ołeksandr Dołgopołow, który spasował po trzech setach. Podobnie jak Gael Monfils. - Na początku meczu bolał mnie łokieć. Im dłużej trwał pojedynek, tym odczuwałem większy ból pleców. Miałem problemy z serwowaniem i nie mogłem się poruszać - wyjaśniał Francuz, który w trakcie starcia z Ilją Marczenko zaliczył upadek.

Kreczów w poniedziałek mogło być o wiele więcej. Vasek Pospisil tylko siłą woli dokończył pojedynek z Andreasem Haiderem-Maurerem. W czwartym secie Kanadyjczyk runął na kort. Złapał go kurcz. Po interwencji fizjoterapeuty wrócił do gry, ale nie był w stanie podjąć wyrównanej walki. Z zabiegów medycznych korzystali też Marco Cecchinato, Michael Berrer czy Daria Gawriłowa. Wszyscy zmagali się z mniejszymi bądź większymi kłopotami zdrowotnymi, ale walczyli do końca.

Kontuzje to nieodłączna część tenisa, jak każdego innego sportu. Jednak to, z czym mieliśmy do czynienia w poniedziałek, musi niepokoić i każe się zastanowić, gdzie tkwi problem. Czy wszystkiemu winne są pieniądze, jakie tenisiści mają do podniesienia z kortu? Jako że Amerykanie chcą mieć wszystko najlepsze i największe, tegoroczna pula nagród US Open jest rekordowa - wynosi 42,3 mln dolarów. Każdy uczestnik nowojorskiej imprezy ma zagwarantowane 39,5 tys. dolarów, nieważne, czy spędzi na korcie pięć minut, czy pięć godzin.

Mecze pierwszych rund turniejów wielkoszlemowych są przeważnie spotkaniami jednostronnymi, w których faworyci robią swoje i chcą jak najszybciej uporać się ze słabszym rywalem, by zachować siły na kolejne fazy zmagań. Do tego już zdążyliśmy przyzwyczaić, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Obyśmy nie musieli przywyknąć do nowego zjawiska - tenisistów, którzy przyjeżdżają na Szlema nie w pełni zdrowi i wychodzą na kort tylko po to, aby zainkasować startowe.

Oczywiście, każdy z nas woli mieć więcej niż mniej. To tyczy się również sportowców. Jeżeli tenisista wychodzi na kort, znaczy, że jest w pełni gotowy do gry. Niemniej zjawisko inkasowania startowego zwłaszcza w imprezach Wielkiego Szlema w ostatnim czasie przybrało na sile. Jak temu zaradzić? Nie wypłacać nagrody tenisiście, który skreczuje? Droga donikąd. Dany zawodnik i tak będzie kontynuował grę. Dla szkody własnej, byle tylko dokończyć mecz i zasłużyć na wypłatę.

Z pewnością jest to problem, z którym władze ITF będą musiały się zmierzyć z najbliższym czasie. Kibice pragną oglądać tenisistów gotowych do walki, nie takich, którzy wychodzą na kort, odrabiają pańszczyznę i przedwcześnie zwijają majdan.

Gem, set i krecz. Oby nie zdarzało się to coraz częściej. Szczególnie podczas turniejów wielkoszlemowych.

Marcin Motyka

Źródło artykułu: