US Open: Włoska symfonia tenisowa trwa. Vinci i Pennetta w historycznym finale

W 2010 roku Francesca Schiavone święciła triumf na kortach Rolanda Garrosa. W sobotę w Nowym Jorku druga włoska kobieta w historii sięgnie po wielkoszlemowy tytuł.

Na włoski finał udali się do Nowego Jorku premier kraju Matteo Renzi, przewodniczący Narodowego Komitetu Olimpijskiego Włoch (CONI) Giovanni Malagò oraz szef Włoskiej Federacji Tenisa Angelo Binaghi. W sobotę wieczorem czasu polskiego (początek o godz. 21:00) o triumf w US Open zmierzą się Roberta Vinci i Flavia Pennetta. Jest już zatem pewne, że druga w historii Włoszka sięgnie po wielkoszlemowy tytuł w singlu (po Francesce Schiavone - Roland Garros 2010). W sumie będzie to dla Włoch piąte tak duże trofeum. Nicola Pietrangeli (1959 i 1960) oraz Adriano Panatta (1976) byli najlepsi na paryskiej mączce. Włoski tenis kobiecy przeżywa znakomity okres. Vinci i Pennetta to trzecia i czwarta wielkoszlemowa finalistka z Półwyspu Apenińskiego w ostatnich pięciu latach. Schiavone święciła triumf w Rolandzie Garrosie 2010, a rok później ponownie wystąpiła w finale (przegrała z Na Li). W 2012 roku Sara Errani, również w stolicy Francji, uległa Marii Szarapowej.

Vinci zatopiła marzenie Sereny

- Kochamy was! Nasza radość jest pełna, jesteśmy z was dumni. Finał, jaki się odbędzie w Nowym Jorku, będzie jednym z najbardziej niezwykłych w historii całego włoskiego sportu. Cokolwiek się stanie, nasza tenisistka wygra US Open. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Te dwie dziewczyny, obie po 30. roku życia, dały nam w półfinałach niepowtarzalną, ponad trzygodzinną symfonię tenisową - oto fragment bardzo emocjonalnego tekstu na portalu gazzetta.it. Dalej można przeczytać, że Flavia Pennetta "rozbiła Halep z niezwykłą łatwością", a Roberta Vinci "zatopiła marzenie najmocniejszej tenisistki w historii". Roberta jest na ustach całego świata, bo to ona zniweczyła szanse Sereny na Kalendarzowego Wielkiego Szlema.

Dwa lata temu Pennetta biła się z myślami o zakończeniu kariery z powodu problemów z nadgarstkiem, które zdawały się nie mieć końca. Teraz przeżywa drugą młodość. Vinci miała przeciwko sobie cały stadion. Wszyscy oczekiwali awansu Sereny do finału. To miała być tylko formalność, wszyscy byli już myślami przy koronacji wielkiej mistrzyni. A tymczasem nie po raz pierwszy okazało się, że lepiej tenisowych autostrad nie otwierać, bo można z nich łatwo wypaść. Gdy w III secie genialną wymianę zakończyła pięknym stop wolejem (to będzie bez wątpienia punkt turnieju), 32-latka z Tarentu miała swoje wielkie chwile. Wzniosła ręce do góry domagając się głośnego aplauzu i go otrzymała. Również po sensacyjnym zakończeniu meczu Vinci nagrodzono gromkimi brawami. Włoszka popłakała się z tego nagromadzenia emocji i nie była w stanie od razu udzielić wywiadu pomeczowego.

Dziecko w stroju Moniki Seles i z rakietą Steffi Graf

Pennetta od 2008 roku aż sześć razy osiągnęła co najmniej ćwierćfinał US Open. W pozostałych wielkoszlemowych imprezach dalej niż do IV rundy doszła tylko raz (Australian Open 2014). - Lubię ten turniej od zawsze. To dla mnie jedna z najlepszych imprez - powiedziała 33-latka z Brindisi na konferencji prasowej. - Zawsze się tutaj dobrze czułam, gdy grałam. Kort centralny jest niesamowity. Atmosfera tutaj panująca odpowiada mi. W innych turniejach również są sprzyjające warunki, ale nie wiedzieć czemu właśnie w Nowym Jorku zawsze grało mi się całkiem nieźle.

Jej marzenie już dawno się spełniło. - Kiedy byłam dzieckiem chciałam zagrać w Rzymie. Nigdy nie myślałam o wygraniu turnieju lub o tym, by znaleźć się na konkretnej pozycji w światowym rankingu. Jako dziecko poszłam z rodzicami na Foro Italico ubrana w strój Moniki Seles i z rakietą Steffi Graf. Marzyłam, by zostać dobrą włoską tenisistką - stwierdziła Pennetta, która jako pierwsza Włoszka znalazła się w czołowej 10 rankingu (dokonała tego wcześniej niż Schiavone i Errani). Wyjawiła również, że jej przygoda z zawodowym tenisem już wiele razy wisiała na włosku. - Już od trzech czy czterech lat, gdy zaczyna się sezon, myślę, że mogą to być moje ostatnie miesiące jako profesjonalistki. Uwielbiam grać w tenisa, to zawsze było sensem mojego życia, więc porzucić to jest bardzo trudną decyzję. Na pewno pozostanę w tym środowisku, a kiedy zakończę karierę, jeszcze nie wiem.

Dojście do finału US Open to dla Pennetty nagroda na całe życie. - Ten sukces to nie zemsta na kimś, ale uhonorowanie całej mojej kariery. Kosztowało mnie to wiele poświęcenia, mnóstwo lat pracy, wiele wysiłku ze strony mojej rodziny oraz trenerów. Wszyscy uczestniczą w mojej karierze. Zawsze miałam wokół siebie dużo ludzi i to jest nagroda dla nich - powiedziała.

Finał w rytmie włoskiej symfonii

Vinci przyznała, że przeciwko Serenie rozegrała najlepszy mecz w karierze. W czterech poprzednich spotkaniach urwała liderce rankingu zaledwie 21 gemów, a teraz zatrzymała ją w drodze do Kalendarzowego Wielkiego Szlema. - Nie zdaję sobie jeszcze z tego sprawy, ale to jest niewiarygodne, jak jakiś sen. Jestem szczęśliwa, ale oczywiście jest mi trochę smutno z powodu Sereny, bo to oczywiście niesamowita tenisistka, liderka rankingu. Jej cała kariera jest cudowna. Ona zasłużyła, by skompletować Kalendarzowego Wielkiego Szlema. Przeze mnie tego nie zrobi, więc mogę tylko za to przeprosić. Jednak kibice byli niesamowici, również w stosunku do mnie pod koniec meczu.

Dwa ostatnie punkty Vinci skończyła dropszotami z woleja, z czego nie bardzo zdawała sobie sprawę. - Pamiętam, że jednego zagrałam dwoma rękami, trochę szczęśliwie. A drugi, nie pamiętam. Piłka meczowa? A, tak. Jak wiadomo, jestem dobrą deblistką - mówiła Włoszka ze śmiechem. - Mając 32 lata, czyli prawie pod koniec mojej kariery, zagram po raz pierwszy w wielkoszlemowym finale. Nie spodziewałam się tego.

Dla obu Włoszek ten sezon nie układał się dobrze. Pennetta z siedmiu turniejów odpadła po pierwszym meczu i wypadła z czołowej 20 rankingu, a Vinci w dziewięciu imprezach nie była w stanie odnieść zwycięstwa. W Nowym Jorku obie osiągnęły szczytową formę i zmierzą się w historycznym włoskim finale. Cecha wspólna Flavii i Roberty to bajeczne wyszkolenie techniczne. Obie są niesłychanie sprytne i widzą na korcie absolutnie wszystko. Agresywniejszą tenisistką jest Pennetta, ale czy to jej zagwarantuje zwycięstwo? To powinien być tenis wielowymiarowy, prawdziwa gratka dla miłośników taktycznych bitew. Lecz czy to będzie piękny mecz, to będzie zależało od tego, jak wytrzymają głowy obu tenisistek. Bo jednak wielkoszlemowy finał to coś więcej niż zwyczajny mecz. Finał w rytmie symfonii odbędzie się w miejscu, nie przyzwyczajonym do triumfu tego typu tenisowych brzmień.

Komentarze (1)
avatar
pedro
12.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Forza Italia!