Deblowy finał challengera w Izmirze był bardzo zacięty. Pierwszego seta po tie breaku wygrała para Saketh Myneni / Divij Sharan. W drugim 6:4 zwyciężyli Malek Jaziri i Denis Mołczanow. O losach mistrzostwa decydować więc musiał super tie break.
W rozstrzygającej rozgrywce także trwała walka punkt za punkt. Tenisiści z Indii zdobyli mini przełamanie na 9-8 i tym samym uzyskali meczbola przy własnym podaniu. Wówczas Jaziri rozpoczął przedstawienie. Odbył rozmowę ze swoim partnerem, a następnie poprosił o wizytę fizjoterapeuty, sugerując, że ma kontuzję stopy.
Po interwencji medyka wrócił na kort, ale po kolejnej konwersacji z Mołczanowem uznał, że nie jest w stanie kontynuować gry. Wobec tego tunezyjsko-ukraiński duet skreczował przy piłce meczowej dla przeciwników.
Podejrzeń całej sprawie dodają dwa fakty. Po pierwsze - w przeszłości Mołczanow był oskarżany o wpływanie na wyniki spotkań, choć oficjalnie nie zostały mu postawione żadne zarzuty. Po drugie - tenisiści albo para deblowa, która na poziomie ATP Challenger Tour podda mecz kreczem, nie otrzyma ani punktów, ani premii finansowej za dotarcie do danej fazy turnieju. Oznacza to, że Jaziri i Mołczanow nie otrzymają 2350 euro i 55 punktów za finał challengera w Izmirze, lecz 1380 euro i 33 "oczka".
Na pierwszy rzut oka nie ma powodów, dla których krecz Jaziriego byłby dla niego korzystny. Pojawiają się jednak głosy, że Tunezyjczyk i Ukrainiec ustawili mecz u bukmachera. A poddanie nastąpiło, ponieważ wielu bukmacherów zwraca stawki za pojedynek, który nie został dokończony.
Fizjoterapeuta z ramienia ATP powiedział, że Jaziri nie był w stanie określić, co dokładnie mu dolega. Z kolei oficjalnym powodem kreczu tenisisty z Tunisu jest kontuzja prawej kostki.