Agnieszka Radwańska: Powinnam była przynajmniej wyrównać na 5:5

PAP
PAP

Agnieszka Radwańska stoczyła wyrównaną walkę z Marią Szarapową w swoim pierwszym spotkaniu na kortach w Singapurze. Polka żałuje niewykorzystanych okazji, a przede wszystkim piłek, które mogły jej dać wyrównanie w trzecim secie.

Chociaż Agnieszka Radwańska wygrała pierwszego seta 6:4, od drugiego niemal cały czas musiała gonić. Rosjanka po 50 minutach doprowadziła do wyrównania w partiach, a w decydującej odsłonie objęła prowadzenie 5:2 z dwoma przełamaniami. Wówczas w jej grze coś się zacięło, zaczęła sporo się mylić i wyglądała na nieco spiętą.

Nasza reprezentantka była bliska odrobienia wszystkich strat, bowiem gdy Szarapowa serwowała przy stanie 5:4 na swoją korzyść, wypracowała sobie dwa break pointy z rzędu. Wówczas Rosjanka niemal cudem odegrała loba, który spadł tuż za Polką, a po chwili obie zrównały się na 40-40. Po dwóch godzinach i 47 minutach trzecia tenisistka świata po raz 13. w karierze pokonała krakowiankę.

- Ona od pierwszej piłki prze do przodu, więc nie możesz zrobić kroku w tył, ponieważ niemal wbije cię w ziemię - przyznała Radwańska. -  W dzisiejszym spotkaniu nie wykorzystałam swoich szans. Drugi set rozpoczęłam zbyt wolno i przypuszczam, że było zbyt późno, aby wrócić. Oczywiście w decydującej partii powinnam była przynajmniej wyrównać na 5:5.

- W tego rodzaju meczach musisz wykorzystywać swoje okazje - dodała Polka, przed którą jeszcze dwa pojedynki grupowe - z Simoną Halep i Flavią Pennettą.

Justyna Kowalczyk: Znowu nie ma biegów narciarskich w Polsce...

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: