Choć od słynnego wimbledońskiego zwycięstwa Lukasa Rosola nad Rafaelem Nadalem minęły już trzy lata i Hiszpan zdążył już dwukrotnie pokonać Czecha, w tym raz na londyńskiej trawie, i tak wielu sympatyków tenisa na myśl o pojedynku tych tenisistów przywołuje z pamięci właśnie ich konfrontację z The Championships 2012. I przez pierwszą godzinę poniedziałkowego meczu I rundy turnieju ATP w Bazylei wydawało się, że wimbledoński koszmar Majorkanina powrócił.
Nadal był bowiem bezradny na korcie. Rosol posyłał płaskie bomby z głębi kortu, serwował jak maszyna, a Hiszpan nie mógł nic na to poradzić. Reprezentant naszych południowych sąsiadów szybko wywalczył przełamanie i wyszedł na prowadzenie 3:1. W szóstym gemie uzyskał kolejnego breaka po tym, jak Hiszpan przy break poincie popełnił podwójny błąd serwisowy. Tym samym Rosol objął prowadzenie 5:1 i zakończył partię otwarcia przy własnym podaniu.
Drugi set rozpoczął się po myśli tenisisty z Brna, który przełamał słynnego rywala już w premierowym gemie. Rosol pewnie zmierzał ku zwycięstwu, ale niespodziewanie zatrzymał się na ostatniej prostej. W dziesiątym gemie, w którym serwował, aby zakończyć mecz, oddał podanie, mimo że prowadził już 30-0, a przy stanie 30-15 miał do skończenia łatwą piłkę znad siatki. Jednak przestrzelił i od tego zaczęło się jego nieszczęście.
Nadal poczuł krew. Po wyrównaniu wyszedł na 6:5, a w następnym gemie znów przełamał Rosola i tym samym wygrał drugą partię. W trzeciej natomiast zdobył trzy pierwsze gemy, wychodząc na 3:0.
Na korcie wrzało. Rosol miał pretensje do Nadala za opóźnianie rozpoczęcia gemów. Hiszpan z kolei irytował się, że Czech chce wyprowadzić go z równowagi niepotrzebnymi gestami przed jego serwisami. Majorkanin po tej sprzeczce utracił koncentrację i w siódmym gemie oddał przewagę przełamania.
Od tego momentu pojedynek zaczął się na nowo, z tym że obaj nie mieli marginesu na błąd. W lepszej sytuacji był Nadal, bo serwował w gemach nieparzystych i gdy je wygrywał, wychodził na prowadzenie. Ale Rosol dzielnie gonił przeciwnika. Ostatecznie o losach zwycięstwa decydować musiał tie break.
Decydującą rozgrywkę lepiej rozpoczął Rosol, który w pierwszym punkcie wywalczył mini przełamanie, bo Nadal trafił z forhendu w siatkę. Na zmianę stron Czech schodził przy prowadzeniu 4-2, ale do swojego dorobku nie dołożył już ani jednego punktu. W drugiej części tie breaka Hiszpan zdobył pięć kolejnych punktów i zakończył zwycięsko mecz, w którym był już niemal przegrany.
W ciągu dwóch godzin i 16 minut gry Nadal zaserwował cztery asy, czterokrotnie został przełamany, wykorzystał trzy z siedmiu break pointów, posłał 23 zagrania kończące, popełnił 27 niewymuszonych błędów i łącznie zdobył 91 punktów, o pięć mniej od Rosola. W II rundzie Hiszpan, turniejowa "trójka" zagra z lepszym z pary Serhij Stachowski - Grigor Dimitrow.
Imponującą walecznością i hartem ducha w poniedziałek wykazał się również Dominic Thiem. Austriak przegrał pierwszego seta pojedynku z Robinem Haase 0:6, ale ostatecznie pokonał Holendra, wygrywając dwie kolejne partie 7:6(5) i 7:5.
Tie break decydującego seta rozstrzygał także w spotkaniu Adriana Mannarino z Viktorem Troickim. Górą z tej batalii wyszedł francuski kwalifikant, który pokonał Serba 4:6, 7:5, 7:6(3) po dwóch godzinach i 25 minutach.
Z turniejem pożegnał się już jeden z czterech reprezentantów gospodarzy, Henri Laaksonen, który nie sprostał Donaldowi Youngowi. Amerykanin zwyciężył 6:2, 3:6, 6:4, a w ciągu 96 minut gry zaserwował cztery asy, wykorzystał sześć z 11 break pointów, zagrał 23 winnery i popełnił 27 błędów własnych.
Swiss Indoors Basel, Bazylea (Szwajcaria)
ATP World Tour 500, kort twardy w hali, pula nagród 1,575 mln euro
poniedziałek, 26 października
I runda gry pojedynczej:
Rafael Nadal (Hiszpania, 3) - Lukáš Rosol (Czechy) 1:6, 7:5, 7:6(4)
Dominic Thiem (Austria) - Robin Haase (Holandia, Q) 0:6, 7:6(5), 7:5
Donald Young (USA) - Henri Laaksonen (Szwajcaria, WC) 6:2, 3:6, 6:4
Adrian Mannarino (Francja, Q) - Viktor Troicki (Serbia) 4:6, 7:5, 7:6(3)